Biały Kamień w grudniowy poranek 2021

17.02.2022 Lidia Katarzyna Komsa

Budzę się wcześnie.

Obrazek niżej podpisany
nn
Świt Biały Kamień

W mojej kuchnio-jadalnio-sypialni półmrok, zza rolet dociera światło ulicznych lamp. Tam cisza, a tutaj słyszę regularny oddech staruszki. Jest bardzo spokojnie i przyjemnie. Na pewno noc była mroźna, odczuwam to nawet w mieszkaniu. Zaraz po toalecie porannej ubiorę się ciepło i wyjdę na spacer, tak przynajmniej planuję. Samotny spacer o tej porze to rzadkie zjawisko w mojej okolicy, jeśli ktokolwiek wychodzi z domu to chyba z przymusu… a może z przyjemności, do pracy lub umówiony na szczególne spotkanie. Za chwilę wyjadą wozy bojowe – ciężkie maszyny z zakładu na końcu ulicy. Niektóre z nich, piaskarki, posypią jezdnie, ktoś w tym czasie oczyści częściowo chodnik. Jest mi trudno wstać z pościeli, ból mięśni szkieletowych nie pozwala na głęboki oddech, paraliżuje, nie ułatwia jakikolwiek ruchu, z wysiłkiem zmieniam pozycję, siadam, pionizuję. Już dobrze. Zza okna słychać porywy wiatru, ledwo w szarości nocy dostrzegam odzież rzuconą w nieładzie na krzesło, nie rozróżniam kolorów, wszystko czarno-szare, nic krzykliwego, wszystko jeszcze razem ze z mną w półśnie. Zmieniam decyzję: zostaję, dziś nie będzie wczesnego spaceru, odpuszczam, kładę się na sofie, przykrywając tą szarą pościelą, zwijam się niemalże w kłębek, głowę też nakrywam kołdrą. Jest przyjemnie, ciepło, napięte mięśnie pleców nie bolą, jest dobrze. Tak trwam w oczekiwaniu na sygnał zza uchylonych drzwi. Jest mi przyjemnie i po chwili czuwania ogarnia mnie senność, więc zasypiam - jeszcze w czarno-szarej nocy, na granicy nocy i dnia. Gdzieś tam bardziej na wschód świat bieleje, dnieje.

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Świt Biały Kamień