O nocy nocą

09.11.2013 Wiesława Siemaszko-Zielinska

wiersze Bożeny Budzińskiej

Obrazek niżej podpisany
Wiesława S-Z
Landrynkowy areszt

 

Poetycki tomik Bożeny Budzińskiej, to kolejny w jej twórczości niezwykły kunszt obrazowania. Ale jego tytuł jest nie tyle przekorny, co prowokujący. "Landrynkowy areszt", słodki? Ale za jaką cenę? Czy rozkosz ta jest dla ciała czy duszy? Poetka przywołuje bajkę, tak jakby chciała na zawsze zatrzymać czas beztroskiego dzieciństwa. Chwile szczerych wzruszeń, uśmiech dziecka, które przecież nigdy w nas nie umiera, tyle że obrasta kimś nowym. Budzińska wychodzi naprzeciw marzeniom. I choć bajki jej "giną za wiarę" pozostaje sobą, wierzy, że w dzisiejszym, zakłamanym świecie "pobojowisku" z "kąskami morału", na którym żerują bezdomne zwierzęta znajdzie się "schronisko dla bezdomnych bohaterów" i ktoś, kto będzie jeszcze walczył nawet "wszystkimi zmyślonymi  zębami".

   W świecie doznań Bożeny Budzińskiej nie ma miejsca na banał czy tuzinkową tandetę. Nie przetłacza, jak inni nadmiarem kuszącej zieleni, ani ujmującym śpiewem ptaków. W poezji tej przebijamy się przez betonową dżunglę, wsłuchujemy w jej odgłosy, czujemy jak pulsuje życie, jak trwa odwieczna walka o byt. To miasto się przed nami odsłania, straszy w "zamkniętych bramach", pobiera klucze "do ciemnych bram". Miasto nocą staje się dla poetki szczególnym sposobem obrazowania. Noc uosabia też nie spotykany dotąd rodzaj niezwykłej wrażliwości na świat i ludzi: "Przeznaczono mi miejsce najboleśniejsze: (żyć pośród żywych) na ławie nieba z numerowanymi chmurkami", podkreśla ze smutkiem, konstatując w puencie wiersza: "przeznaczono mi miejsce najczulsze: rosę, pot i czuwanie/gdziekolwiek będziesz" (Noc LVI). Wiedziona jakąś tajemną siłą instynktownie niejako wyczuwa zwątpienie tu i teraz, pisząc: "gdy czas zbliża się do narożnika/od wieków przekonuje ludzi/do swojej topornej kwadratury/przesilając nadaremnie/a oni uparcie rzeźbią koła/jakby chcieli w nich uwięzić własną nieskończoność/łudzą się jeszcze naiwni/że odnajdą wyspę na której śmierć sprzedaje parasolki" (Noc XIX). Ton rozgoryczenia i bolesna prawda o człowieku uwikłanym w ciasne dogmaty potwierdzają zakłamany sens znaczeń, gdzie nawet język bywa "spłukany pod prysznicem goryczy"

   Czytając wiersze Bożeny Budzińskiej przenosimy sie w świat niepowtarzalny, by zaznaczyć swoje miejsce. "Oto kraina potrzebna nie tylko zwierzętom/tam wygnani bogowie i muzycy/siekierami dźwięków obalają Wieżę Babel". Chciałoby się zamieszkać w tym zaczarowanym świecie, wolnym od obłudy, wszelkich udawanych pozorów. Zagościć w nim na dobre, z dala od bogów "niech sobie wynajmą/własne państwo/cele brytów i rządy; niech każdy znajdzie właściwe dla siebie miejsce/byle dali nam spokój (...) zwyczajnie pozwolili odpocząć" W cukierkowym areszcie wszystko się pomieszało. Trudno cokolwiek zbudować, a może nie warto, skoro o wszystkim decydują "sędziowie wrogiej sceny". I nawet noce "kobiety (...)/krzyczą więdną jak porzucone kapelusze (...)/jak odrzucone jak Gwiazdy z zatkanymi ustami krocząc". W poezji Budzińskiej Noc posiada swój zwielokrotniony wymiar, wymiar eschatologiczny. To wędrówka w głąb siebie aż po nieskończoność. To czas tworzenia, smutek i rozczarowanie, że jeszcze tyle myśli "które nie zmieściły się do księgi/i opadły z róży iskrami". I tylko nocą pojawia się mężczyzna. Spływa do wiersza w określonym celu i w właściwej sobie roli: "Noc - mężczyzna ostrzegł spocony" (Noc VII). Mężczyzna stworzony niejako na użytek własny, z ciała odpowiednio wykorzystanego w zależności od potrzeb: "niech na jesień będzie/zupełnie gotowy/ot jeszcze jedną/konfiturą w słoiku", z duszą trochę pomalowaną "choćby na granatowo". Poetka nie idealizuje mężczyzny, odbiera go raczej instrumentalnie, z humorem i nutką ironii, tak na wszelki wypadek stawia na półce i ściąga na czas chwili "słodkiej rozkoszy".

Oryginalność i bezkompromisowość świata przedstawionego jest w poezji Bożeny Budzińskiej niewiarygodnie zadziwiająca, ale też i niesamowicie szczera. Poetka mówiąc językiem podmiotu lirycznego nie kreuje się, po prostu wie, że nie będzie starą kobietą "zdrową i pomarszczoną/takim upieczonym żywcem pomidorem/wolę od razu dać dwa obale/ten rodzaj kokieterii łatwo mi wybaczą/mniej przebiegłe cienie". Z właściwą sobie też pewnością dodaje w końcowym dwuwersie: "a kiedy ze mną zatańczy (...)/jego dłoń nie będzie zimna". Taki sposób postrzegania życia dowodzi nie tylko o niezwykłości poetki, ale jej wyjątkowej wrażliwości, na którą skazani są nieliczni wybrańcy poetyckiego kunsztu.

 

Tytuł: Landrynkowy areszt
Autor: Bożena Budzińska
Wydawnictwo: Świadectwo
ISBN: 83-87531-91-X

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Landrynkowy areszt