O Karkonoszach z nutką liryzmu

11.01.2012 Jan Owczarek

twórczość Elżbiety Śnieżkowskiej-Bielak

W okresie powojennym niezbyt wiele powstało książek literackich, które tematycznie byłyby osadzone w Karkonoszach. Mamy pojedyncze teksty, ba nawet almanachy lokalne, w których obecna jest tematyka karkonoska, natomiast całe utwory lub zbiory tekstów jednego napisanych jednym piórem poświęcone Karkonoszom łatwiej spotkamy w twórczości autorów czeskich czy – żyjących dawniej w Karkonoszach – pisarzy i poetów niemieckich. Pierwszym zwiastunem polskim jest wydany w latach siedemdziesiątych przez Ossolineum cieniutki tomik poezji Łucji Danielewskiej pt.”Liryki karkonoskie”. Dlatego może cieszyć pojawienie się zbioru opowiadań Elżbiety Śnieżkowskiej – Bielak, których wydarzenia osadzone są w Karkonoszach lub u ich podnóża, a same góry nie są tylko obojętnym tłem, bowiem autorka czyni je konstytutywnym elementem fabuły. Bez Karkonoszy losy bohaterów potoczyłyby się inaczej, albo pewne zdarzenia w ogóle by nie zaistniały. Tytuł całości „A w Karkonoszach – serce” – będący także tytułem jednego z opowiadań – wymownie wskazuje na rolę karkonoskiego pejzażu, który staje się także przestrzenią wewnętrzną.

     Bohaterkami opowiadań Śnieżkowskiej – Bielak są kobiety dojrzałe, czasem ciężko doświadczone przez życie, pragnące miłości i miłość tę znajdujące, zmuszone do twardego stąpania po ziemi, ale niepozbawione wrażliwości i trochę poetyckiej refleksyjności.

„Jadąc autobusem syciła oczy słońcem wschodzącym nad Karkonoszami i czuła, że wraca z bardzo daleka. Wraca do domu, który choć jeszcze nie był jej znany, ale był tu, gdzie zawsze chciała żyć, blisko drogich sercu stron, blisko gór, świerkowych lasów i tych klimatów, które znała od dziecka. Tutaj wszystko ją cieszyło i nic nie wydawało się jej straszne. Tu w Karkonoszach była u siebie. Była w domu.” – to uczucia bohaterki opowiadania „Do domu”, matki dwójki dzieci, która z przyczyn ekonomicznych niegdyś wyjechała z mężem do dużego miasta na Górnym Śląsku, a teraz – po rozstaniu z mężem z powodu jego zdrady – wraca w rodzinne strony. Znajomy pejzaż dodaje otuchy. Bohaterka niczym mityczny Anteusz w kontakcie z rodzoną ziemią nabiera siły do walki z przeciwnościami losu.

     W Karkonoszach też osadzone są niewesołe doświadczenia bohaterki opowiadania „dom pod lasem”. Zauroczona górami kobieta namawia męża do zbudowania domu na wzgórzu, a gdy nastąpiło ich rozstanie, zamiast się załamać, postanawia pozostać we wspólnie niegdyś budowanym domu. Bo właśnie ten dom z widokiem na Śnieżkę był czymś trwałym. Trwalszym od jej związku, od jej uczucia do niewiernego męża. Był owocem jej uczucia do karkonoskiej ziemi, które w odróżnieniu od uczucia do mężczyzny nie sprawiło jej zawodu:

„To była pomyłka – powiedział do siebie w duchu.- Ale ten dom pomyłką nie był. Był jej miejscem na ziemi, jest azylem i dziełem, które wprawdzie zaczęli wspólnie, ale ona je kończyła.[…] ten dom, ogród i góry, które tak kochała,  dodawały jej sił. Wiedziała, że wygra. Bo ona zdradzać nie umiała, ani ludzi, ani marzeń. A ten dom pod lasem był jej wielkim, zrealizowanym marzeniem!”

    Pesymistyczny wydźwięk ma też opowiadanie „Wschód i zachód słońca”, którego bohaterka jest pacjentką szpitala dla przewlekle chorych. Czytelnik dzięki kontekstowi może nawet zlokalizować ten rzeczywiście istniejący obiekt, który niegdyś był specjalistycznym szpitalem kolejowym w Szklarskiej Porębie Średniej. Nieszczęśliwy romans, którego tło stanowią szpitalna codzienność, może wywoływać skojarzenia z pełnymi zmysłowego pragnienia wierszami Haliny Poświatowskiej. W opowiadaniu pojawiają się piękne realistyczne opisy pejzażu karkonoskiego:

„Dzień wstawał jasny, upalny. Szła szosą prowadzącą ze Szklarskiej Poręby Dolnej do Średniej. Było jeszcze spokojnie i cicho. Ludzie śpieszący się do pracy przemykali od czasu do czasu, niekiedy przejechało jakieś auto. Patrzyła na las odsłaniający się zza gęstego pasma mgieł i na promienie słońca pieszczące delikatne gałązki. W oddali odezwał się dzwon kościoła franciszkanów. […] Usiadła na ławce. Patrzyła na Szrenicę, która na tle porannego słońca była jeszcze mroczna, jakby nocne sny jej nie opuszczały. Blask wschodzącego słońca był tak oślepiający, że jej ukochany szczyt zdawał się ciemną plama na tle złotego światła.

    Było cicho, tylko wiatr tańczył w świerkach rosnących opodal i kołysał zawieszonymi na wierzchołkach szyszkami.”

[…]

„Nad Karkonoszami zachodziło słońce, oblewając siniejące pasmo gór czerwonym blaskiem. Widziała, jak chowa się za granatowy grzbiet, pozostawiając purpurową smugę na niebie. Za chwilę i ona zbladła. Pierwsze gwiazdy pokazały się nad Szrenicę. Zmierzch kocim krokiem skradał się nad góry, las i wierzchołki świerków. I w jej sercu coś gasło bezpowrotnie.”

      Tytułowy „Wschód i zachód słońca” okazuje się nie tylko impresjonistycznym sztafażem fabuły, ale jest parabolą. Bowiem poranek niesie bohaterce opowiadania nadzieję na spotkanie z ukochanym, która narasta do momentu, gdy w telefonie komórkowym ukazuje się SMS, który przekreśla pielęgnowane od rana wyobrażenia o spotkaniu. Zachód słońca nad górami jest tylko nostalgicznym dopełnieniem smutku Anny. I chociaż nawet miejsce przeżyć bohaterki – przydrożna ławka - się nie zmienia, to widzimy radykalną różnicę w nastroju, budowanego przez autorkę na dwóch płaszczyznach – duchowej i zewnętrznej, w której pejzaż staje się odbiciem przeżyć zakochanej kobiety.

     Niektóre z opowiadań Śnieżkowskiej – Bielak mają klimat wspomnieniowy. Wyglądają na reminiscencje autorki. Do takich należy „Dom z dzieciństwa”. Anna Sadowska, bohaterka tego opowiadania, przystaje w trakcie spaceru przed domem swojego dzieciństwa w willowej dzielnicy Cieplic. Przywołuje obrazy pamięci z tamtego czasu. Dom ten sam ,ale sporo elementów uległo zmianie. W trakcie rozmyślań Anny podchodzi do niej starsza kobieta, jak się okazuje – Niemka, która też mieszkała niegdyś w tym domu. Będąc z mężem na kuracji w cieplickim uzdrowisku także odbywa nostalgiczne spacery po miasteczku, w którym żyła przed wojną. Mimo różnicy pokoleń, doświadczeń i trudności językowych między kobietami zawiązuje się nić przyjaźni, która ma zaowocować obiecanymi sobie wzajemnie odwiedzinami. Opowiadanie, można rzec, przedstawia banalną dość prawdę, że obrazów dzieciństwa nie da się zapomnieć i że zawsze będziemy do tamtego czasu tęsknić. Jednak autorce udało się  ukazać piękno wspomnień. Ale ważniejsze jest w „Domu z dzieciństwa” chyba to, że magia wspomnień potrafi zbliżać ludzi, wydawałoby się, tak bardzo się różniących, bo jej siłą jest tęsknota i nieulegająca zatarciu pamięć o dawnych szczęśliwych chwilach, o tym co w człowieku jest piękne i dobre. I że to wszystko ma związek z miejscem, w którym owo dzieciństwo się spędziło. Obie bohaterki – Anna i Helga – uniosły w daleki świat te same kochane miejsca  i ten sam krajobraz gór, ciemniejących na południe od ich dawnego domu.

      W opowiadaniu „Legenda” pojawia się inna starsza kobieta o imieniu Kunegunda, córka Polaka i Szwajcarki, mieszkająca samotnie w wykupionym w Sobieszowie mieszkaniu. Przypadkowa zbieżność jej imienia z imieniem bohaterki lokalnego podania o złej i okrutnej księżniczce z góry Chojnik wznoszącej się nad Sobieszowem przywołuje mimowolnie to skojarzenie i jest dyskretnie wkomponowane w intencje przedstawionych zdarzeń. Jednak bohaterka „Legendy” nie jest zła i okrutna. Jest nieszczęśliwą starą kobietą, samotną i pogodzona z losem, która znajduje odrobinę zrozumienia i współczucia u sąsiadki. Anna Bieżańska jest natomiast spełnioną w życiu rodzinnym osobą, pięćdziesięciotrzyletnią matką i babcią, która wie, że Kunegundzie Laube potrzebuje pomocy. Niemniej i sama główna bohaterka jest osobą, do której przecież Anna przybiegła po pomoc. Kunegunda jest bowiem zielarką, której szwajcarskie lata dały spore doświadczenie i wiedzę w tym zakresie. Wydaje się, jakby autorka kreując jej postać, modyfikowała jedynie wizerunek rzeczywiście żyjącej jeszcze niedawno zielarki, starszej Niemki, mieszkającej w górnej Sosnówce w pobliżu kaplicy świętej Anny.

     „Znalezisko ze Złotego Widoku” to opowieść o  związku poetki i malarza. Bohaterka po odejściu Jerzego, który – można przypuszczać – nadal darzy ją uczuciem, ale odchodzi, bo są jakieś sprawy do rozwiązania, samotnie spaceruje z psem w okolicy Chybotka w Szklarskiej porębie Dolnej. Zagląda na skalny występ Złotego Widoku, by podziwiać zawsze piękne Karkonosze. Wracając ze spaceru znajduje pióro ptaka; pióro dziwne, nieznane, co skłonna do poetyckich wyobrażeń uznaje za znak. Za symbol. Bo przecież pozostała jej twórczość, o której w liście napisał jej Jerzy („Nie jesteś sama. Masz przecież tę swoją poezję!”). W konkluzji opowiadania wyłania się refleksja o wartości tworzenia jako wielkiej wewnętrznej potrzeby. Ostatecznie jednak po lekturze tego opowiadania pozostaje osad smutku, choć z odrobiną nadziei.

       Inny za to charakter mają opowiadania „Na „Samotni” czy „A w Karkonoszach – serce”. Osadzone w scenerii gór przygody napawają otuchą. Podążająca do „Samotni” bohaterka wspomina swoje studenckie eskapady w grupie roześmianych studentów. Wspomina swój krótki górski miłosny epizod, po którym już nigdy nie spotkała poznanego w górach chłopaka. W schronisku zastaje sporą studencka imprezę i...mężczyznę, w którym rozpoznaje swoją rajdową miłość. Szczęśliwi bohaterowie spacerują nad Małym Stawem:

    „Założyliśmy kurtki i wyszliśmy. Na wrześniowym niebie wisiało mnóstwo srebrzystych gwiazd. Księżyc, jak przed laty, przeglądał się w Małym Stawie. Wzięliśmy się za ręce i poszliśmy nad brzeg. Nie mówiliśmy nic, oczarowani tą chwilą tak niespodziewanie podarowaną nam przez los”.

Niespodziewane spotkanie kogoś kiedyś kochanego, aura wspomnień i powrót uczuć, piękna sceneria to elementarne składniki romansu, który pojawia się też opowiadaniu tytułowym całego zbioru. Przypadkowo (jeśli istnieje przypadek) spotkany w górach turysta staje się towarzyszem wypraw na dłużej. W tle Góry Izerskie i Karkonosze. Opowiadania Elżbiety Śnieżkowskiej-Bielak, autorki powieści „r@ndki.pl”, to na ogół krótkie historie miłosne, obrazy sytuacji życiowych podszytych smutkiem, tęsknotą, poczuciem osamotnienia. Jednak klamrę całości stanowią wspomniane wyżej tytuły, które kończą się optymistycznie, szczęśliwie. Na uwagę zasługuje świadomy wybór scenerii tych fabuł. Karkonosze okazują się nieobojętnym tłem. Są – można rzec – milczącym bohaterem, który przygląda się ale i ewokuje pewne fakty. Miejsca wydarzeń są zresztą bardzo różne, wszystkie jednak usytuowane są w Karkonoszach. Jak serca ich bohaterek.

Elżbieta Śnieżkowska-Bielak, A w Karkonoszach – serce”, Oficyna Wydawnicza ”STON2”, Kielce 2010, s. 88