Poleca Redaktor Krystyna Susabowska
Od kilku dni przez kilka godzin przebywam w cieplickim sanatorium. Nie ma już tu tej miłej atmosfery, jak dawniej bywała w modnych kurortach. Wszyscy się śpieszą, głośno rozmawiają i telefonują. Zwyczajny świat. Tak, jak na Rodos i tu nieznajomi nie mówią do siebie dzień dobry. Woda z czterech źródeł, kiedyś największa atrakcja w hallu, teraz pozamykana w kranach. Z każdego płynie ta sama mieszanka.”Marysieńki” nie widzę.
Czytam w przerwach, żeby nie widzieć i nie słyszeć. Wychodząc z domu w pośpiechu wybrałam cieniutką książeczkę w czerwonej okładce: Hanns Cibulka: „Czas rokitnika – kartki dziennika z Hiddensee”. Państwowy Instytut Wydawniczy, seria Koziorożec. I kto to teraz pamięta, zważywszy na fakt nieistnienia już PIW- u?
Otwieram „dziennik” i czytam na str. 38: „córy mgły spowiły kwefem wyspę”. Rewelacja, to po prostu poemat niby prozą. Dalej czytam z zainteresowaniem o twórczości Gerharda Hauptmanna i o „Haus Seedorn”, willi którą autor „Tkaczy” nabył w 1930 i rozbudował, a w czas zwiedzania jej przez Hannsa Cibulkę, czyli po wojnie i po śmierci noblisty, stała się skarbnicą pamiątek po nim.
W oszczędnych słowach, lecz sugestywnie oprowadzany jest czytelnik po wnętrzach willi i zatrzymuje się ze znawstwem przy eksponatach wartych zapamiętania. Czyta zapis w diariuszu: „Człowiek nie tylko powinien widzieć, powinien również poznawać.”
Leżąc sobie w bulgocącej kąpieli, rozmyślam, że odkryłam na nowo tego wnikliwego obserwatora i znawcę zjawisk przyrody, a przy tym najbardziej wrażliwego poetę.
Później z radością kontempluję jego poetycki dziennik, a niektóre bardziej znamienne zdania staram się poskładać w wiersz:
„Kiedy opuszczałem dom Hausmanów, powiało nad Dornbuschem świeżym tchnieniem morza. Bluszcz wspinał się na mur tarasu, dzięcioł kuł pień.”
Dalej: „Nie temu czego życzą sobie inni, lecz potrzebie wnętrza musi się poddać artysta.”
W czasie sztormu: „Bałtyk kipiał, przypominał szczelinowate góry. Przewalały się zielone, wspinały sycząc na mur nabrzeża… Wichura pchała przed sobą czarne ławy chmur. Horyzont zwisał ukośnie. Morze przypominało kotłujący chaos.”
Stanął oko w oko z dziewanną, wysoką jak człowiek. I „roślina przybrała postać kwitnącej pochodni…
Jak żar nieba!”
O kocie: „Żadne inne zwierzę nie jest tak tajemnicze, pełne godności, właściwej, według Hegla, wszystkiej zwierzynie, jak właśnie kot.”
Pieśń słowika: „Pierwsze tony zabrzmiały nerwowo, potem śpiew przybierał na sile, wzmagał się w forte. Po kilku taktach następowała przerwa, pieśń się urwała, zabrzmiała melancholią, skargą, czystym brzmieniem fletu, ciągniona.”
Może jeszcze i nam uda się posłyszeć w naszej okolicy szarego słowika z tą „ całą gamą barw”.
„Później pojąłem, że przedmioty, które dostrzegamy wzrokiem, jeszcze długo nie są poetycką wizją…”
„ Każde poetyckie kształcenie wizji odpowiada nieomylnemu osądowi. Odczytać z niego można, w jakim kierunku zmierza artysta swoim myśleniem i swoimi zmysłami.”
I jeszcze, może na koniec ciekawy cytat: „ Nic nie ma cenniejszego nad człowieka, który ujarzmił bezład swoich zmysłów i świat, siłę swojej myśli, rozjaśnia.”
Nie przytoczę tu całej książeczki, którą redakcja określa jako – „krąg przeżyć wewnętrznych autora, a która jest jego pierwszą książką prezentowaną polskiemu czytelnikowi.”
Zastanawiam się, może odbiję te 90 strony na ksero, by przekazać dalej do czytania i inspiracji poetyckiej.
PIW, W-wa 1971 r.
23.VI.11 r.
Wszystko o rokitniku