Wybór wierszy z naszej niemiecko-polskiej publikacji. Tłumaczenie - Józef Zaprucki.
Utwory poetyckie, reprezentujące wysoki stopień
abstrakcji, przekraczają niekiedy tę delikatną granicę hermetyczności,
poza którą praca tłumacza staje się przygodą,
wędrówką poprzez nowe krainy znaczeń, gdzie miejsca
niedookreślenia zdają się dominować nad prostymi przesłaniami,
pozwalającymi się linearnie przełożyć. W tym
kontekście obce poetyckie przesłanie przechodzi, bo musi,
przez pryzmat estetycznej konstytucji tłumacza, ulegając
różnorodnym modyfikacjom, które, jeśli sprostają sile oryginału,
stanowią o sukcesie tłumaczenia, jeśli zaś nie, decydują
o jego klęsce. W każdym z tych przypadków wynik pracy
translatorskiej jest konglomeratem dwóch estetyk, tej oryginalnej
i tej przekładu.
Estetyka poezji Petera Gehrischa, niemieckiego poety
i pisarza, jest przede wszystkim artystyczną werbalizacją
rzeczywistości powojennych Niemiec po wschodniej stronie
Łaby, przy czym poetycka pętla czasu jest tu niezwykle
obszerna – obejmuje mianowicie okres Republiki Demokratycznej,
burzliwego przełomu lat dziewięćdziesiątych, aż
do obecnej chwili.
Mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, że pisanie
o zaszłościach politycznych w dzisiejszych czasach musiałoby
się skończyć literackim fiaskiem, albowiem skala podłości
i ograniczenia ostatnich dekad wydaje się być odporną na
wszelkie zabiegi estetyczne.
Traumę powojennego dzieciństwa i socjalistycznego
zniewolenia okiełznał poeta, dokonując genialnego zabiegu:
dramatyczne napięcia i tragiczne pytania zostały przeniesione
na płaszczyznę mitologii. Peter Gehrisch sięga tu nie
tylko do mitologii greckiej, ale dotyka również – wykazując
niezwykłą raczej dla dzisiejszej poezji erudycję – mitów
skandynawskich. Przywołując postacie z Odysei, poeta
pokazuje nam z jednej strony motyw wędrówki w nieznane,
którą jest nasze życie, z drugiej zaś uczucie zagubienia
i walkę, by odnaleźć siebie i świat na nowo. Taki stan rzeczy
unaocznia przemożnie wiersz „Polifem”, który jest swoistą
inkarnacją stanu „enerdowskiego” odizolowania, ale także
wysiłku, aby to odizolowanie przezwyciężyć. W tym kontekście
postać Odyseusza staje się tutaj nie tylko lirycznym
„Ja”, lecz także porte parole samego poety.
Na szczególną uwagę zasługuje zainteresowanie poety
Polską, w szczególności zaś Dolnym Śląskiem, który jest
obecnie jego drugą ojczyną. Takie wiersze jak „Norwid”,
„Lustro Strugały” czy też „Lwówek” wskazują wyraźnie na
głębokie zauroczenie autora tą krainą, namalowaną – werbalnie
rzecz biorąc – oszczędną kreską, ale właśnie dlatego tym
więcej dającą do myślenia. Świadomość, że ta kraina, którą
przecież sami bardzo kochamy, czasem nawet nie zdając
sobie z tego sprawy, bywa natchnieniem niemieckiego poety,
może tylko napawać wielką radością. Niech Odyseusz dalej
wędruje, a my śledźmy uważnie jego podróż.
Józef Zaprucki
Wybór:
MIT JEDEM WORT BIN ICH
Ohne Begriff
Unbemerkt kehrte mein Reichtum an
Wahrnehmung um
Wusch sich ins Alphabet
Trug
Das Korsett
Grammatikalischer Wort-Bandagen
Ich verlernte meine Vernunft
Die Aufklärung
Unterwies mich im Gebrauch einer
Gummischnur
Die zog ich und zog
Die Fragen
Katapultierten sich mir ins Gesicht
Katakumby
Z KAŻDYM SŁOWEM zatracam
Pojęcie
Niepostrzeżenie zawróciło moje bogactwo
Postrzegania
Rozmyło się w alfabet
Nosiło
Gorset
Gramatycznych bandaży słowa
Zapomniałem o rozsądku
Oświecenie
Pouczyło mnie jak użyć
Gumowego sznura
Pociągałem zań i pociągałem
Katapulty pytań bijących
Prosto w twarz
10 Peter Gehrisch
DIE WELT IST ANDERS
Als das Echo
Dir weismachen will
Gefi edert, fern,
In Nacht-Etagen, dort hockt sie
Im Aufbegehren der Dissidenten
Die das ewige Dafür
Und Dagegen nicht erspürten
Im Quarren
Geschnäbelter Wichtigtuer
In den erhobenen Flaggenzeichen
Einer Ideologie
Die Sonne zu täuschen
In blinden, faulenden Augen
Sitzt sie
Hinter glitzernden Schlieren
Und brütet – ein gefangener
Traum (die Liebe
Die dir fremd blieb)
Das unersättliche
„Ich bin der ich bin“
Katakumby 11
ŚWIAT JEST INNY
Niż chce ci wmówić echo
Opierzony, daleki
Kryje się w piętrach nocy
W rewolcie dysydentów
Którzy nie zaznali
Wiecznego za i przeciw
W gderaniu pyskatych ważniaków
W symbolach podniosłych flag
Ideologii
By zwodzić słońce
W ślepych ropiejących oczach
Czai się
W tle błyszczących plam
I knuje – uwięzione
Marzenie (miłość
Której nie zaznałeś)
Nienasycony
„Jestem który jestem”
12 Peter Gehrisch
ES IST JA NUR TALMI
Mit dem wir laut-
Lose Zwiesprache
Tauschen
Untauglichen Blicks streifen wirÜber die aus Gewohnheit
Eroberten Körper
Verführt
Von schizophrener Begierde
Reisen die Fingerkuppen über das Silber-Tableau
Ertasten
Die kunstvoll zusammengesteckten Nippes-
Gegenstände
Unser Mund ruft – Da! Da! –
Und wir halten – zu Argwohn nicht fähig –
Münzgold in den geköderten Händen
Für den fl üchtigen Tausch
Den Chronos uns gönnt
Doch schon schiebt der Irrtum uns
HieroglyphenÜber den Mund
Katakumby 13
TO PRZECIEŻ TYLKO CHŁAM
Którym wymieniamy się
W bezgłośnym dialogu
Nieudacznym spojrzeniem głaszczemy
Ciała
Zdobywane z przyzwyczajenia
Uwiedzione
Schizofrenicznym pożądaniem
Wędrują opuszki palców po srebrnym tableau
Wymacują
Misterne zgromadzenie figurek
Nasze usta krzyczą – tam! Tam –
A my ściskamy – niezdolni by zwątpić –
Złotą monetę w oszukanych rękach
Dla pobieżnej transakcji
Z łaskawym przyzwoleniem Chronosa
Ale oto obłęd wypycha już
Hieroglify
Przez usta
14 Peter Gehrisch
BEI KIRKE (I)
Während ich in deinem betäubenden
Schenkelfleisch lag verführt
Von Vergessenheitsdüften – Moschus
Rausch, Schmeichelei –
Spürte ich plötzlich die Zeit im Genick
Sah: Meinen Gefährten genügte die Grütze
Im Becken
Saufen, Krauchen, Kopulation
Rief: Wär dieser Trieb nicht – Ithaka –
Und der scharfe
Geschmack auf der Zunge – Hermes’
Harm-Fraß
Auf-
Geschossen im Trojanischen Feuer-
Sturm
Ich genöß eure Show
Das alltägliche
Somnium:
Matte
Ekstase: Glotzaugen – Bauchtanz, Ballett
Kleb-Etikett
Nein, Futterluken
Schlurft, gafft nur und lacht!
Ich aber, Narr
Werde die Toten kitzeln im faulenden Laub die
Gierig auf Körperlichkeit
Katakumby 15
Ihr Wissen in düsteren Tunneln verbergen
Bis sie mir Auskunft erlauben
Auf! Ins Labyrinth
Aus Fratzen und Fragezeichen!
16 Peter Gehrisch
U KIRKE (I)
Kiedy leżałem bez zmysłów na twych udach
Uwiedziony zapachem zapomnienia – piżmo
Odurzenie, pochlebstwo –
Poczułem nagle czas na karku
Widziałem: mym towarzyszom wystarczała kasza
W misce
Chlanie, pełzanie, kopulacja
Krzyczałem: gdyby nie ten popęd – Itako –
I ten ostry
Smak na języku – Hermesa
Żarcie-zgryzota
Wystrzelone w trojańskiej
Burzy ognia
Cieszyłbym się waszym show
Codziennym
Lunatykowaniem:
Przymulona
Ekstaza: wybałuszone oczy – taniec brzucha, balet
Etykietki
Nie, koryta z żarciem
Chłepczcie, gapcie się i śmiejcie!
Katakumby 17
Lecz ja, błazen
Będęłaskotał trupy w gnijących liściach które
Żądne cielesności
Skrywają swą mądrość w mrocznych tunelach
Aż zezwolą mi dostąpić poznania
W drogę! W labirynt
Grymasów i pytań
18 Peter Gehrisch
(II)
Sie sind –
Blutleere Luft- und Funkengebilde
Unter uns – du hast recht
Was sie hingesetzt haben
Ist Stückwerk
Sie aber wollen Vollendung
Und nur darum sind Kriege
Mit wabernden ZungenÜbersetzen sie die groteske Wegemarkierung
Den die Augen umschmeichelnden
Trug.
Sie haben ihr Werk nicht zu Ende
Gebracht und züngeln – gierig auf Körperlichkeit –
Durch die Buchstabenbalustrade
Die sie für immer gefangen hält
Und wir – die Leser ihrer irisierenden Zeichen –
Wissen nichts
Von der Not-
Wendigkeit eines Beginns, den sie – gleich
Irrenden Gecken – in den
Tunnelgängen des Geists provozieren
Katakumby 19
(II)
Oni są –
Bezkrwistymi tworami z powietrza i iskier
Pośród nas – masz rację
Co ustanowili
To fuszerka
Ale oni chcą doskonałości
I o to tylko są wojny
Mieląc jęzorami
Objaśniają groteskowe oznakowania dróg
Mamiącą oczy
Fatamorganę
Nie dokończyli swego dzieła
I bełkocą – żądni cielesności –
Poprzez barierę liter
Która uwięziła ich na zawsze
A my – odbiorcy ich tęczowych znaków
Nie wiemy nic
O konieczności początku który oni – podobni
Błądzącym fircykom – inicjują
W katakumbach ducha
20 Peter Gehrisch
ZEILEN-FÄHRE
Persephone gab mir das
Fährgeld
Tag für Tag setzte ich über
Meine Lektüredrift
Las die Tragödien von Dichtern und Dichterlingen
Mit ihrer Selbstdespotie:
Eine See von Plagen
Widerstand
Sterben – schlafen – nichts
Weiter!
Sah die Kreuzfahrer
In inniger Konzentration auf die Lösung ihres
Konflikts
Während irgendein Leuchtturm versank
Bewegten sich dunkle Tentakeln
Damit sich der Tinten-Nebel über das Münzlicht
ergoß
Das Gespinst aber wuchs weiter
Sepiaspuren die kaum einer wahrnimmt
Das nichtige Dasein der Dichter
Zu signalisieren
Ihre Balance
Ihr Hin-und-Zurück
Ihre vergebliche Suche nach Grund
Katakumby 21
PROM WIERSZY
Persefona dała mi
Obola
Dzień za dniem przeprawiałem się
Przez dryf mej lektury
Czytałem tragedie pisarzy i pisarczyków
Z ich autodespotyzmem
Morze plag
Opór
Umieranie – spanie – nic
Więcej
Widziałem krzyżowców
W podniosłej koncentracji zażegnywania
Ich konfliktu
Gdy gasło światło jakiejś latarni
Poruszały się granatowe czułki
Tak by atramentowa mgła zalała połysk monety
Pajęczyna rosła jednak dalej
Ślady sepii prawie niewidzialne
Bezsensowny byt poetów
By zaznaczyć
Ich równowagę
Ich tu i tam
Ich daremne poszukiwanie podstaw
22 Peter Gehrisch
ORPHISCHE FAHRT
Dieser einende Ton
Als sei er silbernem Girren entstiegen
Schmiegsamem, unbeschriebenem Element
Reiner
Als ihn je Nachbeter schufen
Pulsierend, Glieder, Rohr, selbst Baumholz
Zum Tanzschritt bewegend
Im Metrum des Wachstums
Berührend Gründe, Kieskraut, Baumareale
Ein großes Heer von Aurikeln
Von deinen Augen plötzlich erspürt
Fernste stellare Signale
Tonerzeuger, Trompeten, Silbergeäst
Hingetupft in die Täler hangaufwärts
Ins Oszillieren beginnenden Mondlichts
Buschlabyrinthe
Verborgenen Schlaf und Schlangen erregend
Vom Silber- und Kieselklingeln
Flüsternder Kastagnetten
Tanzen die Silberpappeln – in schönem
Weiblichem Saumrock – den Dreizehen-Tanz
Dryadenhaft leicht
Sieh!
Dieses Leuchtwerk
Halb Traum, halb Bewußtsein
Klangspiel, Schwinge glitzernd
Gegen die Pacifi calien gesetzt
Die dir – spät
In einer Zeit der Beengung – den Atem bedrängen
Katakumby 23
Idunas Insel inmitten des Allherrschers Tod
Glockenschwung-Raum
Durchzogen von summenden Chören
Hornissen und Nistvogelscharen
Ein Ozean in meinem Ohr auf dem Du
Hintreibst – Väinö – in Deiner Schlaf-Odyssee
Von Papageientauchern umschwirrt
Wetter- und Sturmvögelscharen
An verwitternden Felsenfassaden
Ein blühender Schweifstern
So dringt Dein cantare
Noch über die Drift
Die Dir bestimmt ist
Schwingt sich – der eine richtunggebende Ton –
24 Peter Gehrisch