ale tylko 19 czerwca br.
Promocja almanachu "Krew i welwet" odbyła się zgodnie z zapowiedzią, w środę 19 czerwca 2013 r.w Książnicy Karkonoskiej w Jeleniej Górze. W Książnicy, zgodnie z nazwą, panuje książkowa, literacka atmosfera. To coś więcej niż biblioteka, to świątynia książki i czytelnika.
Upał w Jeleniej Górze był zabójczy, a jednak miłośnicy książek nie zawiedli. Gospodarzem spotkania była Pani Dyrektor placówki – Alicja Raczek. Z naszej strony organizatorką i prowadząca była natomiast współautorka, Wiesława Siemaszko-Zielińska. Z radością powitaliśmy na amfiteatralnej widowni Panią Alinę Obidniak, wieloletnią, zasłużoną i do dziś aktywną szefową życia teatralnego w regionie i poza jego granicami.
Grupa Literacka Nurt z Lubania to nasi przyjaciele, oni również dotarli na promocję mimo niesprzyjającej pogody. Mimo, że grupa jest nieformalna, daje się w niej zauważyć takie nieformalne przywództwo Krystyny Sławińskiej, współautorki promowanego almanachu. Przybycie lubańczyków na spotkania literackie zawsze wprowadza powiew niekłamanego entuzjazmu do twórczości, także tej amatorskiej.
Z przyjemnością odnotowaliśmy obecność naszego znakomitego kolegi, już niestety, byłego członka, Lesława Wolaka oraz Zbigniewa Adamskiego, piewcę przyrody dolnośląskiej, autora wielu książek i fotografii.
Dziękujemy za przybycie znanej malarce i poetce z Gryfowa, Pani Joannie Małoszczyk, która jest współautorką następnego tomiku o miłości, który niedawno wydaliśmy w ramach Stowarzyszenia – „Zwyczajnie, tylko o miłości.”
Uroczystość, jak już wspomniałam, prowadziła sprawnie Wiesława Siemaszko- Zielińska. Przywitała zebranych, ukłoniła się gościom, a następnie oddała głos niżej podpisanej, inicjatorce tego tomiku. Przedstawiłam genezę powstania almanachu. Najpierw był zachwyt nad rysunkiem Janusza Lipińskiego, ciągle moim zdaniem niedocenianego grafika i malarza jeleniogórskiego. To on poddał pomysł, akceptował też skład autorski i dobrał ilustracje. On też – zgodnie ze swoim światopoglądem i niechęcią do „komercji” uświadomił mi, że czytelnik powinien najpierw zająć się wierszem, wczytać w niego, zrozumieć, oddać się nastrojowi, a dopiero potem, jak zechce, zapytać o autora. Dlatego w tomiku nazwiska autorów widnieją przy stopce i numerze strony. Dobrał grafiki do temperamentu autorek.
A każda z autorek jest inna, co czyni treść książki ciekawszą. Najmłodsza nie ma jeszcze 30 lat, najstarsza jest jeszcze młoda duchem. Wszystkie mają odwagę mówić o miłości – o Agape i o Erosie, bo tylko przy połączeniu cielesności i duchowości świat się odradza, rozkwita, żyje. Tak, do miłości potrzebna jest odwaga, do nienawiści prowadzi tchórzostwo.
Krew to dynamika i nasze życie zmysłowe, welwet to dekoracja, wygoda, pokusa. Pierwsza swoje wiersze czytała z naturalnym wdziękiem zmysłowej i dojrzałej kobiety, Ewa Pelzer. Potem ja za siebie i za Annę Pryslopską – moje wiersze nie tworzyły nastroju ale wyrażały nieustanny podziw dla świata i zaskoczenie dla jego form i barw. Wiersze Anny są młode, bezkompromisowe i młodzieńczo romantyczne. Następna w kolejce alfabetycznej była Wiesława Siemaszko-Zielińska, z dojrzałą, odważną refleksją poetycką i profesjonalizmem literackim. Ostatnia w tomiku, tylko z powodu alfabetu, jest Krystyna Sławińska, która zaskakuje swoim odkrywczym widzeniem świata i uczuć, wywołując podziw dla jej talentu.
Nie chcieliśmy zdominować całej imprezy swoimi miłosnymi wynurzeniami. Oddaliśmy głos publiczności, każdy mógł przeczytać swoje erotyki. I niemal wszyscy podjęli wyzwanie. Burzliwymi oklaskami nagradzaliśmy autorów. Były też dwa wystąpienia analityczne – dwa krótkie ale gęste od sensowności – najpierw Haliny Paś a na końcu, w formie podsumowania – Pani Dyrektor Aliny Obidniak.
Obiecano wstępnie całusy dla obecnych panów, więc zeszliśmy ze sceny do sali obok, gdzie na stołach stały kuszące ciasta (na pewno piekła je mistrzyni, Ewa Pelzer!), soki i wino, którym częstowała Wiesia Siemaszko.
Gratulacje, uśmiechy, serdeczności, pałaszowanie, umawianie się, plotkowanie trwało jeszcze z pół godziny, a potem, jako że nic trwa wiecznie, opuściliśmy gmach Książnicy, zostawiając ciszę w salach, smutek rozstania w powietrzu i na jej ścianach.
Oto jeden z wierszy, zaprezentowany przez Alicję Raczek:
W czytelni
Arktyczny bije chłód
Dostępny
ebook frustruje
Gorączkę hamuje ipponu
jakoby kawałek lodu
Łaskawa marzeń nadziejo
oto ów pulowerek
Rycerzu, serfuj śmiało…
Trudno…
Ukrywam w zaczytaniu
ziarenka żaru
Krystyna Susabowska przyszła z wierszem w ręku na spotkanie, ale z powodu złego stanu zdrowia zmuszona była wyjść wcześniej i nie doczekawszy swej kolejki do deklamacji, wiersz poświęcony mężowi, Janowi, pierwszemu w jej sercu, wręczyła nam do publikacji:
***
Kochany Jasiu, liście lecą
smutek się splata z wielką hecą
jak nasza miłość przez te lata
coraz przybywa w nowych szatach
Wciąż Ciebie kocham i nie kłamię
bo Twoja postać działa na mnie
tak jak powietrze i jak woda
ta z wodospadu, czysta, chłodna
Po tylu latach widzę śliczne
to nasze życie prozaiczne
zawsze na Ciebie patrzę czule
i wciąż lepsze szyję ci koszule
Piorę skarpetki, kalesony
żebyś mi był zadowolony
i chociaż masz w kieszeni węża
to nie chcę mieć innego męża.
(urodziny Jana 18.X. 1983) :)