Pociąg (wspomnienie z pewnej ważnej podróży)

15.11.2021 Lidia Katarzyna Komsa

Miniatura literacka Lidii Katarzyny Komsy

Obrazek niżej podpisany
Przewozy Regionalne
Pociąg do Wrocławia

Pociąg stukocze wybijając rytm na szynach. Od drzwi wagonowych ciągnie po udach nieprzyjemny, listopadowy chłód. Za oknem ponuro, topniejący śnieg na polach zamienia się w obszerne rozlewiska.
Dworzec w Szczedrzykowicach zewnętrznie nawet schludny. Tutaj nasz przestarzały pojazd zatrzymuje się na chwilę, trzęsąc pasażerami na wszystkie możliwe strony. Czuję, że ta wibrująca maszyna za chwilę wywoła we mnie torsje.

Patrzę na młodą mamę z trzylatkiem, która wsiadła do pociągu na wcześniejszej niż ja stacji. Ona jest śliczna, wyjątkowej urody, tego typu osoby nawet nie wiedzą, że są piękne, nie znają konkursów na miss laski; zostały wybrane i zaowocowały brzemiennością. Dziecko też ładne, ma kształtne, dobrze rozwinięte małżowiny uszne, czoło wysokie z widocznymi łyskami, oczy niebieskie, włosy płowe krótko przystrzyżone na jeża, kształtny nosek. Będzie kiedyś mężczyzną z klasą. Adaś, tak zwraca się do niego mama, wcina teraz z apetytem kromkę chleba z pasztetem i pomidorem. Z zasłyszanej przypadkowo rozmowy wnioskuję, że nawet nie jest zorientowany dokąd jedzie. Zadowolony wymachuje nogami.

Mijamy Chojnów – nigdy tam nie miałam okazji i sposobności być. Miasteczko chyba nawet dość ładne, wygląda z okna pociągu na prawie nowe.

Na kolejnej stacji młoda mama z synkiem Adasiem wysiadają z pociągu, przedtem żegnając mnie z uśmiechem, ja odwzajemniam im tym samym. Malec głośno woła:
- Ja jadę do mojej babci w odwiedziny, ona mieszka teraz sama i ma tylko nas, i my ją bardzo kochamy. Będziemy u niej spać i będzie fajnie.

Ja nic nie odpowiadam, pociąg dalej gna przed siebie stukocząc. Podróżuję aż do Wrocławia, spędzę kilka przyjemnych chwil z córciami i jeszcze tego samego dnia wrócę do domu. Starałam się wszystko zaplanować: spotkanie, rozmowy. Może wypijemy razem herbatę, lub coś zjemy…

Pociąg śpieszy do celu, na następnej stacji kolejowej w ogrodzie widoczna kolorowa pasieka pszczół. Przypomina mi się dom, ten stary dom, tam gdzieś za Wągrowcem. Tam też było kilka uli z pszczołami, przy wysokim parkanie sąsiada, z lewej strony, zaraz za drzewami orzechowymi. Niedawno moja wiekowa mama przypomniała sobie:
- Zostawiłam ule z pszczołami, w Brzeźnie.
Po śmierci ojca, to ona przebierała się w strój pszczelarza i szła do miodobrania. Kiedyś użądliła ją mała robotnica. Oj, były potem problemy zdrowotne! Pamiętam, że przez kilka dni nie wychodziłyśmy z domu czekając, aż małe brzęczące, fruwające stworzenia przestaną dokuczać. W kuchni pachniało miodem, plastrami wosku.

Odsuwam od siebie dawne wspomnienia, a pociąg dalej gna, gna, stukocze, stukocze, przez otwarte okno czuć tętniące życiem wielkie miasto.

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Pociąg do Wrocławia