Kto jeszcze w czerwcu coś tworzy?
Witam! Za oknem pada deszcz i smutno. Wcale nie czerwcowo. Nie rozpieszcza nas słońcem tegoroczna wiosna i do bólu smaga ulewy chłostą. A chciałoby się, żeby było piękniej. Ciepło, słonecznie a przede wszystkim sucho... Dla umilenia Państwu tych deszczowych dni oraz chwil przy komputerku chciałabym przedstawić dziś kilka moich „czerwcowych wierszy". Może spodobają się i dostarczą przyjemnych wrażeń? Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo słońca.
Dorota Nowicka z Krzeszowic
CZERWIEC
Przyniósł mi czerwiec
Chabrów naręcze
Diamentami rosy je ozdobił
Akacji kiści
Pachnące uroczyście
I maki purpurowe
I wszystkie dla mnie
Tylko dla mnie
Nawet te złote
Żytnie kłosy
Wonnym jaśminem
Niewinną lilią
Przystroił moje włosy
Żółte jaskry
Frywolne firletki
W zbożu kwitnące
Wysmukłe kąkole
Pod stopy mi rzucił
Chojny miesiączek
Na spacer wywiódł w pole
A teraz zasnął
Na jasnej polanie
Na mchu miękkim
Legł dywanie
Tam gdzie fioletem
Jagoda dojrzewa
Gdzie kwiat paproci zakwitł
PIĘKNE DOLINY
Piękne doliny - ach doliny
W jurajski pejzaż zatopione
Jakże was objąć ramionami
Oprawić w wiersza ramy złote
Pagórki leśne rzek meandry
Pszeniczno - żytnie łany srebrne
Wasza uroda pieści oczy
Przyprawia mnie o serca drżenie
Szerokie pola miodne łąki
Zdobne w stokrotki i firletki
Jak was nie kochać - powiedzcie mi
Przyjaciele moich jasnych chwil
Dziecięcych lat słodka kraino
Odziana w nić wspomnień - jak we mgły
Krasy ci pozazdrościć mogą
Baśniowe sady i ogrody
LETNIA PRZYGODA
Była czerwcowa noc
I burza
Sam Pan Bóg
Z nieba
Gromy ciskał
We mnie wpatrzony
Stałeś obok
Świat ci nagle przesłonił
Mych włosów
Nieziemski obłok
Zapragnąłeś mnie
A ja - ciebie
Z serc nam złota
Przeskoczyła iskra
I nic już więcej
Nie pamiętam...
Tylko żar płomienny
Ust twoich
Na moich ustach
Lecz między nami
Ocean wielki
I przepaść niezmierzona
Dziś już wiem
Jaka szkoda
Że to nie miłość była
A tylko - letnia przygoda
APOLLO
Widziałam go tylko
Przez trzy krótkie wieczory
Czerwiec przedwcześnie
Lipowy kwiat
Sypał nam na głowy
Był tak młody...
Lecz jego świeżość
Wcale mnie nie onieśmiela
Choć na kochanka
Zbyt niedojrzały
Bardziej widzę w nim - przyjaciela
Czasem dzwonił do mnie
Ale rzadko
Teraz telefon milczy uparcie
Zapadł się pod ziemię
Apollo hoży
Co do mych włosów
Wygłaszał ody
Pewnie na gibkie łanie
Grot swej strzały ostrzy
Lecz z łuku niewdzięcznik nie wystrzeli
Bo mu przed oczyma
Będą wiały
Moje długie włosy - Wenery
CZERWCOWY RANEK
Melancholijny czerwcowy ranek
Wiatr przysiadł na akacjach
I jak osiką trzęsie
W tej przedletniej
Zadumie zatopiony dzień
Sypie po ulicach
Białym kwieciem
Ja - siedzę w domu
Wtulam sie w miękki
Poezji szal
A moich myśli
Błękitne latawce
Płyną po niebie w dal
Dokąd - tego nikt nie wie
Nie odgadnie nawet
Moja przyjaciółka brzoza
Nie odgadnie
Słońce na niebie
Moje serce dziś płacze
Trwogą i niepewnością
Jutra przepełnione
Choć brzemienne miłością
Tkliwością przepełnione
O szmaragdowa łąko
Niebieskim okiem bławatków
Haftowana
Ogarnij mnie
Czułym ramieniem swoim
W twe łono
Pozwól sie wypłakać
A ja
Twoja wierna latorośl
Złożę ci u stóp
Całe niebo
Całą duszę oddam
Najskrytszą tajemnicę powierzę