Dziękujemy za zaufanie
Bez barw
Nie szukam już szczęścia
bo ono ulotne
jak mgła
jak liść murszejący
czasem zagląda
przez okno
puka nieśmiało
do drzwi
otwartych na oścież
a sił brak by przytulić
złapać okruch w dłoń
smutek i szarość
codzienność bez barw
jest stała.
Wytańczyć marzenia
ukołysać tęsknoty
a dobre wspomnienia
przechować jak skarb
By w chwilach zwątpienia
wziąć w dłonie i dmuchać
odpłynie w dal smutek
wzmocnisz swego ducha
…
Splątały się myśli
odebrały spokój
serce posmutniało
Wybiegłam na łąkę
spojrzałam na zieleń
przytulając brzozę
szeptałam modlitwę
pełna nadziei
wróciłam do domu.
Rena Mikiewicz
Teresie na urodziny
Nie spieszmy się kochać
ludzi
tylko dlatego
że szybko odchodzą
Róbmy to powoli
Żeby było na dłużej
tych miłości
Żeby starczyło na więcej.
Kochajmy niespiesznie
z wiarą
że los specjalnie
nam uczucia
darował
nie patrzmy na
zegarki
żeby szybciej
pokochać
By zachłysnąć się
miłowaniem
Delektujmy się
Bliskością Bliskich.
Roztańczyły się panny majowe
Z każdym rokiem ich więcej przybywa
W skocznym tańcu śmigają im łydki
Na obcasach wysokich do nieba
w ich twarzach co wiele widziały
Przycupnęły uśmiechy tajemne
Jak powabne madonny z marmuru
trochę grzeszne, ale - zawsze święte
Powariowały lata
zimy, jesienie i wiosny
Wyrastają
jak niemowlęta
z kaftaników
Smaki płowieją
oczy tracą
ostrość widzenia
Pamięć ucieka…
Nie ma już
uniesień
czekania
na życie
Jest pogodzenie
i pochwała
radości na codzień
Potulność i pojednanie
z Losem
Modlitwa o jutro
dla dzieci i wnucząt
Porozbijane skorupy lat
ranią wspomnieniami
zagubionych możliwości
Dorota Nowicka
Witam! I ja także mam dla Państwa swój wierszyk na tę listopadową, ponurą porę w sam raz do herbatki z malinowym sokiem. Dziś pierwszy raz popadał u nas odrobinkę śnieżek z deszczem. Lada chwila nadejdzie zima. Pozdrawiam cieplutko.
Jak to dobrze siedzieć w domu
Gdy na dworze chłodno tak
Tam szaleje zawierucha
I utonął w śniegu sad
Jakże miło przy kominku
Zimne dłonie ogrzać nam
Gdy lirykę śniegu białą
Gwiazd kurzawą wznosi wiatr
Jak przyjemnie pić herbatę
Z aromatem letnich burz
Powspominać z łezką w oku
Smak poziomek zapach róż
Jak wspaniale patrzeć w okno
W przedzimowy uciec świat
I podziwiać mrozu dzieło
Malowany szronem kwiat
Jak to dobrze siedzieć w domu
Gdy na dworze chłodno już
Myśli moje śnieg zasypał
Poematu biały puch
Renia Sobik
Przysyłam parę wierszy do wiersze nadesłane na koniec roku 2010
Wiersze te zostały nagrodzone w X Jubileuszowym konkursie Sztuki Nieprofesjonalnej im. Emilii Michalskiej w Strumieniu
Gdzie matka ojciec dokąd odeszli
niedawno ich przecież żegnałem
jaskółka wróciła do swego gniazda
a ja dom pusty zastałem
Tu ściany płaczą łzami tęsknoty
o szyby okiennic wiatr stuka
ziemia spragniona ręki oracza
dusi się z beznadziei
Tuż w sadzie obok dzikie jabłonie
wiotkimi listkami kołyszą
stada krzykliwych zgłodniałych szpaków
przerywa na moment ciszę
ja powracam tęsknotą gnany
w pola ogrody szare od sadzy
gdzie tylko kikut komina straszy
wyrokiem unicestwiony
Ta ziemia była kiedyś jak mama
uczyła szacunku pokory
była kawałkiem swojskiego nieba
dokąd się wraca po latach
gdzież mi teraz położyć głowę
gdy nie mam już swojej poduszki
nie mam już domu i sadu nie mam
przeszłość tańczy na gruzach
Tak kocham wracać w rodzinne strony
w pejzaż pod śląskim błękitnym niebem
tam gdzie pozostał smutek rozstania
gdzie pachnie lawendą i swojskim chlebem
Gdzie letni zbłąkany promyczek słonka
z czułością pieści owoc jabłoni
tam gdzie się śmieją dziecięce oczy
ściskając kamyk w maleńkiej dłoni
Tu nieme usta szepczą Zdrowaśki
za zdrowie życie dziękując Bogu
proste ubóstwo dzieli się chlebem
a radość wita wędrowca w progu
Tam w cieniu gruszy miłość spełniona
znalazła swój własny kawałek nieba
ziemia przyjmuje dojrzały owoc
gdy czas się wypełni i odejść trzeba
Tu jest ma ziemia moja Ojczyzna
korzenie dziadków jak w sadzie drzewa
i soki z których czerpię swe siły
gdzie mam swój mały przedsionek nieba
Ogień rozpalony do czerwoności
ciepłem babcinych słów
buzował wesoło pod blachą
Na stole świeży bochenek chleba
kusił zapachem nieba
W otchłani czarnego piekła
dziadek wykuwał byt przyszłych pokoleń
a w sadzie wiśniowym stado szpaków
walczyło o prawo do smacznego kęsa
Gdy tylko zielona sukienka ziemi
wyjrzała spod śniegu
w ogrodzie zakwitły krokusy
To tu pod słońcem polskiego nieba
w cieniu wiśniowego sadu jest mój dom
moje dzieciństwo i moje miejsce na ziemi
Jakie jest Twoje zdanie? Zapraszamy do dyskusji!
Dodawanie nowych komentarzy zostało zablokowane przez administrację serwisu.