Epigram na Stalina

14.03.2020 Redaktor

Stalin, Mandelsztam i Achmatowa

Obrazek niżej podpisany
Epigram na Stalina

Przeczytałam ostatnio książkę pt. Epigram na Stalina. Wróciłam do tematyki moich przemyśleń z młodości. Dziś stalinizm wydaje się daleką przeszłością. Był to jednak czas największego w dziejach ziemi terroru. Nic tam podboje Rzymian, bo było wtedy trochę okrucieństwa ale bez powszechnego terroru. Nawet hitleryzm nie był tak straszny jak stalinizm. Owszem, był obłędny, bezwzględny i ekspansywny ale krótszy, raczej poza granicami Niemiec dokuczliwy.
Stalinizm to coś najgorszego, co można wymyślić, to okrucieństwo dla samego okrucieństwa. Dla własnego narodu, dla własnej rodziny i przyjaciół.

Jest taki Amerykanin, Robert Littell, który zajmuje się tematyką stalinizmu, to on napisał Epigram dla Stalina. Robert Littell to amerykański pisarz i były dziennikarz, który mieszka we Francji. Specjalizuje się w powieściach szpiegowskich, które często dotyczą CIA i Związku Radzieckiego. Littell urodził się na Brooklynie w Nowym Jorku w rodzinie rosyjskiego pochodzenia żydowskiego. Jest absolwentem Alfred University w zachodnim Nowym Jorku w 1956 roku. (Wikipedia).

Wydawnictwo poleca tę książkę:
„Lata przedwojenne w Rosji sowieckiej to okres Wielkiej Czystki. Gułagi zapełniają się przeciwnikami stalinizmu, wrogami ludu i tymi, którzy przez przypadek dostają się w tryby komunistycznej "sprawiedliwości". Osip Mandelsztam, poeta dziś uznawany za klasyka, nie należy do ulubieńców Stalina. Skazany na literacki niebyt (bo nikt nie odważy się wydawać jego wierszy), egzystujący w okropnych warunkach, inwigilowany przez Czeka i próbujący przetrwać w ludzkiej pamięci poprzez deklamację swoich utworów na spotkaniach, mający dość terroru i zamordyzmu nowych władców pisze sławny "Epigram na Stalina". Jest rok 1934. Mandelsztamowi zostały cztery lata życia. Jeśli oczywiście można tak nazwać pobyt na Łubiance i tułaczkę po kolejnych łagrach. Stalin nie darowuje mniejszych przewinień. Przywykły do hołdów despota i tyran osobiście wydaje rozkaz aresztowania. Opowieść o losach Mandelsztama snuje on sam, jego żona Nadieżda i kochanka Zinaida (która na niego doniosła), wielka rosyjska poetka Anna Achmatowa i Borys Pasternak (którzy próbowali go ratować), ale też osobisty ochroniarz Stalina Własik i Fikrit Szotman, współtowarzysz Osipa w celi. Dopiero wszystkie te narracje nałożone na siebie tworzą pełny obraz całego wydarzenia i pokazują grozę tamtych lat. Książka jest napisana z amerykańskim rozmachem. Jak powieść sensacyjna. No i epilog tej opowieści - spotkanie z Nadieżdą Mandelsztam w 1979 roku. Epilog, który pokazuje, że mimo upływu lat wrośnięty w duszę strach nie znika. Bardzo dużo to mówi o narodzie i rządzących. I niepokoi. Zwłaszcza dziś. Nie przeoczcie tej książki.”
(M.J.Kursa)

Ja też wam polecam, jak nie znacie. Zauważcie, jak stalinizm zaczął się od wspierania ubogich, rozdawania różnych pięćset plusów, jednocześnie odbierając wolność. Zaciskał ręce na gardłach ludzi, przez brak demokratycznych organów władzy, niezależnych sądów zniewolił wszystkich. To się działo z roku na rok. Potem nie było wyjścia z pułapki. Ludzie sami w nią wpadli, bo byli nieostrożni, nierozważni, głupi po prostu.
Książka opowiada o Mandelsztamie, Achmatowej, itd.
Mandelsztam (znowu się podeprę wikipedią) urodził się w Warszawie w rodzinie żydowskiej. Był synem dobrze prosperującego handlarza wyrobami skórzanymi i nauczycielki muzyki. W dzieciństwie pobierał nauki w swym domu, pod kierunkiem guwernantek oraz nauczycieli. W latach 1907–1908 odbył podróż do Paryża (studiował na Sorbonie), później do Niemiec, gdzie w latach 1909–1910 studiował klasyczną literaturę francuską na uniwersytecie w Heidelbergu. Od 1911 do 1917 roku studiował natomiast filozofię na uniwersytecie w  Sankt Petersburgu, której jednak nie ukończył.
On jest postacią pierwszoplanową w książce. Jego problemy (zsyłka do Woroneża) zaczęły się od epigramu na Stalina, który brzmiał tak:
(w przekładzie Stanisława Barańczaka)

Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi,
Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy,
A w półsłówkach, półrozmówkach naszych
Cień górala kremlowskiego straszy.
Palce tłuste jak czerwie, w grubą pięść układa,
Słowo mu z ust pudowym ciężarem upada.
Śmieją się karalusze wąsiska
I cholewa jak słońce rozbłyska.
Wokół niego hałastra cienkoszyich wodzów:
Bawi go tych usłużnych półludzików mozół.
Jeden łka, drugi czka, trzeci skrzeczy,
A on sam szturcha ich i złorzeczy.
I ukaz za ukazem kuje jak podkowę –
Temu w pysk, temu w kark, temu w brzuch, temu w głowę.
Miodem kapie każda nowa śmierć
Na szeroką osetyńską pierś.
Listopad 1933

Wrócił z zesłania, ale ponownie go aresztowano. Zmarł w łagrze tranzytowym Wtoraja Rieczka pod Władywostokiem w drodze na Kołymę. Jako oficjalną przyczynę śmierci podano zawał serca. Wszyscy zastrzeleni umierali na zawał serca. Ciało złożono we wspólnej mogile.


Oto jeszcze jeden jego wiersz:
(tłumaczył Jerzy Pomianowski)

Wiesz? Posiedźmy sobie dzisiaj w kuchni.
Tam słodkawo biała nafta cuchnie.
– Ostry nóż i duży bochen chleba –
Rozdmuchamy prymus, jeśli trzeba.
Albo lepiej – sznura znajdź mi motek,
Żeby rzeczy spakować.
A potem
Skoro świt pojedźmy na dworzec.
– Tam już nikt nas odnaleźć nie może.
styczeń 1931 r., Leningrad

Wspierała Mandelsztama i jego żonę Anna Achmatowa. To osoba silniejsza niż Mandelsztam. Niezwykle inteligentna. Umiała czasem się ukłonić Stalinowi, ale była w opozycji. Ówczesna opozycja (u nas też to może być kiedyś) to byli straceńcy, żyli jakby z wyrokiem śmierci, odłożonym na nieokreślony czas.
Data uro­dzin Anny Ach­ma­to­wej jest nie­pew­na – wska­zu­je się na 11 lub 23 czerw­ca 1889 roku w Ode­ssie. Po stu­diach Anna Ach­ma­to­wa po­dró­żo­wa­ła po Eu­ro­pie, od­wie­dza­jąc m.in. Fran­cję i Wło­chy. Po­mi­mo na­ra­sta­ją­ce­go kon­flik­tu na te­re­nach Ro­sji, nie opu­ści­ła kra­ju. Woj­na do­tknę­ła ją jed­nak do­głęb­nie – roz­strze­la­no jej męża Ni­ko­ła­ja Gu­mi­lo­wa, wię­zio­no syna Lwa Ni­ko­ła­je­wi­cza Gu­mi­lo­wa, na jej oczach aresz­to­wa­no wy­bit­ne­go po­etę Osi­pa Man­delsz­ta­ma, a tak­że ko­lej­ne­go męża Ni­ko­la­ja Pu­ni­na. Z po­wo­du nie­pro­le­ta­riac­kie­go po­cho­dze­nia (oj­ciec był in­ży­nie­rem ka­pi­ta­nem ma­ry­nar­ki wo­jen­nej) zo­sta­ła usu­nię­ta z Le­nin­gradz­kie­go Od­dzia­łu Wszech­ro­syj­skie­go Związ­ku Pi­sa­rzy, a jej utwo­ry ob­ję­to za­ka­zem pu­bli­ka­cji. Zna­la­zła na to spo­sób – każ­de­go uczy­ła się na pa­mięć, a rę­ko­pis pa­li­ła. W 1941 roku na oso­bi­sty roz­kaz Sta­li­na (na­le­ża­ła do ulu­bio­nych po­etek jego cór­ki Swie­tła­ny Al­li­łu­je­wej) ewa­ku­owa­no ją z Le­nin­gra­du, do któ­re­go po­wró­ci­ła trzy lata póź­niej. Po raz ko­lej­ny w 1946 roku za­ata­ko­wa­no ją oraz sa­ty­ry­ka Mi­cha­ła Zosz­czen­kę za pu­bli­ko­wa­ne utwo­ry, co spo­wo­do­wa­ło aresz­to­wa­nie po­et­ki i wstrzy­ma­nie dru­ku jej pu­bli­ka­cji.
Anna Ach­ma­to­wa po wo­jen­nych tra­ge­diach od­zy­ska­ła pra­wo do dru­ku – wte­dy uka­za­ły się two­rzo­ne w nur­cie ak­me­izmu, czy­li mo­der­ni­stycz­ne­go nur­tu re­al­ne­go opi­su świa­ta, dzie­ła. W 1962 roku zo­sta­ła do­ce­nio­na na świa­to­wych sa­lo­nach, otrzy­mu­jąc no­mi­na­cję do li­te­rac­kiej Na­gro­dy No­bla.
Jako men­tor­ka wspie­ra­ła mło­dych twór­ców – opie­ko­wa­ła się Josifem Brodskim i Ana­to­li­jem Naj­ma­nem. Zmar­ła 5 mar­ca 1966 roku w Do­mo­die­do­wie na sku­tek czwar­te­go za­wa­łu ser­ca.

Tak ją opisywał Józef Czapski, po spotkaniu w Paryżu, wiele lat po II wojnie:
„Musiała być kiedyś piękna o regularnych rysach, klasycznym owalu twarzy, dużych szarych oczach. Piła wino, mówiła niewiele, tonem trochę dziwnym, jakby półżartobliwym, nawet o najsmutniejszych rzeczach”.

Oto jeden z jej wierszy, przetłumaczony przez Jerzego Iwaszkiewicza:
Achmatowa Anna
(bez tytułu)
Ach, nie strasz mnie dolą przeklętą
I nudnym, półmrocznym wygnaniem,
To pierwsze dziś jest nasze święto,
To święto, co zwie się rozstaniem.
To nic, że nam brzask nie zaświeci
I że księżyc nie błądzi nad nami,
Ja najpiękniejszymi na świecie
Zasypię ciebie darami:
Odbiciem na wodzie bieżącej
W godzinie, kiedy wodom spać trzeba,
Wzrokiem, co gwieździe spadającej
Nie pomógł powrócić do nieba,
Echem głosu, co teraz się zmienił,
Ale kiedyś był letni i słodki,
Abyś wysłuchać mógł bez drżenia
Wron podmoskiewskich wszystkie plotki,
Byś znalazł w tej jesiennej słocie
Milszy smak od majowych rozkoszy
I byś do pierwszego śniegu chociaż
Wspominał mnie, mój najdroższy.

Metryczka książki:
Wydanie: Warszawa 2016
Robert Littell
Tłumacz: Krzysztof Obłucki
Wydawca: Noir Sur Blanc

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Epigram na Stalina