Jaśminy w Styczniu

02.01.2013 Redaktor

Osobista relacja poetki, Krystyny Sławińskiej, ze spotkania w Lubaniu

Obrazek niżej podpisany
Krystyna Sławińska
s
Autorka ze wzruszeniem przyjmuje wszystkie gesty przyjażni i podziwu

Wciąż jestem w szoku, najważniejsze, to skonstatowanie, że się ma aż tylu przyjaciół. Wiesz, że promocja zbiegła się z naszym Srebrnym Weselem i powiem ci, moje wesele, to przy tym srebrnym Pikuś- wtedy było 32 osoby, głównie rodzina. W piątek była pełna sala- znów trzeba było donosić krzesełka(z wykonawcami ponad sto osób). Witałam wchodzących, poza nielicznymi osobami- mogłam każdego powitać po imieniu. I poczułam się jak w jednej wielkiej rodzinie. To ciepło ludzkich serc dodało mi odwagi i nie czułam żadnej tremy. W zasadzie nie było przed czym, bo czytałam bardzo mało i to nie z nowego tomiku, tylko...prozę z naszej książki "Osnute mgłą". Dopiero na sam koniec przeczytałam trzy wiersze, takie dla męża.
Czułam się jakbym śniła na jawie. Wszystko było takie piękne. Co wykonawca, to lepszy jak w telewizji. Jeden młody człowiek(Marcin Bykowski) zrobił piosenkę(a raczej pieśń, bajkę, cudo, klejnot) z mojego "Tryptyku czerwcowego"- wiersza, który bardzo lubię. Miał zrobić inną piosenkę, ale trzy dni przed koncertem spojrzał na wiersz, rzucił zaczętą piosenkę i zrobił tę. To nie rymowany wiersz- erotyk i  ciarki czułam, kiedy go słuchałam, w takim wykonaniu. Marek Witaszek też zrobił nową piosenkę, a właściwie dwie, jedną z mojego wiersza "Czy", a jedną z wiersza znajomego z internetu Kazimierza Winnickiego pt "Nie maluj się". Hubert Horbowski- normalnie kpiarz i frywolny autor limeryków napisał piękny liryczny wiersz o miłości, Grupa od Anioła Stróża śpiewała dwie moje piosenki z muzyką Marka i dwie nowe o miłości z tekstem księdza Buryły i jeszcze kilka między innymi "Tańczące Eurydyki" posłuchajcie,  jak: http://www.facebook.com/photo.php?v=135815489910921&set=vb.100004474124544&type=2&theater 

I młodzież czytała wiersze z nowego tomiku, i jeszcze śpiewały dwie dziewuszki, Daria Czech swój wiersz, a Magdalena Kołodzieczak "Miasteczko Bełs", tak, że po piosence zapanowała cisza, której nikt nie chciał zburzyć i trwała tak, że speszyła Artystkę. I jeszcze śpiewał syn mojego Henryka, Tadeusz dwie piosenki, które lubię słuchać w schroniskach i jedną swoją, i wszyscy koledzy z Nurtu czytali "po jednym o miłości"(bo już czasu mało) i pani Ela Śnieżkowska-Bielak też czytała i moja tłumaczka Regina Hille po niemiecku wiersz Huberta, który wydrukowano z jej artykułem w niemieckiej gazecie (było aż 7 Niemców- tak więc wydarzenie międzynarodowe). I książek się sprzedało 27(!) nowych i kilka starych.
Zdjęcia znajdziecie tutaj:

 http://www.luban24.pl/index.php?topic=7662.msg36887;topicseen#new

I laurka Huberta tam jest.
A ja nie mam siły podziękować porządnie- no jestem zawieszona między ziemią, a niebem. Trwało to trzy godziny i podobno ci, co dotrwali do końca (a było ich niemało) się nie nudzili (część widzów mi uciekła ze względu na dojazdy, i inne ważne powody- nie mam im za złe, cieszę się, że znaleźli czas, żeby być z nami)".
 
To  taki chaos myśli i wrażeń. Hubert- dobry przyjaciel- stwierdził, że według niego, jak na promocję tomiku, za mało było wierszy, ale Srebrne Wesele mieliśmy nie do powtórzenia.
Ja też tak czułam, ale sama wolę czytać poezję niż słuchać, jak czytają inni, to myślę, że kto kupił tomik sam sobie poczyta spokojnie.
 

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Autorka ze wzruszeniem przyjmuje wszystkie gesty przyjażni i podziwu * Pani Regina Hille i Pan Hubert Horbowski, przyjaciele poetki