Tylko kilka z tych pięknych utworów
Przestrzeń życia
Jak napisano
w Księdze Genesis
w bólu i cierpieniu
rodzić się będziesz
w jurcie igloo
chacie
z palmowych liści
w sterylnej sali
gdzie nikiel lśni
jak woda w potoku
biorą pierwszy oddech
posyłają w niebo
pierwszy krzyk
gdy rozrywają się szrapnele
i kiedy milczy niebo
zaludniają świat
z wolą Bożą
dla każdego
wystarczy życia
które drzemie
w ciepłej dłoni
wiekuistego Stwórcy
idą na zatracenie
Oczekiwanie
Ktoś puka
do serca
Czeka nieśmiało
na czułość
miłość
pewność
istnienia
Przybywa
ze świata
Wielkiej Tajemnicy
znanej
tylko
Najwyższemu
Kiedy nadejdzie
pokażemy
Jeszcze Nieobecnemu
najpiękniejsze
rysy kryształu
lekkie jak puch
pyłki kwiatów
ziarenka
kryjące tajemnicę
mocarnego drzewa
i ważki śmigające
w refleksach słońca
na wodzie
Narodzonemu
pokażemy wszystko
co dobre i piękne
i damy Bożą moc
by nie poraziło go
drugie oblicze
świata.
Pachnie niebem
Biorę w ramiona
Wtulam się
a wtedy
jakby twarz
obsypały płatki śniegu
rączki wplątane
w pasmo siwych włosów
czułość najczystsza
czułość najczulsza
aromat nieba
dziecko w ramionach
Początek
Stopnie ołtarza
świeca w dłoni
kapłan
rodzice
czasem tylko matka
chrzest
Jordan w każdym miejscu
strużka nadziei
eliksir oczyszczenia
tratwa ocalenia
tylko trzymać się mocno
trzymać się
***
Rozmawiał
z wilkiem i owieczką
rozsypał kwiaty myśli
pokochał ubóstwo
Z polecenia Jezusa
naprawiał Kościół
bo blichtr i pycha
bolą Ukrzyżowanego
Zostawił
braci
by szli
tam gdzie wilki,
hieny i szakale
Gdzie
owieczki
zabłąkane
Zbierają trzódkę
zawracają
z błędnych ostępów
karmią Słowem
i Ciałem Pańskim
Wierni posłaniu
Biedaczyny Bożego
Miłość głoszą
I dobro
I pokój
W słabości i sile
W wierze i zwątpieniu
W pokusie i zwycięstwie
Głoszą...
Niech będzie ich trud
pochwalony
gdyż sieją ziarna wiary
na wszelakiej glebie
i strzegą źdźbła
przed wichrem i suszą
nieustannie
Goeteborg 4 października 2007
Eutanazja
Jeszcze trochę
a świat zapomni
jak wyglądał
stary człowiek
Zanim
pokryją go zmarszczki
zanim
straci zdolność
przeżywania uniesień
resztką woli
a może i rozumu
będzie mógł
dokonać radosnego
dla innych
wyboru
niszcząca tabletka
śmiertelny gaz
o słodkiej woni
aerozolu
zastrzyk
albo prąd
gwałtowny jak piorun
pod samotnie
stojącym
drzewem
Ponieważ jednak
nie będzie starych
chorych
ani szpetnych
zabraknie tła
wszystko
stanie się nieopisanie
monotonne
bez wyrazu
i treści
wtedy
na życzenie większości
najpewniej za karę
zastrzyk,
pigułka albo
jakiś implant
zaszczepi
starość
uwiąd
i chorobę
żeby piękni
silni
i mocni
mogli mieć tło dla siebie
i szukać uzasadnienia
dla eutanazji.
wtedy zamknie się
koło
absurdu
9 listopada 2001
Golgota Małgorzaty
Ukrzyżowana
rozpięta
na szpitalnym łóżku
w czterech ścianach
domowej celi
Mona Liza
o smolistych włosach
spustoszona
ogołocona
ze wszystkiego
usta nie całują,
nie czują smaku
usta mogą tylko
rozewrzeć się
w spazmie łkania
w rzadkim jak kwiat paproci
nikłym cieniu uśmiechu
pożywienie
jak z dzioba
gołębiej matki
trafia wprost do trzewi
na co patrzą
ze zgorszeniem
niepotrzebne sztućce
hydraulikę wnętrza
zastąpiła hydraulika
plastykowych rurek
i pojemnika
napełniającego się złotem
z jeszcze posłusznych
filtrów
Jeżeli ktoś
złorzeczy Bogu
niech wstąpi do celi
pięknej Małgorzaty
spustoszonej jak miasto
po tajfunie
ona ma nieme usta
zbyt nieme,
by zapytać dlaczego
jej Golgota
trwa tak długo
jak wieczność
Ewelina
Pierwsza
jest taka śliczna
na fotografii
włosy
strumień czerni
oczy - jeziorka
z migdałami na dnie
Umysł jasny
jak słońce
o poranku
***
Julicie Z.
Buki i dęby
zraszają cieniem
murawę
niewidoczne nimfy
oddychają aromatem
który skowronki
i jaskółki
nawiewają skrzydełkami
z Karkonoszy
Łakowy Kamień patrzy na Panią
magicznej willi
w której mieszka
miłość i ból
zdrada i uniesienie
w płowej sukni
z uśmiechem
w kolorze lnu
gościnnym gestem
nalewa kawę
chwila trwa
i pierzcha,
więc zamykam ją
w szkatułce słów.
po co ma poniewierać się
w pamięci
jak bursztyn
bez srebrnej oprawy?
Jagniątków, pierwszy dzień sierpnia 2008 roku
Dary
Wielbię
wodę,
bo w niej spełnia się
moje życie
Ciało uwalnia się
z brudów i woni
ożywcze hausty
dają pokrzepienie
Wielbię powietrze
muskane wiatrem
pełne aromatów,
wypełniające płuca oddechem
Uwielbiam ogień i ciepło
przytulność domu
smak miłości
Uwielbiam sierść psa
mleko w strzykach zwierzęcia
jabłko spadające na murawę
słońce padające na twarz
uniesioną ku niebu
i księżyc
rodzący romantyczne nastroje
i kwiaty – pocałunki lata
Wielbię
wszelkie Twoje stworzenie
któremu dałeś byt
od pierwszego
do szóstego dnia
i czas odpoczynku
kiedy mogę zanurzyć się w Tobie
Stwórco
w uwielbieniu
wszechrzeczy
1. Arka
O, Medjugorie
arko dryfująca
po morzu niewiary!
Sześć rozmigotanych serc
budował arkę z mocnych
deszczułek widzenia
Noe miał
sześć par oczu
i sześć par rąk
wzniesionych ku światłu
Pan rzekł: Noe
o sześciu parach oczu
z Medjugorie
prowadź do arki
po jednej parze
pokoju
radości
nadziei
i pojednania
Ocalisz je,
Noe!
Przyjdzie dzień,
kiedy uśmierzę wody
wtedy wypuścisz je
po kolei
Ale ty nie czekasz, Noe!
Posyłasz swoje jaskółki
lwy synogarlice
moszczą gniazda
hodują pisklęta
potem z całego świata
sfruną na nową
górę Ararat
chwycą w dzioby
olśnienie
i powrócą
na swoje
gniazda
15 września Harkany 1989
Adoracja
Trwałeś
czterdzieści dni
na pustyni
Mnie
kwadrans milczenia
godzina bezruchu
uwiera
jak ciasny but
Na Adoracji
myśli pierzchają
jak mrówki
z powalonego kopca
Strumień krwi
dziwi się
spowolnieniu tętna
Ciało rozpanoszone
wypiera ducha
moja Adoracja
jest poświadczaniem
nędzy i kruchości.
do momentu
uwolnienia, blasku
i radości
Amen.
Rozesłanie
Od zarania hołubimy marzenia
Księcia nam potrzeba
Trubadura
Mocarnego ramienia i piersi,
która przygarnie z czułością
jednej myśli
jednego oddechu
jednej perspektywy
jednego pragnienia
Tymczasem
dostajemy zadanie
na całe życie,
zamieniamy się w siewcę
mamy
w kamienistą glebę
wrzucać ziarno,
zawieszać obrazy
na krzywych ścianach
Kulić się pod pogardą
Cierpieć
Wybaczać w nieskończoność
składać ręce,
samotnie
klękać przy ołtarzu
być apostołką
wśród obcych między swymi
głosić Ewangelię,
czynić domowy kościół,
tam gdzie nie ma drugiego kapłana,
bo ten krąży
po odległych kanionach
do których nie wpada światło wiary.
Piszmy scenariusze
wrzucane przez Pana Boga
do kosza,
bo On ma dla nas
swoją reżyserię,
czy zagramy role
zgodnie z Jego wolą?