Odpust w Borowicach przy kaplicy św. Jana z Dukli

08.07.2017 Danuta Mysłek

lipcowe spotkanie

Obrazek niżej podpisany
Danka lub Maria
ks. Kazimierz Zborowski, pijar od św. Jana z Dukli
Odpust w kaplicy J. z DukliOdpust w kaplicy J. z DukliOdpust w kaplicy J. z DukliOdpust w kaplicy J. z Dukli

Członkowie Stowarzyszenia poszukując inspiracji do tworzenia i bodźców do samorozwoju znaleźli się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i towarzystwie w pewną lipcową sobotę. A gdzie i z kim, wyjaśnię poniżej.

Dzień ósmy lipca dla Ali, Danuty, Ewy, Klemensa, Marii, Michała, Uli i Zbyszka był dniem dopieszczania podniebień dobrym jadłem i piciem, poznawania nowych ludzi i nowych tradycji. Ale przede wszystkim, dzień ten był wydarzeniem duchowym, w drugiej kolejności towarzysko - turystycznym.
Umówiliśmy się na godzinę piętnastą w Hotturze, oczywiście ustalając kto kogo zabiera i pilotuje, jako że Ewa z Opola, urlopując na naszych terenach ze swoimi bliskimi: Edmundem, Bożenką i Małgosią jechała tą trasą po raz pierwszy. Niestety, Staszka problemy ze stopą dały znać o sobie już w przeddzień marszu do kaplicy św. Anny i uniemożliwiły mu radowanie się z nami tym oczekiwanym dniem. Rozpoczęliśmy go od posiłku.
Zjednoczeni w modlitwie, którą poprowadził Andrzej, zasiedliśmy do pięknie nakrytego stołu w Hotturze. Po obiedzie każdy z nas dokonał autoprezentacji, a niektórzy pod wpływem wypowiedzi współbiesiadników uznali, że muszą dopowiedzieć więcej, zabierając głos po raz wtóry. Czas szybko i w miłej atmosferze nam upłynął. I tak nadeszła pora na wyruszenie do najwyżej położonego obiektu w Borowicach – kaplicy, którą dzięki Ewie i Andrzejowi Jackiewiczom uczyniono miejscem kultu. W wyremontowanym i przystosowanym na ten cel starym obiekcie zgromadziło się tego dnia około siedemdziesięciu pielgrzymów. Byliśmy pełni uznania i podziwu dla Edmunda i Zbigniewa, którzy postanowili z nami pokonać całą trasę pieszo – był to dla nich niemały wyczyn, jako że obaj mają ograniczenia sprawnościowe. Nikomu nie był straszny deszcz, który rosił podczas wędrówki, ale byłby utrudnieniem podczas agapy po eucharystii.
Uprzedzając fakty, powiem, że po komunii, a przed przystąpieniem do ucałowań relikwii, przez wąskie otwory okienne wkradło się słońce i tak już do końca dnia jaśniało na niebie.
Maleńki znak radości św. Jana z Dukli?

Głównym celebransem mszy odpustowej był ks. Kazimierz Zborowski, pijar (z łac. "pius", co oznacza "pobożny" ) od św. Jana z Dukli, pozostałymi koncelebransami byli: proboszcz parafii Sosnówka a zarazem gospodarz tych uroczystości - ks. Robert Kocioła, ks. prof. Mirosław Drzewiecki z Wrocławia, pijar o. Grzegorz Sekuła z Cieplic i ks. Bogdan Giemza z Trzebnicy. W uroczystości uczestniczyły również siostry boromeuszki z Trzebnicy.

Kim był i jak żył Jan z Dukli?

W największym skrócie: Jan urodził się w Dukli k. Krosna, żył w XV wieku, Papież Klemens XII ogłosił Jana z Dukli błogosławionym w roku 1733, a Jan Paweł II kanonizował błogosławionego z Dukli 10 VI 1997 r. na lotnisku w Krośnie – w tym roku zatem przypadł jubileusz 20 lecie Jego kanonizacji.
Zapisał się w kartach historii jeszcze jako młodzieniec – samotnik, żyjący pod górą Cergową nieopodal dukielskich lasów. Czy przez modlitwę oraz samotność chciał wyrobić sobie właściwe spojrzenie na sprawy otaczającego go świata i być blisko Boga? Swoją posługę kapłańską rozpoczął w klasztorach franciszkańskich, następnie dwadzieścia jeden lat przebywał u bernardynów. Pełen zasług, zmarł we Lwowie 29 IX 1484 r. Przy grobie św. Jana modlili się nie tylko katolicy, ale także prawosławni i Ormianie, otrzymując liczne łaski. Wstawiennictwu św. Jana przypisuje się cudowne ocalenie Lwowa w roku 1648 przed wojskami Bohdana Chmielnickiego, napierającymi na miasto.
Współczesny człowiek, zagoniony, często też zagubiony w chaosie dnia codziennego, spieszący się nawet w niedziele i święta. Człowiek nie ma czasu na życie z Bogiem, brakuje mu ciszy, skupienia, co nie służy przecież racjonalnym wyborom życiowym. Św. Jan prezentuje swój charyzmat przez „ducha modlitwy, któremu wszystko inne służyć powinno”. Po modlitwie, w życiu św. Jana, drugie miejsce zajmowała nieustanna praca - przygotowania do kazań, dyżury w konfesjonale oraz praca fizyczna. Nie zaprzestał tej pracy nawet w starszym wieku, pomimo utraty wzroku i choroby nóg. Zatapiał się w rozważaniu tajemnic Bożych, kiedy to wszyscy bracia już byli pogrążeni w głębokim śnie – on wówczas prowadził osobiste rozmowy z Bogiem, kontemplując. Świadkowie procesu beatyfikacyjnego w XVII wieku zaświadczają, że Jan podczas swojej modlitwy kontemplacyjnej popadał w zachwyt, a jego twarz promieniała. Tak, jak kaplica w Borowicach, kiedy wdarły się do niej promienie słońca.

Podczas nabożeństwa wspomniano, że Bóg obdarzył św. Jana cnotami pokory i cierpliwości. Abyśmy wzajemną miłością, wyrozumiałością i życzliwością stali się budowniczymi tak ładu społecznego, jak i harmonii w rodzinach, w których niestety jest dużo agresji.
Z wielką radością naładowani pozytywną energią zasiedliśmy do odpustowego poczęstunku. Głównym sponsorem tego pikniku byli państwo Ewa i Andrzej Jackiewiczowie. Jadła i picia nie zabrakło, stoły się uginały od ciast, kiełbasek, kaszanki, pysznej herbatki z pokrzywy, nie zabrakło też antałka różanego wina, którego fundatorem był sąsiad państwa Jackowskich, Andrzej Świętek. Wyborne wypieki miejscowych pań rozchodziły się jak przysłowiowe „ciepłe bułeczki”. Nikomu nie było śpieszno kończyć to odpustowe biesiadowanie. Choć brzuchy były pełne i niektórzy prosili, by zrezygnować z kolacji, odpowiadałam - warto przedłużyć to spotkanie o wcześniej zamówioną kolację.
W drodze powrotnej do Hotturu, zarażeni zapałem Uli, zbierającej dziurawiec, zaczęliśmy zbierać dorodną leśną miętę. Wracaliśmy szczęśliwi z naręczami ekologicznych ziół.
W Hotturze, jak zwykle, czekano na nas z obficie zastawionym stołem.
Stół kusił kolorami i asortymentem, każdy z nas coś przekąsił, jednogłośnie stwierdziliśmy, że naleśniki były dopełnieniem całodniowego ucztowania. Towarzystwo po kolacji rozśpiewało się, a z sali kominkowej płynęły piosenki biesiadne, niesione echem czystego górskiego powietrza.
To był piękny dla nas dzień - dzień budowania relacji i przebudzenia duchowego.

Korzystając ze spotkania, w hotelu Hottur z Klemensem Grzesikiem - naszym członkiem, zaproponowałam, byśmy zorganizowali warsztaty, doskonalące sztukę pisania. Pomyślałam, że dobrze by było poprowadzić je w terminie zbiegającym się z odpustem w borowickim kościele wyznaczonym na dzień 13 października.
Co Państwo sądzą o mojej propozycji?

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: ks. Kazimierz Zborowski, pijar od św. Jana z Dukli * Odpust w kaplicy J. z Dukli * Nasi młodzi przyjaciele Martyna i Andrzej Migdalscy, rodzice Marysi,młodej poetki. Obok O.Grzegorz Sekuła, cieplicki pijar. * Andrzej Jackiewicz serwuje młode wino od Andrzeja Swiętka, borowicko-karkonoskiego sąsiada. * Przemawia Maria Suchecka w sali kominkowej Hotturu