Isabel Allende „Niezgłębiony zamysł”

16.08.2009 Maria Suchecka

Esencja półwiecza na 470 stronach

Obrazek niżej podpisany
mm
Okładka wydania z 2004 roku

Kiedy czytałam tę powieść, miałam wrażenie, jakby ktoś wyświetlał film z fragmentami mojego własnego życia, z zapisem moich własnych uniesień i poszukiwań prawdy. Rzecz bowiem cała przedstawiona w „Niezgłębionym zamyśle” dotyczy minionego półwiecza.
Akcja rozgrywa się w Ameryce, w części USA przylegającej do Meksyku, ale wraz z losami bohaterów wyobraźnią przenosimy się na różne kontynenty, do Europy również. Dla mojego pokolenia to było czasy dorastania, rozwoju, spełnienia zawodowego, czasy młodzieńczych uniesień, porażek, klęsk, radości i sukcesów na miarę sił i czasów. To, czego doświadczają bohaterowie powieści Isabel Allenie w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i później, w minionym tak niedawno stuleciu, odbijało się słabszym i silniejszym echem u nas, za żelazną kurtyną. Trafiał do nas egzystencjalizm, oczarowanie hinduizmem, hipisowska swoboda, New Age, indiańskie i murzyńskie rytuały, filozofie, doktryny, nurty i nurciki, które chwytaliśmy w locie, przypadkiem, nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy. Pamiętam studenckie lata i kupione w antykwariacie na wrocławskim rynku „Życie bezkresne” Krisznamurtiego”, pamiętam jakąś konferencję w salce za jeleniogórskim Relaksem, gdzie po ekologicznej konferencji utworzyliśmy krąg i my, filologowie, inżynierowie, dziennikarze, nauczyciele, lekarze, adwokaci i różnego autoramentu działacze poddaliśmy się indiańskim pląsom i pohukiwaniom wierząc, ze uwalniamy się z nagromadzonych w środku napięć itp.,itd.

Przypominało mi się to wszystko, kiedy śledziłam życie Gregorego, bohatera powieści. Ten syn wędrownego mistyka (a może lepiej nazwać go kaznodzieją?) i rosyjskiej Żydówki, pokonujący trasy zdezelowaną ciężarówką wraz ze swoją ekscentryczna rodziną, aż do momentu uwięźnięcia w meksykańskim miasteczku, będzie jak gąbka nasiąkał wszystkim, co się w USA i na świecie kłębiło w sferze ducha, idei, filozofii i niezliczonych religii, jakie się lęgły z dnia na dzień.

Erozja wiary zostawiła pustkę i głód, by ją czymś wypełnić. Wojna w Wietnamie odarła bohatera z wszelakich złudzeń o słuszności i sprawiedliwości polityki. Chyba nigdy przedtem nie czytałam tak porażającego opisu tego, co działo się w Wietnamie. Jest w tej książce i komunistyczny epizod. Wyznawca tej ideologii, bezgranicznie ufny w jej wartość i skuteczność, oddalony dostatecznie daleko od gułagów i dostatecznie impregnowany na prawdę tamtej rzeczywistości, pozostaje w powieści jedną z najbardziej czystych wewnętrznie postaci.

Ciekawe w tej powieści są portrety kobiet. Matka bohatera, Nora Reeves, pogrążona w religijno-filozoficznych fantasmagoriach, Olga – wróżbitka i znachorka, cudowna, świetlista meksykanka, Immakulada Morales, pełna miłości do każdego człowieka i każdego stworzenia, dwie zony Gregora, stanowiące przykład czegoś zatrważającego, a co polega na zupełnym zaprzeczeniu instynktu macierzyństwa. To zatracenie na rzecz egoizmu i wyzwolenia od jakichkolwiek powinności druzgocze psychikę dzieci. Córka pierwszej z nich, Margaret, zaniedbana, niekochana, pozostawiona własnemu losowi, idzie ku totalnemu zatraceniu.

„Niezgłębiony zamysł” nie jest lekturą jasną, lekką, klarowna, miejscami aż boli to dotykanie rozpaczy świata, dramatyczna walka o dostrzeżenie i ocalenie tego, co słuszne, dobre, dla czego warto żyć i warto umierać. Ciężko pisać o tej wielowątkowej, mądrej, z wyraziście zarysowanej postaciami książce. Polecam ja jednak gorąco pokoleniu od pięćdziesiątej dekady wzwyż, a i młodszym pokoleniom również, by zorientowali się, przez jaki gąszcze myśli, idei, doktryn przedzierali się ich ojcowie i dziadkowie.

Isabel Allende „Niezgłębiony zamysł” (El plan infinito), przełożyły Beata Fabjańska – Potapczuk i Agnieszka Rurarz,
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2004.

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Okładka wydania z 2004 roku