W lutym 2024
Widzę wojnę, co ze mną?
Widzę wojnę, może mój starczy wzrok mnie mami? Wojna to niszczenie świata, natury, to szydzenie z Boga.
Może nie ma wojny?
Może jest tylko w poezji?
Udaję zwykle prostego człowieka, więc należy mi się najpierw wiersz Juliana Tuwima:
Do prostego człowieka
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
Piękne kobiety nie chcą wojny. Ja też nie chcę, może mi to doda urody? Na przykład Maria Pawlikowska -Jasnorzewska:
Wojna to tylko kwiat
To tylko straszliwy kwiat
Rośliny, która jest Życiem;
To tylko wybuch i kolor
Ciernistych, codziennych pnączy,
Krzewiących się dziko i bitnie.
To tylko okropny kwiat
Tego, co jest -
Płomienny, aż w oczy kole,
Oczy nasze, płaczące obficie!
Kwitnąć musi, aż nie przekwitnie,
Na upiornej tracąc czerwieni,
Aż się w strzępy zżółkłych gazet nie przemieni,
Aż parady swojej nie zakończy…
No, dobra, zajrzę do twórczości kogoś, kogo lubię. Josif Brodski:
Giną ludzie
W chwili, kiedy przy kolacji
bronisz niedorzecznych racji
żal za głupstwem topiąc w wódzie -
giną ludzie.
W przecudownych starych miastach
strach w codzienny pejzaż wrasta
śniąc o ocalenia cudzie -
giną ludzie.
W wioskach, których wcale nie ma,
bo śmierć przez nie przeszła niema -
wierząc swej nadziei złudzie
giną ludzie.
Giną ludzie gdy głosujesz
za spokojem – i próbujesz
bunt sumienia zbić doktryną -
obcy giną.
W chwili, gdy rozrywki żądasz,
w telewizji mecz oglądasz,
lud się pławisz w słodkiej nudzie -
giną ludzie.
Oto nowa jest idea:
jeszcze ludzkość nie zginęła,
chociaż w Kainowym trudzie
giną ludzie.
Wielbiąc każde przykazanie,
zapis świętych praw w Koranie,
Ewangelii i Talmudzie
giną ludzie.
Wśród wyznawców każdej wiary
są mordercy i ofiary -
twe milczenie wskaże teraz
kogo wspierasz.
A jak otworzę tom wierszy Adama Zagajewskiego, to tam znajduję:
Żelazo
Dlaczego to musi być grudzień
lecą ciężkie ciemne śniegu gołębie
spadają na płyty chodnika. Czym
jest talent wobec żelaza, czym jest
myśl wobec munduru, czym jest muzyka
wobec pałki, czym jest radość wobec
strachu, ciężki ciemny śnieg zakrywa
kiełki marzenia, widzisz z balkonu
jak młody Norwid pokazuje patrolowi
dowód osobisty i zaklina się
że nie może podpisać volkslisty, tamci
śmieją się pogardliwie, mają rozdęte
nozdrza i zbyt czerwone policzki,
wypożyczeni z obrazów Męki Pańskiej
oprawcy, czym jest wobec nich
milczący tłum w niebieskim tramwaju,
kim jest ta smutna dziewczyna, czy
właśnie tak zacznie się nowa epoka,
czy ten czołg o długim gogolowskim
nosie jest jej ojcem chrzestnym,
czy to żelazo które chrzęści, pod
którym ugina się delikatny gołąb
śniegu przypieczętuje Deklarację
Lojalności i śmiertelnie skaleczy
piosenkę wolności, tymczasem widzisz
jak młody Norwid zwolniony przez
rozdęte nozdrza i zbyt czerwone
policzki do bramy się chowa, on,
tak samo jak ty, jest kruchy jak
płyta gramofonowa, i wszyscy
przechodnie – każdy trzyma w ręku
garstkę nieskończoności – wszyscy
są zatrzymani, wszyscy nieruchomi,
kołysze się bruk pod gąsienicami
dekretów. Wieczorem pytasz mnie,
zrozpaczony, co robić, jak to, dziwię się,
czy twoje myśli okazały się fałszywe,
czy pękła obręcz twojej wyobraźni, nie,
to tylko żelazo spuchło.
Dobra, kończę, bo się zrobiło późno. Ale zakończę wierszem Tadeusza Różewicza, z którym wymieniłam kiedyś błysk wzajemnego zrozumienia:
Poeta modli się za duszę
nieznanego dezertera
„Nie zabijaj”
powiedział Pan
i milczy
„Gott mit uns“
powiedział człowiek
i ruszył na wojnę
z krzyżem
w ręku
Wzywam Was
na Apel Poległych…
Dezerterzy!
Ze wszystkich armii świata!
niech kompania honorowa
odda salwę skierowaną
w wasze serca głowy
zawiązane oczy
niech wasi koledzy
rozstrzelają jeszcze raz
wasze imiona
wasze cienie
pamięć o was
apoteoza wodzów
generałów rzeźników
ludobójców trwa
oni ustanawiają wojnę
i pokój
prawo do życia
prawo do śmierci
a matki rodzą dalej
rodzą bohaterów
rodzą dezerterów
rodzą ludzi
biedne ludzkie istoty
jedyne ssaki ubrane
w operetkowe mundury
pod pstrymi sztandarami
szykują się do wojny
do wojny do wojny
szykują się do ostatniego
wystąpienia
w teatrze wojny
a ja czekam
na pomnik nieznanego dezertera
ze wszystkich armii świata
Zofia Prysłopska