Polecam do czytania w łóżku i niekoniecznie w łóżku

07.04.2013 Krystyna Susabowska

Spać z sowami

Obrazek niżej podpisany
n
Kuna za kaloryferem wydanie II

W nawiązaniu do intrygującego tytułu felietonu Pani Redaktor, zamieszczonego w Strumieniach, czyli: „Z kim idę do łóżka” uważam, że odpowiedni tytuł zawsze jest zachętą do dalszego czytania, ale ostatnio moi autorzy, dyżurujący na stoliku, nie nadają się do takiej dwuznaczności. Natomiast różne zwierzaki, jak na przykład sowy - jak najbardziej. Wystarczy przeglądać książkę Adama Wajraka – „Kuna za kaloryferem”, żeby się zachwycić zdjęciami stworzeń, które autor leczył, nie tylko sam, wychowywał i oswajał z wolnością, a nade wszystko opisał swoje z nimi perypetie, a tymi opisami zachwycił nawet Wisławę Szymborską.

I co ja tu mogę? Fotografia śmiejącego się bociana - wyjątkowa, a o sowach uszatych warto wiedzieć, że te ich nibyróżki na głowach to nie są uszy, jakby się wydawało, ale pęczki piórek. I - jakie jeszcze sowa ma piórka? – Wyjątkowe, bo to uciszacze, ażeby bezszelestnie latać, nie wzbudzając podejrzeń gryzoni. Wzruszyło mnie opowiadanie o wychowywaniu wydry – Julek jej na imię, wespół z Nurią Selva Fernandes, hiszpańską biolog oraz wieloma mieszkańcami Puszczy Białowieskiej. Nikt nie jest tam bezimienny, tak samo, jak opisywane zwierzaki. Traktuje się je bez kokieterii, po ojcowsku.

Wzruszającą historię przyjaźni, leczenia, wychowania Julka – wydry Wajrak mógł opisać dopiero po dłuższym czasie od rozstania, które wynikło z przekazania samczyka do odpowiedniego środowiska i pod dobrą opiekę w Holandii.

Okazuje się, że nazywanie nieprzejednanych kobiet „ ty wydro”, bierze się od bardziej agresywnych samic tego gatunku. Z ciekawostek wartych odnotowania: hodowanie oswojonej wydry nie zawsze kończy się powodzeniem, na przykład nie udało to się naszemu kochanemu Królowi Janowi III Sobieskiemu. Pisze A.Wajrak, że „wyłudził” on tę wydrę od Paska, ale pechowy i głupi dragon zatłukł ulubione zwierzę Króla, a ten wymierzył zabójcy tę samą okrutną karę. Nie tylko wydry, bociany czy sowy tak mnie zachwyciły. Czytam, oglądam, mam sporo radości i jeszcze więcej wiedzy nabytej mimo woli. Nie liczcie na pożyczenie.

Oto co napisała Wisława Szymborska (przedruk z http://ksiazki.okazje.info.pl), cytat jej wypowiedzi znajdziecie Państwo na ostatniej stronie okładki:

Kuna za kaloryferem doczekała się drugiego wydania. Książka dziennikarza Gazety Wyborczej, przyrodnika Adama Wajraka i biolog Nurii Selvy Fernandez jest dowcipną i pełną ciepła opowieścią o ratowaniu zwierząt, które inaczej czekałaby śmierć. Wszystko zaczęło się od wrony Kra pisklaka znalezionego przez Wajraka na warszawskim Żoliborzu. Potem było gospodarstwo w Teremiskach leżących w pobliżu Puszczy Białowieskiej, a w nim m.in. boćki Kuternoga oraz szalony Declan, wydra Julek, która została holenderskim skarbem narodowym, i gromada sów wielbicielek dnia. Z pełnej humoru książki dowiemy się również, jak witają się bociany, co robić, gdy marzną im stopy i na czym polegał kuni horror, z jakim musieli zmierzyć się przyrodnicy. Obecne wydanie Kuny za kaloryferem zostało uzupełnione o jeden rozdział. Przeczytamy w nim m.in. o sprytnym żebraku, czyli srokoszu Pidonie, oraz często naburmuszonej kruczycy Kurze. Atutem fascynującej opowieści o zwierzętach i próbach poznania ich zwyczajów są piękne zdjęcia wykonane przez oboje autorów.

Tylko sobie nie myślcie, że są to jakieś błahe historyjki o zwierzętach. Wajrak potrafi opowiadać tak, że każde zdarzenie staje się ważne, dramatyczne i jedyne w swoim rodzaju. Taka umiejętność to dar rzadki, nie każdemu pisarzowi dany. WISŁAWA SZYMBORSKA

Szczegóły wydawnicze:

Kuna za kaloryferem

Autor: Wajrak Adam, Fernandez Nuria Selva

Wydawca: Agora

Data premiery: 2011-05-12

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Kuna za kaloryferem wydanie II