Niezły pasztet! Krysia Brzezińska zdradza sekrety!

16.12.2012 Redaktor

Jedna z dzisiejszych babć

Oto Krystyna Brzezińska, jeleniogórska poetka, zdradza przepis na pasztet idealny. Kopiujcie, powielajcie i zjadajcie!


Zbliżają się święta. Markety pęcznieją od paszy dla ludzi i nie tylko dla ludzi. Kolejki do kas, które pobierają łaskawie niebagatelne sumy. Potem dźwigamy to wszystko i zapychamy lodówki gotowymi produktami z nie wiadomo której strony świata. Ich jakość nie jest dla prawdziwych smakoszy, nie dla artystów podniebienia, dziedziczących smak dawnej babcinej kuchni, czyli nie poszukujących „nieba w gębie”.
Na przykład bigosik myśliwski – minimum trzy dni duszenia, karpik w  galarecie (bez ości), karpik faszerowany, rybka po grecku, śledzie w tomacie oraz pieczenie i pasztety. A te: z dziczyzny, drobiowe, popularne. Plus do tego wypieki. I tak dalej, i  tak dalej. Wszystko to było przyrządzane kiedyś ze świeżych, ekologicznych produktów. Pędząc dziś do jakiegoś Przodu mamy to, co mamy.
Jeśli ktoś dzisiaj odważyłby się samodzielnie odtworzyć któryś z tych przysmaków i podać na świąteczny stół AD 2012, na przykład pasztet, to chętnie służę przepisem:

Oto pasztet popularny. Jest to przepis stary jak świat, a smakuje zawsze tak samo wspaniale.
Należy szybko poszukać dobrego sklepu mięsnego (tylko nie supermarket!) i kupić:
Pół kg mięsa wieprzowego
Pół kg mięsa wołowego
30 dag wątróbki wieprzowej, wołowej lub kurzej.
Zakasać rękawy, założyć fartuszek z wizerunkiem świętego Mikołaja i zabrać się do roboty.
Mięsa najpierw należy obsmażyć, by zamknąć pory, a potem dusić z małą ilością wody. Można do tego dodać mały seler i pietruszkę. Wątróbkę zapieka się osobno z kilkoma cebulami.


Jeśli jesteśmy już zmęczone tą pracą, można sobie zrobić kawę lub herbatę i wziąć książkę do ręki, a proces produkcji kontynuować na drugi dzień.

Następnego dnia po spokojnym śniadanku przystępujemy do dalszej pracy. Od razu ustawiamy na stole maszynerię mielniczą, elektryczną lub ręczną. Bo należy zacząć od zmielenia trzy razy całego mięsa wraz z dobrze wymoczoną bułeczką. Do zmielonej drobno masy dodajemy trzy jajka, oddzielając białka, które ubite na pianę dodajemy na koniec. Wraz przyprawami: sól, pieprz, gałka muszkatołowa, imbir, cynamon itp. Wedle upodobania. Byle nie za dużo, bez przesady! Dominować ma mięso, a nie ziółka! Gotową masę układamy do wysmarowanych tłuszczem foremek. Najlepiej dwóch średnich, jak ja to robię, a potem piec około 90 minut w temperaturze 180 stopni Celsjusza.


Taki pasztet niekoniecznie musisz człowieku skonsumować w całości i od razu, choć masz na pewno taką chętkę. Powstrzymaj się, bo warto poczęstować świątecznych gości. Okaż wielkoduszność! Można część zamrozić, jednak po odmrożeniu ponownie zapiekać przez około pół godziny. Żadna praca tego rodzaju nie będzie zbyt uciążliwa, jeśli w kuchni zainstalujemy sobie radio, tak jak ja mam w zwyczaju. Nastawimy zależnie od gustu muzyczkę nastrojowo – relaksową lub wyzwiska polityczne, a czas przy pichceniu upłynie niepostrzeżenie. Na finiszu zapach, ulatniający się z piekarnika, a zwłaszcza późniejsza degustacja i pochwały rodziny i znajomych wynagrodzą nam każdy trud przebywania w kuchni.


Miniaturka W razie zainteresowania tematem i zapotrzebowania, podzielę się z wami swoim doświadczeniem i dostarczę gawędziarskich przepisów na kopy!