Poniżej jej fragmenty:
Rodzinie, a w szczególności Siostrze Joannie
Wrocław 2007
Copyright by Stanisława Szeliga
Wydawca:
Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej
Współwydawca:
Miejskim Centrum Kultury w Tychach,
43-100 Tychy, ul. Bohaterów Warszawy 26
Redakcja:
Maria Suchecka
Projekt grafi czny okładki:
Zofi a Prysłopska
Zdjęcie autorki:
Archiwa własne
Wydanie I
Nakład
ISDN 978-83-924890-3-0
Druk i oprawa:
GS MEDIA
52 314 Wrocław, ul. Wałbrzyska 9E;
tel. (0-71) 788 27 99; 788 27 52;
fax (0-71) 788 27 71
www.gsmedia.com.pl
e-mail: biuro@gsmedia.com.pl
Od Wydawcy
Oddajemy do rąk czytelników debiutancki zbiór poezji ślązaczki
z wyboru, choć urodzonej na Mazurach, Stanisławy Szeligi.
Z wielką radością zwykle znajdujemy amatorów pięknego
słowa na obrzeżach wielkiej literatury. Pani Stanisława realizuje
instynktownie jedno z „przykazań” dla początkujących twórców,
przekazane przez Księdza-Poetę, Wacława Buryłę, że „Poezja jest
ważna, ale nie jest wcale najważniejsza. Poezja ma być obecna w
życiu, ale nie może stawać się całym życiem. Poezja rodzi się w
życiu, rodzi się w konkretnym miejscu i czasie, w konkretnym
człowieczeństwie.” (WWW.strumienie.vel.pl/dekalog)
Autorka jest spełniona jako matka, żona, babcia. Gdy w zagrodzie
wszystko uładzone, siada za stołem i zapisuje poetyckie
widzenie swojego świata. Co miało się spełnić, jest już spełnione,
więc więcej w jej zapiskach rachunku życia niż ewentualnych marzeń
lub oczekiwań. Wszystko to, co historia przyniosła i to, co
damski podmiot liryczny ominęła jest wyraziście zbilansowane.
Poetka konstatuje ze zdumieniem prawdy oczywiste, na
przykład, że szczęście jest trudne do spełnienia, że na szachownicy
zdarzeń oprócz ciemnych, pojawiają się jasne pola. Potrzeba
poetyckiej wrażliwości, by wypunktować i docenić to, co nawet w
najtrudniejszym losie jest jednak w perspektywie ponadczasowej
zachwytem i upojeniem. Jak Alicja po drugiej stronie lustra musi
przedrzeć się przez żywopłoty odgradzające białe i czarne pola,
skonfrontować doświadczenia, by w końcu oczekiwać koronacji
na królową. Alicja gwałtownie obudzona, nie zna odpowiedzi, a
Stanisława wie, jaki jest kres jej doświadczeń, ufa, że obudzi się w
ramionach Boga. Jej tomik uczy dostrzegać jasne chwile egzystencji
i radować się nimi, póki pora.
W warstwie poetyki widać tu wyraźne rozpięcie między
źródłami czerpanymi z poezji ludowej i równie częste sięganie po
współczesne środki wyrazu. Można czynić z tego zarzut niekonsekwencji
estetycznej, a można też upatrywać jednoczesne silne
oparcie w tradycji i zadurzenie we współczesnym chaosie rozmaitości
formalnych.
Staranna lektura zbioru może prowadzić do wniosku, że autorka
będzie miała jeszcze wiele do powiedzenia i równie wiele
do wypracowania na drodze do indywidualizacji wyrazu artystycznego.
Wypada tylko życzyć powodzenia w twórczości i na
szachownicy.
Zofia Prysłopska
Gdy niebo zasnuwa
kłębowisko chmur
na szybach perli się
tysiąc łez
przychodzi pora
zadumy
nad przemijaniem
nad samym sobą
nad kimś kochanym.
Gdy wiszą chmury
to przecież wiesz
w miłości także
potrzeba łez
by mogło jasno
świecić nad głową
w sercu jak tęczą
barw kolorową
miłości
jasne uczucie.
Śniłam kiedyś
że fruwać umiałam.
Tam gdzie było ciężko
to odlatywałam.
I te dziwne rzeczy
wciąż by mi się śniły
gdyby nie Twa pomoc,
dodałeś mi siły.
Tak Ci zawierzyłam
– mocno zaufałam,
zbudziłam się w porę
i ze snu powstałam.
Teraz stopy lekko
dotykają ziemi
Warto nieraz śnić,
by nauczyć się żyć!
Wystarczył ciepły ognik spojrzenia
– wiele też padło niepotrzebnych słów
Dziś nie mam już nic do powiedzenia
– a mogło być – jak z moich snów:
zieleń spokojna –
wiatr włosy rozwiewa
rozkwita wiosna.
ptak trele śpiewa
a strumyk
szemrze
baśnie sprzed lat.
Jeszcze daleko
do naszej przystani
jest ławeczka znajoma u drzewa
przyjacielska dłoń co rozgrzewa.
słońce muskające skroń
mnie wystarczy
odrobina uciechy
choćby
wiosenna woń!
Nie liczę
mijających pór roku
kartek zerwanych
z kalendarza
kto chce
niech się z czasem
ugania
ja pogodziłam się z każdą
chwilą przemijania.
Temido – tajemnicza Pani
zamykasz i otwierasz
okno na świat.
Cień słońca gonić pozwalasz,
murem oddzielasz twarze.
Powietrze celi nasycasz
stęchłym oddechem
skazańca.
Dajesz utęsknioną nadzieję,
a gdy porwiesz
do tańca, smętnej nuty,
melodia ciągnie
nogę za nogą.
Idą zniekształcone cienie,
zamazane postacie,
mętne
obrazy minionego
za słabym echem
przeszłości, której
już się nie pamięta.
Temido – bądź sprawiedliwa
– jak sprawiedliwość święta.
***
Dziękuję za dłonie
pełne szczodrości
za ciepłe spojrzenia
czułość i zrozumienie
za każde westchnienie
serdeczność okazywaną
za gesty pełne miłości
dobroć nieprzebraną.
Za każdą kropelkę nadziei
co podnosi
a stając się iskierką
płonie
pożarem ufności
w wędrówce
gdy zmierzamy
do celu
który przed nami.
Oczekiwanie
wciąż jest niepokojem
rozbudza
wyobraźni nutę.
Rozpalając namiętności
podsyca
uniesieniem.
Oczekiwanie przybliża
nadejście wiosny
powiew
zbliżającej się burzy.
Chcę unieść głowę budzona
ciepłym blaskiem poranka.
Oczekując chwili
która pojawi się
wraz z zorzą
na niebie.
Przebudzona
oczekuję
spotkania z Tobą
z rannym
jaskółczym kwileniem.
Potrzeba nam
prostego
szczerego spojrzenia
na mnie i Ciebie.
***
Żalisz się
co dnia obwiniasz
czegoś Ci brakuje.
Zaufaj bez granic Bogu
lżej się poczujesz.
Jedna iskierka nadziei
mała wystarczy
abyś się poczuł
coś warty.
On każdego podnosi
ratuje.
Napełnia serca
miłością prawdziwą.
prostuje
ścieżki życia
krzywe.
***
I po cóż troska na twojej twarzy
– czas wciąż do przodu gna.
Nikt nie wie, co się jeszcze wydarzy
tajemna siła to wszystko pcha.
Niektórzy myślą – że są panami
snując życiowy bogaty plan
wszystko się wali i pod gruzami
przyznają cicho, kto tu jest pan.
Dlatego podnieś głowę zmęczoną
codzienną troską ulotnych chwil.
Uśmiech wokoło rozdawaj szczerze
jakbyś na chwilę tu tylko był.
Z naszych uczynków zapłatę gotują
która w wieczności bez kresu trwa
Miłość więc nieśmy wszystkim wokoło
żeby do raju wpuścili nas.
***
Dziś właśnie dziś
wielka radość we mnie tkwi.
Dziś właśnie dziś
jestem blisko, przy mnie ty.
Dziś właśnie dziś
każdy miły uśmiech śle.
Dziś właśnie dziś
życie nie jest takie złe.
A więc spojrzyj w moje oczy
czy Cię jeszcze zauroczy
ten magiczny szczęścia błysk.
Dziś właśnie dziś
ciepłym słowem darzysz mnie.
Dziś tylko dziś
jutro wszystko będzie snem.
A więc kiedy coś się chmurzy
niech spokoju nie zaburzy.
Niech zabłyśnie nam nad głową
niebo tęczą kolorową.
Dziś tylko dziś
mogę cieszyć się i śmiać.
Dziś tylko dziś
Ciebie też na wiele stać.
Dziś właśnie dziś
Niech muzyka w sercach gra.
Dziś właśnie dziś
i niech zawsze
radość trwa.
***
To cóż kochani,
że gdzieś umyka życie
aż ku krańcom świata.
Ja na swej szachownicy
figury dziwne przeplatam.
Przyjaciół wokół jeszcze
są uśmiechnięte twarze.
Na czarnym polu stojąc
o dniu szczęśliwym marzę,
a nieraz obraz znika
za mgłą, co z oczu płynie.
Więc warto grać partyjkę,
gdyż czas ponury minie,
zobaczę białe pola
jak wielki kwiat
rumianku.
I westchnę
dobrze z tobą grać
czasie – ty mój kochanku!
Chciałbyś zmienić bieg wydarzeń
i wciąż miotasz się
nie nadążasz z kalendarzem
dziś już nowy dzień.
Trzeba zacząć znów od nowa
przecież era przemian trwa
i tak szybko płynie czas.
Chcesz na chwilę się zatrzymać
a tu wszystko wali się
nie popędzaj, nie – „przeginaj’’
niech wskazówka sobie mknie.
Ty pozostań w swej zadumie
Żyć to szczęście, a nie pech
Mówią że świat przewrócony
do góry nogami
a ja widzę błękitne niebo
nad nami.
Mówią, że wszystko już chore
a ja wciąż widzę
każdą roku porę.
Trwa jak nigdy
przecudna jesień
kolorowa barwami,
osnuta tęsknotą
jak pajęczynami.
Czerwień dojrzałej jarzębiny
jak modlitwa różańcowa
październikowa
dzieci i matek
polskiej rodziny.
Płyną jak co roku modły,
w splecionych dłoniach
różaniec.
Zdrowaśki
szeptem warg wznoszone
Matce Różańcowej,
która z gwiazd koronę
na swej skroni nosi
a nam
zdroje łask wyprosi.
Z nutką tęskną wspominam
ukochane Mazury
pola uprawne
i wiatrem
kołysane łany
wioskę moją rodzinną
dom mój ukochany
chleb gorący,
ręką matki pieczony
miedzę
macierzanką pachnącą
czaplę po mokradłach
brodzącą.
Ten obraz już tylko
w pamięci zachowuję
w błękit nieba spoglądam
i tęsknotę czuję.
Słychać skrzypiec granie,
cienkie struny drżą,
jak listeczki
wiatrem kołysane.
Serce wypełnia
dziwna tęsknota
gdy skrzypeczki grają
to myśli wracają
gdzie zielone łąki,
mgłą wieczorną
jak lekkim szalem
okrywane.
Tam każdej wiosny
kolorowym kwieciem
majone chatki
i figurki w kapliczkach
Bożej Matki.
Tam moje dziecięce
lata zostały.
Teraz, gdy jestem już w życia jesieni
moje serce melodią skrzypiec zbudzone
zrywa się – wracam myślą
w stronę rodzinnej
mazurskiej ziemi i matki
do beztroskich lat szkolnych
i rodzinnej chatki.
Zapłakane deszczem powieki
ostatnie przed lotem oderwanie
za horyzontem znikł klucz
dzikich gęsi
suche badyle wiatrem kołysane
chłód zimny, powiew mgły
serca nie ostudzi.
Ten krzyż złamany w polu—mogiła
zapomniana przez ludzi
za pajęczyną, co jak fontanna
mieni się od deszczu barwami
chcę myślą być blisko z tobą
razem ze wspomnieniami.
Moje życie to wielka szachownica
Białe pole to dzień, a ciemne – noc
Gra ze mną partner – czas
Czasu jest nie dużo, nie mało
Każdy mój ruch, każde zagranie
To jest manewr umyślny lub bezmyślny
Nieraz bywa tak, że wszystkie figury
Patrzą na mnie z ukosa
Czasami są zachwycone
a niekiedy – zdumione.
Moja Królowa jest dumna
Mój Król płacze, to było złe zagranie
A partner czas znowu spłatał figlarne
posunięcie. Nie wiem, czy uda mi się
wymanewrować.
Trzymaj się – mówię – nie graj tak.
Ten ruch był zły.
Próbuję ominąć Konia, a tu
Laufer podstawia mi nogę.
Już nie wytrzymam, dalej nie mogę
Próbuję inne zrobić zagranie,
nagle czas stanął.
Nie, czasie, jeszcze nie koniec
tej gry. Trzeba wykonać
ruchy ze trzy – i tak dzień za dniem
gramy zawzięcie
Ja i czas – mój partner.
Gra toczy się dalej.
Z epizodów codzienności
pragnę stworzyć poemat.
Ciągłe starania rozsypują się w pył
wiatr jesienny roznosi nostalgię
unoszącą się nad ziemią.
Krople deszczu kapią jak łzy
niespełnionych marzeń.
Klucz dzikich gęsi, przypomina,
że ostatni liść za chwilę spadnie.
Już powiało chłodem.
Rozmarzyłam się
– wszystko tak szybko znika,
jak ptaki w locie
za horyzontem.
Na nic poszukiwania przeszłości.
Nigdy nie wiem, co się jeszcze