Czytałam i płakałam

20.11.2015 Maria Suchecka

o prozie Swietłany Aleksijewicz

Obrazek niżej podpisany
czarne
Cynkowi chłopcy

„Cynkowi chłopcy” tegorocznej noblistki Swietłany Aleksijewicz nie ma jednego, dwóch, ani dziesięciu pierwszo czy drugoplanowych bohaterów. W książce jest bohater zbiorowy, a ta pozycja nie jest powieścią, tylko należy do gatunku literatury dokumentalnej. Jej bohaterami są mężczyźni i kobiety, żołnierze, oficerowie, saperzy, desantowcy, lekarki, sprzątaczki, kucharki, pielęgniarki, matki żołnierzy poległych. Autorka spisuje relacje tych, którzy przeżyli afgański koszmar, rejestruje to, co sama widziała, wysłuchuje zwierzeń matek, które nie doczekały powrotu swoich dzieci. Gdyż ci, którzy polegli, już dziećmi co prawda nie byli, bo wyruszali na wojnę jako osiemnastolatkowie, chłopcy o rok czy dwa starsi, ale dla tych, które ich wydały na świat, pozostaną na zawsze dziećmi nawet w tych ocynkowanych trumnach zrobionych ze skrzynek, w których nawet nie mogły rozpoznać swoich synów, gdyż niejednokrotnie wracali okrutnie rozkawałkowani. Autorka wyznaje, że niekiedy, słuchając opowieści matek, płakała. Ja, czytając książkę, również wylewałam potoki łez. To, co spotkało żołnierzy, którzy, jak im wpajano, jechali bronić południowych rubieży swojej ojczyzny, a także uszczęśliwiać afgański naród budowanymi drogami, szkołami i szpitalami, więc to, co ich spotkało, przechodzi ludzkie pojęcie. Walczyli, zabijali, łupili wsie, gdyż to, w czym uczestniczyli, po prostu odzierało ich ze współczucia, humanitaryzmu, empatii. Po obu stronach w Afganistanie zginęły tysiące żołnierzy, cywili, kobiet i dzieci. Zadawano śmierć z bezwzględnością i okrucieństwem.

Zanim pozycja ukazała się w wydaniu książkowym, jej fragmenty zostały wydrukowane w „Komsomolskiej Prawdzie”. Trzy lata potem do sądu wpłynął pozew przeciwko Swietłanie Aleksijewicz. Z powództwa jednej z matek i jednego uczestnika wojny afgańskiej autorka miała być sądzona o to, ze naruszyła godność tych kobiet oraz ich synów, nie uszanowała ich bólu, zszargała pamięć bohaterów (dla wielu oczywistym faktem jest, że nie byli bohaterami, tylko ofiarami tej wojny). Argumenty oskarżenia częściowo zostały uchylone, a częściowo uznano ich zasadność. Na sali rozpraw rozszalały sie emocje. Jedni znieważali pisarkę, inni wyrażali opinie, że ten proces dowodzi, że komuna trwa, że skażone dusze nie mogą uwolnić się od wpajanych im kłamliwych idei.

Przebieg procesu autorka umieściła w książce, po tej części poświęconej zbiorowemu bohaterowi. Nie omijała atakujących ją głosów, ale tez przytoczyła wypowiedzi biorące ją w obronę. Są to opinie autorytetów ze świata literatury, ze związków literackich, z PEN Klubu. Te wyrażały oburzenie z powodu pogwałcenia wolności słowa. Inna Rogaczij napisała w „Rosskaj Myśli”: „Prawda zawsze dużo kosztowała tego, kto ją głosił. Wyrzeczenie się prawdy zawsze sprowadzało nieszczęście na małodusznych. Współczesna historia nie zna chyba jednak bardziej żałosnej i mającej szerszy zasięg klęski, niż destrukcja własnej natury dokonana przez poddanych komunizmu; po takiej klęsce z ludzi zostają „tylko zionące dymem dziury”, jak to określił Michaił Bułhakow. „Zionące dymem dziury na radzieckich zgliszczach”.

Sama noblistka napisała: „…jednak muszę obstawać …Przy swoim pisarskim prawie do widzenia świata takim, jakim go widzę. I przy tym, że nienawidzę wojny.(…) tworzę książkę z samej rzeczywistości. Dokument jest tym, co mi opowiadają inni; dokument, jego część, jest także mną jako artystą mającym swoje postrzeganie, odczuwanie świata. Piszę, nagrywam współczesną, dziejącą się historię. Żywe głosy, żywe losy, zanim staną się historią, są jeszcze czyimś bólem, czyimś krzykiem, czyjąś ofiarą lub zbrodnią”.

Swietłana Aleksijewicz „Cynkowi chłopcy”, przełożył Jerzy Czech, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Cynkowi chłopcy