Mrożek Sławomir, Lem Stanisław
My trwamy jako grupa literacka, a ja czytam dalej Listy Mrożka, korespondencję z Lemem. Wyszedł niedawno drugi tom Dzienników Sławomira Mrożka, a ja jeszcze pierwszego nie przeczytałam!
Chcę je porównywać z listami innych piszących z tych samych lat. Trudno utrzymać tomisko w rękach. W tekstach, choć nie od samego początku, obserwuję oryginalne postrzeganie ówczesnych realiów. Pamiętam, że korespondencja pocztowa w każdej chwili mogła być kontrolowana przez UB. Lem częściej niż Mrożek i ze swoistym humorem pisze o drażliwych sprawach, używając słów z języka potocznego, zapożyczając zwroty od ówczesnych komunistycznych przywódców, jak np. Gomółkowe wicie, rozumicie. Złości się, mając powody, na kogoś z pobłażliwym uśmiechem, ale bardzo. zabawnie. Obaj zapisują ciekawe uwagi na temat wzajemnej twórczości, zaczepnie, tak żeby dojrzeć na przykład głębszy sens utworu. Wczoraj ubawiła mnie uwaga o zazdrosnych spojrzeniach na jego (Lema) auto, z którym ma różnorakie problemy. Aby w ogóle uruchomić to „cudo" albo zdobyć, powiedzmy, uszczelkę czy dorobić kluczyki, musi dobrze się nakombinować. To zjawia się pijany ślusarz i z dorobionych przez niego trzech, tylko jeden kluczyk pasuje, a i ten wymaga odpowiedniego obchodzenia się. A dom potrzebuje wiecznego remontu. I co tu zazdrościć! Kłopoty jak i nasze, zwykłych zjadaczy chleba.
Inne powody do zazdrości opisuje Mrożek: plażę z „jego” Italii, porównując ją (miejsce marzeń wielu z nas) do obozu koncentracyjnego. Bo nie ma już dzikich plaż i nie ma zbierania muszelek... Trudno tam o skrawek spokojnego i pachnącego morską falą miejsca, które nie wzbudzałoby obrzydzenia.
A co robi Sławomir Mrożek w czasie twórczych niedyspozycji? Zabiera się do czyszczenia butów. Ale i tu narzeka. Ileż tych butów można mieć?...
A może ja tę metodę wypróbuję, szczególnie w niepogodę? I wyczyszczę buty całej rodzinie?
Lem Mrożek. Listy