Wiersze drapieżne i prowokujące - na Walentynki

13.02.2014 Wiesława Siemszko-Zielińska

polecamy

Obrazek niżej podpisany
Wiesława Siemaszko-ZIelińska
Okładka książki pod red. Stefana Pastuszewskiego

Fragment recenzji książki: Wiersze drapieżne i prowokujące. Antologia. Instytut Wydawniczy Świadectwo. Bydgoszcz 1999.

(…) Kobiety w wierszach istnieją jakby poza światem rzeczywistym, uciekają w marzenia senne, dotykają nieba i księżyca. Liczą gwiazdy, sojuszniczki nieprzespanych nocy. Najczęściej pojmują miłość jako oderwanie się od ziemi: „Trzymaj mnie/mocno/odrywam się/od ziemi” (Julia Latus). Stale skazują się na jakieś niewyobrażalne cierpienie, popadają w stan przedziwnej melancholii, „bez odwrotu”. W zapamiętaniu jakimś, niemal w gorączce penetrują zastany świat, zadają pytania, zgłębiają odpowiedzi: „Świat się skurczył/kobieta się skuliła/czuje jego wibracje/lecz zakrywa łono/bo nie jest szczepem winnym/a on opoką na której zbuduje”, porównują, by w końcu skonkludować: „Czy o to chodziło/by wszystkie dary słabości/raz trysnęły nasieniem?”.

 Cytowane w książce utwory w mniejszym lub większym stopniu wynikają z mody, gustów krytyków lub wręcz inspirowane są własnym życiem. Tak więc pojawiają się zmysłowe obrazy i cielesne doznania lub niepełne szkice, lekko zarysowane muśnięcia duchowego kształtu. Wiersze Haliny Poświatowskiej są tego klasycznym przykładem. Jest w nich nie tylko głęboki ładunek emocjonalny, ale przede wszystkim zmysłowa cielesność. Poetka nie kreuje się, ona po prostu jest i staje się na oczach odbiorcy. Jej ból, nie ten wyimaginowany, metafizyczny, ale namacalny, narastający w niej staje się dla niej inspiracją. Poświatowska nie ucieka przed nim. Pogodzona, z godnością podejmuje wezwanie śmierci, zachłystując się nawet najmniejszą chwilą szczęścia: „Mój brzuch jest gładkim stawem/piersi – rozpromieniona woda/ugłaskać je – ugłaskać/dni pijane z niemocy/znajdzie moje zeschłe usta/i niechętnie i obco/mgliście je ucałuje – odejdzie”. Na przekór przeciwnościom losu cieszy się życiem, jego każdym drgnieniem. Jest od początku do końca prawdziwa i naturalna, choć jak żadna przed nią i żadna po niej tak dotkliwie nie została doświadczona przez los. Wyznaje: „Więc się oprę/o twoje ciało/i będę jak bluszcz/który ramię drzewa porasta” wierząc w bezgraniczne spełnienie miłości, w jedność ciała i duszy: „i będziesz mój/tak bardzo jakbyś nigdy/nie miał własnego ciała”. Miłość staje się dla poetki jedynym oparciem, jest nią całą: „mam ciebie w roztańczonej krwi/w zębach/nitkami nerwów związanych w supeł/czuję – złotą namiętność twego ciała (…) z końca aż do początku/i znów pośrodku ciebie/wspięta nad tobą/cała – w tobie” (wiersz: Mam ciebie). To duchowe i cielesne zespolenie jest jeszcze jednym doznaniem, zanim „przykryje nas kołdra ciepłego zmroku”. Temat staje się sam, dyktuje go życie. To prawda, choć bolesna w zderzeniu z prozą codzienności w wierszu Grażyny Rochny: „Ty wiesz -/ta róża i dekolt/koronki/makijaż (…) dla ciebie/dupku”, przyciąga, zadziwia i wzrusza. A wiersze Poświatowskiej mądre i dojrzałe poprzez swój dramatyzm pozostają zawsze prawdziwe i świeże.

Bólem, choć innego rodzaju, świadomie sprowokowanym przepojone są wiersze Barbary Rosiek, która jest „skazana/bez słów/martwieje”, która „kiedy nie tulisz/umieram/odchodzę i przychodzę/pod ścianę przepaści”. Cierpienie autorki, to tragedia zbuntowanego pokolenia, uwikłanego w czas trudnej egzystencji lat osiemdziesiątych.

Kim jest kobieta, tego nikt nie wie na pewno, a najbardziej ona sama, skoro mówi: „Być kobieta/- kiedy nie było wyboru (…) być kobieta/słodką uciechą łoża/i kufrem/wypełnionym/smutkiem miłości” (Danuta Klemczak: Być kobietą).

W tej przebogatej i różnorodnej gamie kobiecych wzruszeń i emocji nie sposób pominąć rozlicznych rekwizytów, tak bardzo przystających do miłosnych scenografii. U Haliny Poświatowskiej pojawia się lustro, w którym odbija się smutek, wynikający z samotności: „po co umyłam piersi/każdy włos z osobna/czesałam w wąskim lustrze/puste są moje ręce/łóżko”. Lustro staje się też oczami tłumu, zaszczuwającego kobiecą samotność (Bożena Pawełczyk: Włosienica) lub jest też uwiarygodnieniem upływającego czasu miłości w wierszu Marty Fox: Lustro.  „Najwięcej wie o mnie moja sukienka/kapelusz z tiulem którym zasłaniam oczy” pisze Małgorzata Fryc w utworze „Sukienka”. Owa sukienka „śmieje się” też „cichutko z mojej bezradności (…) /patrzę na nią ukradkiem – potem/ubieram się szybko by dać ci odpowiedz”. Wrażliwa poetka zdaje się wiedzieć, że wszystko wokół, najdrobniejszy szczegół współgra z naszym życiem. Tylko od nas zależy w jaki sposób i na ile zajmiemy go sobą. Jak czyni to po mistrzowsku Łucja Danielewska w wierszu „Bransoleta”, pisząc: „Czekałam na ciebie/ubrana jedynie/w bransoletę z turkusami/Jak mnie wyplączesz z ornamentów pozłacanego srebra/gdy wyłupiaste oczy kamieni/strzegą każdego twego ruchu”.

Zaabsorbowanie kobiecością we wszystkich możliwych jej aspektach, to temat niewątpliwie bardzo szeroki. Nie sposób zamknąć go w czasie i przestrzeni. W kobiecym pragnieniu miłości tyleż wzlotów, co upadków. Miłości dobrej i złej. Nieskończone morze prawdopodobieństw i niezgłębione możliwości twórcze. Nikt z piszących nie jest w stanie tak do końca zbadać i określić słów wypowiedzianych pod wpływem nastroju czy chwilowego podniecenia, bo „wszystko, cokolwiek się powie o kobiecie jest prawdą”, jak zauważył Balzak.

Metryczka książki (można znaleźć w Internecie i kupić, na przykład w księgarni Matras):

Wiersze drapieżne i prowokujące od Maryli Wolskiej do Jolanty Bujak: antologia

wybrał i wstępem opatrzył Stefan Pastuszewski.

1999 - Instytut Wydawniczy Świadectwo - Bydgoszcz

ISBN 8387531502

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Okładka książki pod red. Stefana Pastuszewskiego