Co się ostaje ustanawiają poeci

12.11.2010 Redaktor

Poezja Friedricha Holderlina

Więcej z etykietką: książki
Obrazek niżej podpisany
zp
Wiersze w tłumaczeniu Antochewicza

Friedrich Hölderlin to odkrycie XX wieku. Poeta, który urodził się w marcu 1770 roku, został doceniony dopiero prawie półtora wieku później. Twórca fascynujący. Urodził się i żył większość czasu w Tybindze i okolicach, w Niemczech. Znam trochę tę krainę i nieobce mi nazwy miejscowości i pejzaże opiewane przez poetę.

Był z wykształcenia teologiem luterańskim, humanistą, filozofem. Przygotowany do pracy pastora, zawsze bogobojny, wybrał na przekór oczekiwaniom rodziny, zawód poety. Takie to były czasy, gdy poeta był kimś ważnym w społeczeństwie.  Zajmował pozycję niemal przywódcy duchowego narodu, czuł się odpowiedzialny za humanistyczny kształt kultury. Przyjaźnił się z Heglem, Schillerem,  na Goethego był trochę nadąsany,  a Kanta, którego dzieła wnikliwie studiował, nazywał Mojżeszem niemieckiej filozofii. Jednocześnie, jak pisze tłumacz (doskonały!  Wrocławianin Bernard Antochewicz) „nieskończona natura i ożywczy duch antycznej Grecji staną się z czasem azylem poety”. Studiował w Tybindze. To tyle dla przedstawienia czasów i ludzi.

Wracajmy do Friedricha. Od najmłodszych lat, jak coś robił, to całym sercem i duszą.  Porzucając wygodną karierę pastora, Hölderlin zarabiał udzielając korepetycji w zamożnych domach.  W jednym z nich spotkał swoją miłość,  Sussete Gontard, z którą połączyła go odwzajemniona namiętność. Jak było do przewidzenia, Sussete, żona pracodawcy, była nie do zdobycia w tamtych czasach. Mąż w końcu odkrył uczucie, które połączyło te romantyczne dusze, zamknął swoją własność w domu a guwernera wyrzucił na drzwi. Zaczęły się podróże poety, który nie potrafił zapomnieć ani znaleźć szczęścia gdzie indziej.  Sussete wkrótce (1802 r) umarła, poeta stracił panowanie nad własną psychiką i dzięki pomocy przyjaciół żył aż do 1843 roku, jako bibliotekarz,  trochę w klinice dla umysłowo chorych w Tybindze, trochę w domu cieśli Zimmera, a trochę zamknięty w wieży, która dziś nazywa się wieżą Hölderlina.

Przeczytałam kilka tomów jego wierszy w tłumaczeniu na język polski (Libera, Jastrun, Antochewicz), przeczytałam też biografie. Ten obłęd poety wzbudzał kpiny studentów na ulicy, pobłażliwość cieśli (dość wykształconego jak na cieślę) i powodował odsunięcie się dawnych przyjaciół, którzy słyszeli tylko bełkot w ustach Friedricha. Niesłusznie, bo w tym mętliku zdań i myśli było wiele jeszcze twórczych idei.

Polecam do czytania Wiersze Friedericha Hölderlina, zwłaszcza wydanie Ossolineum, nasze, wrocławskie, w tłumaczeniu znakomitego Dolnoślązaka, Bernarda Antochewicza, który stanowczo za szybko odszedł,  nie dane nam będzie już się z nim spotkać. Mam w ręku wydanie z 1982 roku, dostępne na aukcjach internetowych, w antykwariatach, bibliotekach.

Oto więc poeta w pełni, każdy dzień oddaje poezji, każdą myśl, każde emocjonalne spostrzeganie. I los – tragiczny, a jednak do końca w jarzmie poezji.

Oto drobne przykłady twórczości:

Niegdyś i dziś

W młodości wesoły byłem rano,

Wieczorem zaś płakałem, teraz z upływem lat

Zwątpieniem rozpoczynam dzień, lecz

Święty i pogodny jest dla mnie koniec dnia.

Podobny do ludożercy

Podobny do ludożercy

jest ten, który żyje

bez miłości

i mrok śmiertelny  opisywałby

gdyby gniew jego miał oczy 

                                                                                   Bernard Antochewicz

Noc



Miasto już odpoczywa. Turkot ostatnich powozów
    Migoczących światłami oddala się i ulica
Cichnie w poświacie latarni. Syci słodyczy dnia,
    Ludzie śpieszą do domu, by tam w spokoju i ciszy
Ocenić zysk i stratę. Opustoszał też rynek;
    Zniknęły ze straganów winogrona i kwiaty,
I wszelkie rękodzieło. Tylko z dalekich ogrodów
    Dochodzi cicha muzyka. Struny potrąca zapewne
Ktoś zakochany lub taki, co jest sam i wspomina
    Młodość i dawnych przyjaciół. Słychać też wieczne źródła
Bijące z wonnego gruntu, i dzwon w gęstniejącym mroku,
    I głos czuwającej straży, gdy ogłasza godzinę.
I wiatr powiewa chwilami, wzburzając korony drzew,
    I oto tajemniczo, niby cień naszej ziemi,
Wschodzi powoli księżyc. Nastaje noc, marzycielka,
    Rozgwieżdżona, wyniosła, nie licząca się z nami,
I srebrna, zagadkowa, jakby z innego świata,
    Króluje majestatycznie i smutno tam, nad szczytami.

Antoni Libera

Polecany przeze mnie tomik:

Friedrich Hölderlin, Wiersze, tłum. Bernard Antochewicz, wyd. Ossolineum 1982

Ale także:

Friedrich Hölderlin "Co się ostaje ustanawiają poeci", wiersze wybrane w przekładzie Antoniego Libery, Znak, Kraków 2003

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Wiersze w tłumaczeniu Antochewicza