Lato w mieście

22.08.2017 Lidia Katarzyna Komsa

myśli podróżne

Obrazek niżej podpisany
Flicr Chris
Autorka w przebraniu

Niby najzwyklejszy kolejny dzień lata. Na Placu Wielkopolskim gołębie z zapałem dziobią chleb kruszony przez kobietę siedzącą na sąsiedniej ławce. Obok mężczyzna w statecznym już wieku wystawił twarz do słońca, dwie kobiety siedzące naprzeciwko pogodnie rozmawiają na babskie tematy. Na bazarze ruch… stragany wypełnione po brzegi zakwitły kolorami. Ósemka gna na Miłostowo wydając charakterystyczne dźwięki. Błękitne niebo z pierzastymi obłokami jest takie samo jak z okna mojej mamy i słońce zapewne tam świeci tak jak tutaj, bo nie mogłoby być inaczej. Afrykańczyk, na pierwszy rzut oka widać, że tutejszy, żebrze o grosz… zaraz tworzy się grupa towarzyska. Kolorowe kiecki na straganie wprawione wiatrem w szalony taniec zapewne marzą o użyteczności, jednak jak na razie nie ma nabywców. Kobieta ubrana w bluzkę z głębokim dekoltem i dzwonowate spodnie, kręcąc pośladkami zwraca uwagę wszystkich siedzących. Przez plac wędruje szkolna wycieczka, zapewne w kierunku Starego Rynku, może do muzeum, a może do Piccolo? Wiekowa kobieta o korpulentnych kształtach prowadzi na smyczy ospałego jamnika. Obok w budynku należącym do ASP gdzieś przy sztalugach siedzi Zosia. Na sąsiedniej ławce przysiada brodaty mężczyzna o siwych włosach i w ciemnych okularach. Zapala papierosa, widać, że chce się zrelaksować, jest dość przystojny, schludnie ubrany. Zapach tytoniowego dymu drażni, choć niezbyt intensywnie, przyjemnie. Po chwili do niego dołącza drobny, niewysoki długowłosy. Rozmawiają o jakiś egzaminach, być może oni zaopiniują Zosi prace.

 Staram się o tym teraz nie myśleć, skupiam uwagę na otoczeniu. Zakonnica na rowerze przyjechała robić zakupy, skosztowała z koszyka truskawkę, skwasiła się i powędrowała dalej. Mężczyźni siedzący obok po burzliwej rozmowie rozchodzą się, to oni jednak oceniają prace niedoszłych studentek; tak wywnioskowałam ze strzępków zasłyszanej rozmowy. W stopy odczuwam chłód, maleńki pająk wlazł na kartkę, zapewne zaraz zdmuchnie go wiatr… ja nadal cierpliwie czekam, uśmiecham się do kobiety, karmiącej nadal gołębie, ona odwzajemnia mi uśmiechem. W tym gwarze nie czuję się samotna, miasto tętni życiem, ósemka gna tym razem na Ogrody, lecz ja jeszcze do niej nie wsiadam, pojadę tam razem z Zosią, pokażę jej Poznań, powspominam.

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Autorka w przebraniu