Sprawozdanie z realizacji programu – podróż do grobu i muzeum Gerharta Hauptmanna na Hiddensee

21.06.2012 Redaktor

wyprawa w dniach 15 - 18 czerwca 2012 roku

Obrazek niżej podpisany
Zofia Prysłopska
Wsiadamy do autokaru, podróż się zaczyna
Postój w drodze do MiędzyzdrojówBracia Robert i Jarosław na statku płynącym do Kloster.Port w KlosterHiddenseeSzukamy grobu na cmentarzu w KlosterEwa Pelzer czyta swoje wiersze przy grobie noblistyMy i grób NoblistyWarsztaty literackie przy grobie pisarza, czyta Magdalena SzczębaraMuzeum na Hiddensee, dom mistrzaRazem przed domem Hauptmanna na HiddenseeKuratorka z Muzeum i nasza tłumaczka, Maria KłysPisarz a my w tylko w tle, w odbiciu lustraSłuchamy wykładu Pani HenningsNobel w marcepanieZaraz dostaniemy kawałek marcepanowego medaluZjadamy ze smakiem Nobla, Muzeum w HiddenseeEwa Pelzer czyta w miejscu pisarza swoje wierszeMagdalena i Wyspa Wielkiej Matki, w MuzeumW Muzeum Hauptmann pozwolono nam zrobić nieliczne fotkiObrazek z wyspy HiddenseeOdprawa przed spacerem, wyspaHidennsee, w drodze do Vitte, odpoczynek na plażyWspinamy się na wydmę w drodze do Vitte by spojrzeć na morzeHistoryczna zabudowa HiddenseeNasza dzielna grupa wspomagana MOPSemTypowy transport na wyspie HiddenseeOczekując na statek w Vitte, pijemy piwo i zakąszamy śledziem, koniecznie BismarckiemŚrodki transportu po wyspie HiddenseeNasz nocleg w StralsundzieStąd wypływał Hauptmann na wyspę, Stralsund portW Stralsundzie - tu parkujemy, proszę się nie zgubićZwiedzamy StralsundRheinsbergW RheinsbergZaraz otworzę butelkę ulubionego wina Gerharta Hauptmanna, sprzedawanego do dziś w Muzeum na wyspie

Jak Państwo, być może, się zorientowaliście, nasze Stowarzyszenie głęboko przeżywa rok hauptmannowski. Wśród wielu propozycji obchodów zaproponowaliśmy chętnym, nie tylko z naszej grupy, wyjazd do grobu pisarza i do Muzeum w jego domu letniskowym na wyspie Hiddensee, na północy Niemiec. Jest to podłużna wyspa, w kształcie, jak określiła jedna z uczestniczek programu, konika polnego, w pobliżu Rugii.

Podróż to dość daleka i skomplikowana, ale nasza grupa składała się z dzielnych wielbicieli Gerharta Hauptmanna, więc daliśmy radę, zarówno podgrupa niepełnosprawnych, których udział dofinansowało Miasto Jelenia Góra poprzez MOPS, jak i całość, wsparta znacząco przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. Każdy sobie zapewnił wyżywienie i bilety wstępu do zwiedzanych obiektów. Wszystko zagrało jak należy.

Niektórzy z nas zaczęli podróż już 14 czerwca wieczorem, a wyjazd autokarem Krychy w stronę Bałtyku rozpoczął się rankiem 15 czerwca. Listę uczestników sporządzaliśmy w konsultacjach z Muzeum w Jagniątkowie, ogłoszenie o naborze wisiało na naszej stronie internetowej przez wiele dni.

Ruszyliśmy w trasę, pewni bezpiecznej jazdy, gdy kierowcą był doświadczony i uczynny Staszek Ogrodowczyk. Po wielu godzinach podróży dojechaliśmy do miejsca pierwszego noclegu, do Międzyzdrojów. Międzyzdroje to kurort polski, lecz położony przy granicy z Niemcami, jego klimat pozwolił nam już wstępnie zrozumieć pociąg pisarza do bałtyckich pejzaży. Spacer wzdłuż brzegu morza, wizyta w smażalni ryb, przymierzanie stóp do tych odbitych na stałe w Alei Gwiazd, a potem – biesiada literacka przy drewnianym stole ośrodka kampingowego Gromady, zaraz za wydmami. Spieraliśmy się o wizje Hauptmanna, a Halinka Paś opowiedziała nam wiele ciekawych faktów z życia Marii Konopnickiej, tłumaczki Hauptmanna na język polski. Był to dzień meczowy Euro 2012, z wyrozumiałością potraktowaliśmy entuzjazm kibiców, może i trochę za głośno wyrażany, ale uzasadniony.

Następnego dnia ruszyliśmy dość wcześnie, by zdążyć na statek do Hiddensee. Najpierw czekała nas przeprawa promowa w Świnoujściu, potem droga po stronie niemieckiej do Stralsundu, który obejrzeliśmy prawie z „lotu ptaka”, bo przejechaliśmy dwa razy pięknym i imponująco wielkim mostem łączącym stały ląd z wyspą Rugią. I już cieszyliśmy się na zwiedzanie tego miasta nazajutrz. Bo stąd musiał ruszać Hauptmann na swoją ukochaną Hiddensee.

Dojechaliśmy do portu w Schaprode, skąd jest regularne połączenie z Hiddensee. Było mało czasu, ale po wykupieniu dość drogich biletów, za to na cały dzień ważnych, wsiedliśmy na statek i popłynęliśmy do Kloster. Podróż była wygodna, morze spokojne, ptactwo latało szukając pożywienia, a my przy spóźnionym śniadaniu w restauracji przygotowywaliśmy się do głównego punktu programu, oczywiście spotkania z pisarzem.

Po wpłynięciu do Kloster, miejscowości, w której Hauptmann miał swój dom, obecnie muzeum, gdzie jest jego grób, natychmiast poczuliśmy tajemniczy urok tego miejsca. Hiddensee to dawna słowiańska Chycina, która ma długość ok. 17 km, rozpięta południkowo. A jej szerokość jest zmienna, wynosi od 250 m w najwęższym miejscu do 3,7 km w najszerszym. Mieszka tam na stałe około 1100 osób, ale przybywa wielu turystów w okresie letnim. Wchodzi w skład parku narodowego i jest całkowicie wyłączona z ruchu samochodowego. Od razu rzuca się w oczy mnóstwo rowerów i rowerzystów, popularne są przejażdżki wozami jak za czasów Noblisty. Wiemy, że jest tam uniwersytecka stacja ornitologiczna i latarnia morska na półwyspie Gellen, ale tych atrakcji nie mieliśmy w planie tym razem.

Najpierw odbyliśmy krótki spacer na cmentarz, gdzie pochowany jest dramaturg i powieściopisarz niemiecki o rodowodzie karkonoskim, Gerhart Hauptmann, ale także reżyser operowy Walter Felsenstein i tancerka Gret Palucca. Grób pisarza ozdabia prosty kamień, przywieziony tu w 1951 r. przez młodych wielbicieli talentu noblisty, ze skromnym napisem: Gerhart Hauptmann. To wystarczy. Wszyscy powinni wiedzieć, jak wiele jest treści w tym imieniu i nazwisku.

Ciągną tam wycieczki turystyczne, głównie niemieckie, musieliśmy chwilę poczekać, by mieć go dla siebie. U jego stóp jest pochowana Margarete, która przeżyła męża o wiele lat. On zmarł w 1946 w swoim karkonoskim pałacyku, a ona w roku 1957 w Niemczech, pochowana tutaj w 1983. Pomodliliśmy się za jego duszę przy grobie, a potem w cmentarnej kaplicy. Deklamowaliśmy Mu wiersze, napisane z inspiracji Jego utworami. Pozdrowiliśmy Go z Karkonoszy, zapewniliśmy, że ciągle jest nam bliski, że bardzo go cenimy.

Dalszy spacer doprowadził nas do Jego domu, do Muzeum.  I znowu wiele pozytywnych wzruszeń. Przyjęła nas Pani Mary Hennings, która z niezwykłą fachowością pokazała nam całe muzeum i opowiedziała jego historię. Od roku 1994 dom pisarza jest w opiece Fundacji, którą założyła jego synowa, Annalise Hauptmann.

W muzeum zobaczyliśmy wszystkie miejsca, gdzie żył i tworzył pisarz, gdzie przyjmował gości, kupiliśmy wino, które do dzisiaj dostarcza ten sam producent, zostaliśmy poczęstowani specjalnym jubileuszowym medalem noblowskim, wykonanym z czekolady i marcepana, nie wolno bowiem wybijać duplikatów w metalu. Magdalena Szczębara, która jest autorką referatu na temat współczesnego odbioru jego dzieł i zafascynowana Wyspą Wielkiej Matki (powieść utopijna z 1924 r.) sfotografowała się pod obrazem, który jest ilustracją i był inspiracją pisarza przy pisaniu powieści. Ewa Pelzer stanęła przy pulpicie gospodarza i deklamowała wiersze Jemu poświęcone. Dostaliśmy specjalne pozwolenie na zrobienie fotografii. Słuchając przewodniczki oraz naszej tłumaczki, Marii Kłys, widzieliśmy w wyobraźni jak Gerhart spaceruje wzdłuż plaży, wymyśla wątki dramatów i powieści, a wieczorem dyktuje swojej sekretarce, spacerując korytarzem łączącym stary dom z wytworną przybudówką. Potem siada z przyjaciółmi, delektując się miejscowym winem, z Margaretą naprzeciwko swojego honorowego miejsca przy stole gościnnym. Fotel żony jest okazalszy, a pisarza nieco mniejszy, za to na honorowym miejscu przy stole. W nocy, gdy pisarz jeszcze czytał i notował w swojej sypialni, Margarete mogła przez małe okienko w swoim pokoju sprawdzać jego wierność i prosić o pomasowanie stóp.

Dostaliśmy w prezencie plakaty, kupiliśmy kilka pamiątek, fotografowaliśmy jak najwięcej. Obie Panie, Dyrektor Muzeum, Pani Francizka Ploetz i Pani kustosz Mary Hennings wybierają się jesienią z wizytą na Dolny Śląsk, już więc cieszymy się na spotkanie.

Poszliśmy dalej, w kierunku południowym, rezygnując z części północnej wyspy, gdzie jest malownicza latarnia morska i gdzie są efekty niebezpiecznej erozji, zagrażającej istnieniu wyspy (alarmujące artykuły ukazały się na początku tego roku).

Idziemy dalej tą wąską częścią wyspy, która nie ma więcej niż 300 metrów szerokości. Spacer jest przyjemny, dookoła stare, niskie domki, mijają nas wozy wożące turystów, dla odpoczynku przysiadamy na kamieniach na plaży, wsłuchując się w szum tych samych fal, które towarzyszyły Hauptmannowi w jego twórczych spacerach.

Dochodzimy do miejscowości Vitte, z której odchodzą statki-promy do Schaprode i do Stralsundu. My udajemy się do Schaprode, ale przedtem spacerujemy, zjadamy obiad, delektując się miejscowymi przysmakami, w porcie smakujemy śledzie „Bismarcki”. W Vitte osiedliło się dziś wielu artystów, głównie malarzy. Bo pejzaż jest tu refleksyjny, malowniczy, spokojny.

Krótka podróż do Schaprode, tym razem tylko pół godziny i wsiadamy do naszego busa, a Pan Staszek wiezie nas do Stralsundu. Miasto to jest starym hanzeatyckim portem, zostało wpisane na listę UNESCO z powodu wielkiej wartości zabytków dziedzictwa kulturowego. Jest stolicą powiatu, do którego należą obie odwiedzone przez nas wyspy. Początkowo było to miasto słowiańskie, potem zajęte przez Niemców przyjęło nazwę, która oznacza cieśninę morską. Po odrzuceniu komunizmu zostało wzorcowo odrestaurowane. To stąd pochodzi słynny śledź Bismarcka. Mamy tu wiele zabytków, m.in. Ratusz, kościół św. Mikołaja, całe Stare Miasto przecież, port. Słynne jest oceanarium, wielki browar itd. W Stralsundzie zachowała się stosunkowo duża część średniowiecznych murów miejskich oraz dwie z 11 bram miejskich. Ale zwiedzamy miasto dopiero następnego dnia, dziś jest zbyt późno, kwaterujemy w wygodnym i czystym Jugend Herberge. Do późna oglądamy mecz o wszystko, między Polską i Czechami, EURO 2012 ciągle nam towarzyszy.

Następnego dnia ruszamy w kierunku Jeleniej Góry, ale najpierw zachwycamy się Stralsundem. Patrzymy na port z punktu widokowego i wyobrażamy sobie Hauptmanna, który z rodziną wsiada do niewielkiego stateczku i udaje się w podróż do swojego domu na Hiddensee.

Obchodzimy spacerem uliczki zabytkowej części stolicy powiatu, do którego należą wyspy i rozległy park narodowy.

Kolejny przystanek w podróży to Rheinsberg, także związany ze sztuką i literaturą. Pamiętamy, że nasza podróż jest podróżą literacką.

Znany pałac Rheinsberg był pierwotnie średniowiecznym zamkiem warownym, otoczonym fosą. Od 1734 roku był przebudowywany dla następcy tronu Fryderyka, aż stopniowo z biegiem kolejnych dziesiątków lat, wzniesione zostały: park pałacowy, dom dworzan i teatr pałacowy. Dzisiaj siedzibę ma tutaj Akademia Muzyczna, której koncerty znane są poza granicami landu. Ponieważ Rheinsberg stanowi wspaniałe kulisy dla muzyki klasycznej, co roku odbywają się tutaj: w czasie Wielkanocy - Świąteczne Dni Starej Muzyki, na Zielone Świątki - Dni Muzyki Rheinsberg oraz od czerwca do sierpnia Opera Muzyki Kameralnej Rheinsberg. W pałacu znajduje się również miejsce pamięci Kurta Tucholskyego. Jego "Książka z obrazkami dla zakochanych" ("Bilderbuch für Verliebte") oznacza dosłownie wizytę w Rheinsbergu.  Odpoczywamy, zachwycamy się pięknem otaczającej miasto przyrody, mamy ochotę na operowe przyjemności, lecz czas goni. Jemy posiłki w restauracjach i barach, kupujemy pamiątki, zwłaszcza wyroby z pięknej porcelany, z której miasto słynie od wieków.

Wsiadamy do autobusu i ruszamy radośni do Jeleniej Góry. Dojeżdżamy zgodnie z planem, bo jakby inaczej, gdy mamy doskonałego kierowcę. Część grupy do domu dotrze dopiero następnego dnia. Grupa osób niepełnosprawnych najwcześniej się położy spać, spisali się zresztą znakomicie.

Deutsche Version

Polecamy stronę internetową Muzeum na Hiddensee

A przede wszystkim przeczytaj wiersz Ewy Pelzer napisany o świcie

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Wsiadamy do autokaru, podróż się zaczyna * Postój w drodze do Międzyzdrojów * Bracia Robert i Jarosław na statku płynącym do Kloster. * Port w Kloster * Hiddensee * …więcej