Konstanze Petersmann, Józef Zaprucki w jednym pięknym tomiku

25.02.2012 Redaktor

U brzegów niespokojnych źródeł

Obrazek niżej podpisany
red
U brzegów niespokojnych źródeł

czyli
AM RANDE DER UNGESTILLTEN BRUNNEN

to nasza nowa pozycja książkowa. Wiersze poetki niemieckiej, Konstanze Petersmann, przetłumaczył dr Józef Zaprucki. On też dokonał wyboru i opatrzył wstępem.

Wydanie nasze, nowe, Wrocław – Jelenia Góra, 2012
Copyright by Konstanze Petersmann & Józef Zaprucki, 2012

Wydawca: Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej

Projekt okładki i stron: Zofia Prysłopska

Korekta i współpraca redakcyjna: Maria Suchecka

Wydanie I

ISBN 978-83-61133-85-8

Druk i oprawa:
GS MEDIA 52 314 Wrocław, ul. Wałbrzyska 9E;

Oto wstęp :

Do Czytelnika

        Poezja pochodzącej z Nadrenii niemieckiej poetki, Konstanze Petersmann stanowi dla tłumacza nie lada wyzwanie, bowiem w swych utworach porusza się ona na niezwykle wysokich rejestrach abstrakcji i symboliki. Przekład liryczny musi zapewnić każdemu miłośnikowi poezji nie tylko mniej lub bardziej sprawne tłumaczenie słów i fraz, lecz także, a może przede wszystkim, winien jak gdyby przenieść estetyczny wymiar kategorii piękna, zawarty w jednym systemie językowym i kulturowym, w drugi. Nie było to łatwym zadaniem w przypadku tej nadreńskiej autorki, bowiem jej poezja pełna jest symboli, wieloznacznych szyfrów i metafizycznych obrazów. Tłumacz tekstu lirycznego musi w takim przypadku liczyć także na uśmiech muz, by poetycka aura oryginału nie pozostała tam, gdzie dotąd była, to znaczy w oryginale dzieła, lecz by zechciała udać się na wędrówkę w obcy system języka i kultury, stając się jednocześnie medium międzykulturowego dialogu i także, co bardzo ważne, pretekstem do jego nawiązania.
        Tak szczęśliwie się składa, że Stowarzyszenie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej, wydawca niniejszego tomu poezji, w tym dialogu bierze intensywny udział już od pewnego czasu, bowiem ten wybór wierszy jest drugą publikacją, pochodzącą z tamtej strony Odry. Nasuwają się przy tym pewne, nieobojętne dla nas skojarzenia: wydając w 2007 roku wiersze Petera Gehrischa, mieszkańca Saksonii, piszącego z takim uczuciem o naszym Śląsku, przypominaliśmy sobie o tym, co w przeszłości łączyło nasze dwa kraje – mieliśmy saksońskich królów. Kiedy dzisiaj patrzymy na Nadrenię, krainę, z której pochodzi Konstanze Petersmann, to nie sposób nie pomyśleć o historycznych związkach, łączących nas z tą krainą: stamtąd pochodziła przecież Rycheza, żona Mieszka II, królowa Polski. Są to oczywiście niezwykle odległe konotacje, jednak należą one również do tej szerokiej sfery, jaką jest dzisiaj dialog międzykulturowy.  
       Twórczość nadreńskiej poetki, pamiętającej swe gdańskie, przedwojenne korzenie, wpisuje się w ów dialog wyśmienicie i stanowi wdzięczną domenę dla wszystkich tych miłośników poezji, którzy szukają w niej nie tylko estetycznych uniesień, lecz także konkretnego, na przykład historycznego przekazu. W wierszu pod tytułem „Wineta” autorka nawiązuje do niezwykle wyeksploatowanej już dzisiaj, a jednak ciągle żywej, kwestii utraty ojczyzny. Niełatwo jest znaleźć w poezji niemieckiej, mówiącej o tych trudnych sprawach, drugie tak finezyjne, tak czyste lirycznie odniesienie:

„… cicho wiszą nasze harfy
na szumiących wierzbach
i dźwięczą wianki
korali w piachu,
… co zakrywa nasz ślad w obcym kraju”.

      Warto również zwrócić uwagę na głęboko zaszyfrowane, symbolizujące poszukiwanie ostatnich, a może pierwszych prawd naszej śródziemnomorskiej, chrześcijańskiej cywilizacji. Poetce udało się poruszyć kwestię wiary na takim poziomie lirycznej abstrakcji, iż nie byłaby ona w stanie urazić nawet najbardziej zażartych agnostyków. Wspaniałym przykładem takiego właśnie podejścia jest wiersz pod tytułem „W katedrze nocy”.
      Jak każdy prawdziwy poeta, również Konstanze Petersmann zastanawia się nad istotą słowa, przestawiając tym samym swoje widzenie roli słów w poetyckim wyrażaniu świata: w wierszu „Cienie słów – słowa cieni” poetka porusza odwieczny dylemat nieostrości języka, jego ułomności w poszukiwaniu prawdy lub możności dotarcia tylko do jej cienia.
      Oddając ten zbiór wierszy do rąk czytelnika należałoby w pierwszym rzędzie złożyć podziękowania Stowarzyszeniu w Cieniu Lipy Czarnoleskiej za udzielone wsparcie wydawnicze – taka postawa zaowocuje być może następnymi publikacjami z zagranicy – zaś czytelnikom życzę prawdziwie lukullusowej uczty lirycznej podczas czytania wierszy Konstanze Petersmann.

Józef Zaprucki
i wiersz, który bardzo jest piękny, na smak:

VERZAUBERTER ABSCHIED

und die kleinen goldenen Halbmonde
zittern flüchtig in deinen offenen Händen;
siehe: drüben hinter den bewaldeten
Ufern versinkt malvenfarben die Sonne
– windstill ist die Nacht geworden;
im Gezweig verfängt sich der letzte
Ruf des kleinen Vogels
… und an deinen schweren Lidern
schwebt eine durchsichtige Träne

ZACZAROWANE POŻEGNANIE

a te małe złote półksiężyce
drżą płoche w twych otwartych dłoniach;
patrz: tam daleko za zielonymi
brzegami zachodzi malwowo słońce
- ta noc teraz bezwietrzna;
w gałęziach zaplątało się ostatnie
wołanie małego ptaka
… a na twoich ociężałych powiekach
kołysze się przeźroczysta łza


Zobacz zdjęcia jako osobne strony: U brzegów niespokojnych źródeł