Bożydar, część 5

22.03.2012 Bronisław Wypych

Powieść kryminalna

Pani Helena była cudowną gospodynią. Nie, żeby Bożydar nie cenił wysiłków kulinarnych Barbary, znał jej osiągnięcia, kuchnie teściowej też szanował, po prostu lubił zmiany. Prawdopodobnie były to ostatki szaleństwa, na jakie sobie pozwoliła, bo obiecała, że po powrocie męża ze szpitala będzie gotowała tylko nisko kaloryczne potrawy, co jej też wyjdzie na zdrowie.  O sutych schabowych z kapustą i ciastach własnego wypieku można więc zapomnieć. Biedny komendant.

Po barszczu ukraińskim, wołowinie w pieczarkach, ziemniakach z koperkiem i sałacie Bożydar z Dominikiem analizowali pięć filmów przegryzając sernikiem, popijając kawą.

- Co pan o tym myśli?- spytał Dominik.

Bożydar poczuł się stary i pusty, a miał tu robić za mędrca. Bo o to, przychodzi do niego, jak do źródła wiedzy, młody wilczek, jeszcze naiwny, jeszcze z pazurem, jeszcze z buławą, a on widzi w nim siebie sprzed dwudziestu lat. Ceną za tamte lata, jest samotność i kilku przyjaciół, których można policzyć na palcach jednej ręki.

 - I co pan widzi? – ponowił niecierpliwie pytanie.

Nic nie widzę, nic nie myślę, nic nie słyszę. Niech się mordują.

- Zacznijmy od jajka, radzi Horacy – i nałożył sobie na talerz dużą porcję sernika.

Każdy sernik smakuje inaczej. Czy to w sklepie, czy zrobiony samemu, u każdej gospodyni też smakuje inaczej. Inaczej smakuje, gdy się je na głodnego, czy po obiedzie, rano czy wieczorem.

Dominik włączył film nagrany przez kamerę ochrony hipermarketu. Jest piątek, godzina 1,05. Na czarnobiałym nagraniu słabej jakości, widać kogoś w dresie, z głęboko naciągniętym na głowę w kapturem, kto w świetle reflektorów powoli zbliża się do pamiętnej ściany. O 1, 08 obraz nagle zaczyna śnieżyć, i po kilku minutach znowu pokazuje ścianę, tym razem bez owego przechodnia.  

- Kierownik ochrony wytłumaczył to awarią kamery, ponieważ obraz się poprawił a alarm się nie włączył, nie powiadomili nikogo. Nasz technik twierdzi, że ktoś zrobił to celowo. Dyduch przyciśnięty, przyznał się do namalowania konturów, ale absolutnie zaprzecza, jakoby miał wspólnika w hipermarkecie. Najpierw zamierzał pomalować farbą samochód Makucha, ale rozmyślił się i namalował obraz Matki Boskiej.

- A jaki był powód jego twórczości?

- „Walka z układem” – zacytował słowa – Został zwolniony, bo domagał się zapłaty za nadgodziny i przestrzeganie warunków pracy. Wtedy też sprowadził telewizję z Warszawy, żeby pokazać, że jest dyskryminowany. Kiedy za drugim razem próbował demonstrować pod hipermarketem straż miejska usunęła go siłą. Dlatego teraz postanowił wzmocnić efekt.

- Co widać.

Bożydar zmienił płytę CD w odtwarzaczu. Był to reportaż, który telewizja regionalna puszczała ostatnio dość często, ale Bożydar nie miał nigdy czasu go obejrzeć, bo zajmowały go ziemskie sprawy. Najpierw kamera pokazała klęczących i modlących się ludzi, potem najazd na szybę i zbliżenie. Pod tym kątem kontury obrazu wyłoniły znany wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Następnie dziennikarka przeprowadziła wywiad ze starszymi ludźmi, wiadomo jedni byli za, drudzy przeciw. Z tym, że jak policzył, tych drugich była przewaga, co pozwala przypuszczać o intencjach reportażu. Przy wejściu do hipermarketu, młody chłopak wznosił transparent z napisem „Hipermarket kłamie“. Potem rozmowa z Dyduchem, który wyjaśniał, że został wyrzucony z pracy w hipermarkecie, za to że domagał się tylko zapłaty za nadgodziny i przestrzeganie kodeksu pracy przez pracodawcę.

- Ludzie słyszeli jak krzyczał, że zabije Malucha – informował Dominik o zebranych faktach w śledztwie.

- W reportażu tego nie ma. I wątpię żeby tak było, Dyduch mówi ogólnie o hipermarkecie, nie robi osobistych wycieczek w stronę kierownika. Ludzie, co innego słyszeli, co innego mówią. Wmówili sobie, że zabije kierownika hipermarketu, po fakcie, albo ktoś im tak zasugerował. Nie jest to odkrycie Ameryki.

Następna płyta CD, była znowu nagraniem z kamery ochrony hipermarketu. Jakość słaba, sobota, godzina 20, 05, reflektory oświetlają parking. Do stojącego małego fiata podchodzi Makuch. Za nim podąża, ktoś w dresie, z naciągniętym na głowę kapturem, z pod którego widać czapkę bejsbolową. Gdy Makuch pochyla się i próbuje włożyć kluczyk do samochodu, napastnik chwyta go za gardło i z dużym rozmachem wbija mu nóż w serce.

- Stoi tyłem do kamery, nie można dojrzeć twarzy, wiedział, jak są ustawione kamery, dodatkowo ukrył twarz pod czapką. Morderca miał gumowe rękawiczki. – Dominik wypił kolejną filiżankę kawy i nalał z dzbanka następną. - Trzeba mieć cholerną siłę i determinację, żeby z takim impetem przebić ubranie i serce.

- Albo dobry nóż - włożył do DVD ostatnią płytę.

Krótkie nagranie z godziny dwudziestej, na którym widać klęczących ludzi i mężczyznę odchodzącego z transparentem.

- Zamierzał coś zjeść w barze szybkiej obsługi w CPN-nie. Poszedł na skróty, za hipermarketem jest wąska uliczka. Twierdzi, że tam został napadnięty i uderzony w głowę, przytomności nie stracił, ale go zamroczyło. Obsługę poprosił, żeby zadzwonili po karetkę.

Nagranie z kamery CPN. Jest godzina 20,18. Jakość znowu słaba. Ktoś z transparentem idzie chwiejnym krokiem w stronę stacji benzynowej. Wchodzi do środka, po chwili podjeżdża radiowóz.

- Obsługa stacja wezwała policję, gdy zobaczyli Dyducha we krwi. Pakosz twierdzi, że to najprostsza sprawa, nad jaką pracował. Wszystko zostało udokumentowane; uszkodzenie mienia, morderstwo, ucieczka mordercy z miejsca zbrodni.

- Prokurator nie miał żadnych wątpliwości?

- Nasz pan prokurator jest w ścisłej przyjaźni z radnym Czarnym.

- Co to znaczy w ścisłej przyjaźni?

- To znaczy tak, jak znaczy. Czarny rozmawiał z teściem w szpitalu i tak mu podniósł ciśnienie, że lekarze zostawili go jeszcze na dwa dni. Chodziło oto, aby na komendzie zaprzestać już dalszego drążenia wątku hipermarketu, bo szyba została wymieniona i sprawca się przyznał. Jego zastępca prowadził normalne dochodzenie w sprawie uszkodzenia mienia i przepytywał świadków. Znalazł się taki, który widział bójkę. Gdy spytałem Pakosza, czy też przesłuchał tych świadków? Wściekł się. Powiedział, że działa zgodnie z prawem i papiery oddał już prokuraturze.

- Dobrze, twoim pytaniem jest? – uciął przydługi wywód Dominika.

- W jaki sposób nóż znalazł się w domu Dyducha? Jak to możliwe, że Dyduch, którego widać na wszystkich nagraniach z udokumentowanym czasem, może zabić o 20, 05, zdążyć do domu oddalonego o 10 minut samochodem, wrócić, i zostać nagranym o 20,18.

- A w między czasie, dać się pobić.

- A samochodu nie ma. Jak można być w dwóch miejscach równocześnie?

- Chyba, że kogoś poprosił, żeby odniósł nóż do domu.

- To głupie – Dominik wypił jednym haustem kawę.

- Tak jak uzasadnienie prokuratora? – Bożydar obawiał się, że zięć komendanta zamieni się niedługo w zombie – Zgódź się, że sam go podrzucił i będziesz miał spokój.

- Przecież obali to każdy sąd.

O boska naiwności, pomyślał Bożydar, jesteś wciąż jeszcze dziewicą.

- Sąd pierwszej instancji może go skazać, jeżeli weźmie adwokata z urzędu. Sąd drugiej instancji może go uniewinnić, ale Dyduch będzie potrzebował dobrego adwokata i… - czekał na kontynuację, co znaczyłoby, że Dominik podąża jego śladem, ale ten milczał, więc sam dokończył - dużo pieniędzy, a tych z pewnością nie ma. Jeżeli nie znajdziesz jakiegoś dowodu uniewinniającego, to pójdzie siedzieć, jak nic.

Bożydar nałożył sobie kolejną porcję sernika, jeżeli zjem trzeci, to koniecznie będę musiał pobiegać, ale jeżeli zjem czwarty nie będę mógł się ruszyć. Złapał się na tym, że uporczywie przyglądał się Dominikowi. Zdarzyło mu się to pierwszy raz w życiu, kiedy zazdrościł czegoś mężczyźnie. Boże, jak można tak wyglądać; blondyn, niebieskie oczy, długie rzęsy, rysy greckie. Tu jednak nastąpiła miana; na tym obrazie niewinności Bożydar dostrzegł rysę: upór i stanowczość. Dawał mu kilka lat, żeby twarz anioła zhardziała.  Dominik spuścił oczy i zaczerwienił się.

- Patrzy pan na mnie jak mój teść. Czy to moja wina, że tak wyglądam?

Bożydarowi nagle przypomniały się słowa Barbary. Nigdy bym nie pomyślała, że jest tak podobny do kobiety.

- Komendant jest z ciebie dumny, ale ci nie ufa. Obawia się że Zyta przy tobie będzie nieszczęśliwa, wciąż powtarza, kto ma tak niewinną gębę, to czy będzie wierny? Nie wpadaj w kompleksy. Puść raz jeszcze drugą płytę. Z nagraniem z telewizji, ale bez dźwięku.

Po skończonym wywiadzie nastąpiło cięcie, i z planu ogólnego pokazującego wejście do hipermarketu, klęczących i modlących się ludzi, kamerzysta zrobił zbliżenie drzwi i pokazał kilka wchodzących osób. Za ich plecami mignęła twarz dziewczyny.

- Zatrzymaj, cofnij. Wiesz, kto to jest? – gdy Dominik zaprzeczył, kontynuował, - bo nie jesteś z Kuźnicy, to siostra Jasińskiego, Katarzyna. Pracowała kiedyś w Hipermarkecie. Ciekawe, gdzie przebywała przez ostatnie miesiące, skoro nawet Barbara jej nie wykryła? Przepytaj pracownice i dowiedz się, która z nich złożyła zawiadomienie na policji, a później je wycofała.

- Już to zrobiłem, żadnego doniesienia nie było. Od zastępcy komendanta wiem, że nigdy nie zgłoszono takiego wypadku. Takie sprawy są rozpoznawane z urzędu. I trudno je wyciszyć.

- To jest jedna niewielu tajemnic twojego teścia, o które w tej chwili nie należy go pytać, jeśli nie chcesz przenieść go na łono Abrahama.

Przejrzeli w ciszy ponownie pięć filmów, Bożydar zjadł po kawałku sernika, Dominik wypił kolejną kawę.

- Morderca bardzo ryzykował pod hipermarketem – oparł się plecami o fotel i pocierał ze zmęczenia oczy.

- Czyli? – Bożydar zawiesił głos i czekał aż Dominik wysnuje wnioski. Procesy myślowe młodego detektywa były spowolnione, - chciał, żeby go zapamiętano w tym dresie, w którym widziano przez cały dzień Dyducha.

- Zyta mi taki kupiła kilka tygodni temu. I wszystkie rozmiary w tym samym kolorze. Obłęd. Połowa miasta to nosi.

Zbliżała się noc, cicha, gwiaździsta i ciepła. Będzie ciężka, pomyślał Bożydar, obżarstwo to grzech, pracoholizm to grzech, morderstwo to grzech. Umiar w czynach. Ale tego ani ja, ani Dominik nie potrafi.

- Gdzie znaleźliście nóż? – zapytał i rozpiął niezauważalnie pasek u spodni.

- Leżał pod zlewem. Żadnych odcisków palców, żadnego obcego DNA, tylko krew Makucha.

- A co z kluczami od jego mieszkania?

- Brak kluczy zauważył dopiero na komendzie. Twierdzi, że mu skradziono.

- Mieszka sam?

- Z matką, która tego wieczoru modliła się pod hipermarketem. Jest kawalerem.

- Odpowiedziałeś sobie, dlaczego morderca napada na Dyducha?

- Bo chce mu podrzucić nóż i na niego skierować podejrzenie. A może chciał, żeby na nożu były jego odciski palców, ale się nieudało.

- A ja myślę, że tutaj nasz morderca przedobrzył.

Przejdź do części 6