konferencja "Hauptmann odczytany na nowo" w Jagniątkowie
19 maja w tym roku był dniem upalnym, a nie wszyscy się tego spodziewaliśmy. Czekając na rozpoczęcie konferencji siedzieliśmy w cieniu wiekowych drzew parku otaczającego Wiesenstein. Zdejmowaliśmy z siebie swetry, by je potem założyć w chłodnej Sali Kominkowej.
Program konferencji opracowała nasza koleżanka, Maria Suchecka i zrobiła to doskonale, podzieliła zadania, dobrała wykonawców. Wprawdzie nie było tłumu słuchaczy, ale średnia frekwencja też nas zadowoliła. Dziś Noc Muzeów, która w całej Polsce zaczęła się już około południa. Na nic rytm obrotów słońca i księżyca, w ten majowy dzień to sztuka i muzealnicy dzielą dobę na noc i dzień.
Naszą wspólną, muzealną i stowarzyszeniową konferencję otworzyła Pani Dyrektor Muzeum Gerharta Hauptmanna, Julita Zaprucka, dla nas wielki autorytet, a jednocześnie osoba promieniująca ciepłem. Niżej podpisana, jako szefowa Stowarzyszenia W Cieniu Lipy Czarnoleskiej (czasowo) również powitała zebranych i wygłosiła pierwszy wykład pt. „Europa w czasach Gerharta Hauptmanna, życie literackie i artystyczne”.
A potem zgodnie z planem wysłuchano wypowiedzi na następujące tematy:
- „Gerhart Hauptmann w Jagniątkowie” - prezentacja multimedialna - Łukasz Kwietnicki
- „Autobiograficzne wątki w prozie G. Hauptmanna” - Ewa Pelzer
- „Hauptmanowskie fascynacje współczesnego czytelnika” - Magdalena Szczębara
- „Spojrzenie na poezję Gerharta Hauptmanna” - Barbara Pawłowicz (za nieobecną esej wygłosiła Urszula Musielak)
- „Dramaty nie tylko na scenę” - Maria Suchecka
Ostatnia w tym cyklu była Maria Suchecka, która przygotowała referat na temat utworów dramatycznych Noblisty, z których większość przeczytała, a jeden zobaczyła na deskach Teatru Jeleniogórskiego. Nie jest łatwo obejrzeć spektakle hauptmannowskie. Niestety – dla nas, którzy jesteśmy całym sercem i duszą z Jego ideami, słowem, dramatami scenicznymi i osobistymi.
W przerwie były stosy kanapek, patery ciast i ciasteczek, kawa, herbata i soki. Gdzieś tam za wazonikiem kryła się butelka wina, ale nie doczekałam jej otwarcia, bo musiałam wracać autobusem do Wrocławia.
Niektórzy pisali referaty, inni piekli ciasta i ozdabiali kanapki, a byli też tacy, którym starczyło sił i na jedno i na drugie.
Brakowało nieobecnych, cieszyliśmy się z obecności tych, którzy przy takiej bogatej ofercie obchodów Nocy Muzeów, wybrali naszą propozycję spędzenia czasu.