Wiersze Reni Sobik, lato 2009

08.08.2009 Renia Sobik

Przysłane z pozdrowieniami

Trzy drzewa

Gdzieś za górami na końcu świata
na małej polanie trzy drzewa rosły
a każde miało jakieś marzenie
i chciało czym prędzej doczekać wiosny

Pierwsze z nich zostać ma piękną skrzynią
co mieści wszelkie bogactwo świata
drugie pragnęło być wielkim statkiem
pływać po morzach przez długie lata

Te trzecie chciało sięgnąć do nieba
by być najbliżej samego Boga
wtedy naprawdę będzie szczęśliwe
nie straszna mu zamieć i burzy trwoga

Rosły beztrosko tak sobie marząc
lecz niezbadane wyroki nieba
bo przyszli jacyś bezduszni drwale
i bez skrupułów ścięli trzy drzewa

Kiedy zabrano je do tartaku
o mało biedne się popłakały
bo ich marzenia o przeznaczeniu
po prostu zwykłą fikcją się stały

Z pierwszego zrobiono żłób do stajenki
z którego bydlątka sianko jadały
z drugiego człowiek zbudował łódkę
z tego trzeciego krzyż doskonały

W żłobie złożono dzieciątko małe
skarb to największy na całym świecie
bydlątka i ludzie mu się kłaniali
i pozdrawiali to małe dziecię

Łódka służyła dzielnym rybakom
podczas ich małych morskich podróży
na swym pokładzie miała człowieka
który uciszał sztormy i burze

Krzyż wykonany z trzeciego drzewa
został symbolem krwawej ofiary
na nim zawisło Zbawienie świata
by lud żałujący uniknął kary

Mijały miesiące lata i wieki
nim drzewa pojęły sens przeznaczenia
przecież tak służąc na chwałę Pana
spełniły swoje skryte marzenia

Anielskie wspomnienia
bajka nie tylko dla dzieci

Na samym środku niebiańskiej łąki
Anioły beztrosko sobie fruwały
jeden był duży drugi ciut mniejszy
zaś ten najmłodszy zupełnie mały

Zmęczone zbieraniem kwiatów na bukiet
by spocząć na chwilę szukały cienia
kiedy już siadły pod dużym drzewem
pamięcią wróciły ziemskie wspomnienia

Ten duży zaczął cudowną opowieść
o świętach gdy jeszcze był całkiem mały
takich rodzinnych ciepłych radosnych
gdy pod choinką prezenty czekały

Lubił je zawsze najbardziej na świecie
ze łzami w oczach wspominał dziadka
biedniutki żłobek w nim dziecię małe
wieczerzę choinkę i biel opłatka

Jeszcze nie zdążył zakończyć powieści
gdy drugi Anioł przerwał zasmucony
nie wiedział bowiem co znaczy rodzina
przez ojca na bruk z domu wyrzucony

Nigdy nie zaznał szczęścia i miłości
mieszkaniem był mu karton z tektury
światła choinki w oknie sąsiada
zaś towarzystwem myszy i szczury

Przerwał mu Anioł ten całkiem malutki
otulił się skrzydłem i gorzko płacze
bo biedak nie wiedział co to są święta
a małe serduszko z żalu kołacze

Po chwili rzecze -nie mam nikogo
przecież się muszę i z tym pogodzić
ciekawe jakie były by me święta
gdyby mamusia mogła mnie urodzić

Kto uratował Miłość
bajka dla dorosłych

Na pewnej wyspie na końcu świata
ludzkie uczucia w zgodzie mieszkały
była to Miłość i Mądrość wielka
co za sąsiada Bogactwo miały
Na drugim końcu tej rajskiej wyspy
Smutek z Humorem panami byli
chociaż kapryśni i bardzo zmienni
o prawo bytu z Dumą walczyli
Cóż się ostoi przed przeznaczeniem
wyspa ta wkrótce zatonąć miała
został już tylko kawałek ziemi
ten który Miłość tak ukochała
Stanęła Miłość na brzegu morza
ostatnim tchnieniem pomocy wzywa
lecz oto chyba nakazem niebios
jacht luksusowy do niej podpływa
Jej właścicielem skąpe Bogactwo
co miejscem wolnym się nie podzieli
złoto ważniejsze nad starą przyjaźń
nim sobie gniazdko Bogactwo ścieli
Straciła Miłość resztki nadziei
przecież tak wiele nie potrzebuje
kawałek miejsca i dobrej woli
od zguby losu ją uratuje
Czyżby Neptuna nakazem wiedziony
czteromasztowiec płynie powoli
i on nie weźmie Miłości z sobą
ma swoją Dumę i spokój woli
Jak niezbadane wyroki losu
przywiodły tu Humor tak niestosowny
co w żart obraca cudze nieszczęście
wszak każdy powód do śmiechu dobry
I on odpłynął w morze otchłani
zaś obok na fali łupinka została
a w niej ponury Smutek rozpacza
dla niego Miłość istnieć przestała
Znikąd pomocy znikąd ratunku
czyż wierna Miłość na zawsze zginie
w bezsilnej otchłani obojętności
jak statek widmo w morskiej głębinie
Posłuchaj kochana Mądrości rady
bo został Ktoś taki kto Cię ratował
to Czas co wiedział jakim uczuciem
jest Miłość którą w sercu zachował

Opowieść o trzech braciach

Wędrowali po świecie przez długie lata
trzej bracia co swego miejsca szukali
Dostatek Sukces i wreszcie Miłość
takie imiona na chrzcie dostali

Razu pewnego zmęczeni podróżą
usiedli w cieniu dużego drzewa
tam gdzie kobieta w swoim ogródku
spragnione rośliny wodą podlewa

Kobieta choć biedna ma serce szczere
gości do domu na obiad zaprasza
pusto w spiżarni zostały resztki
kawałek chleba smalec i kasza

Dobra kobieto ty jesteś sama
mąż Twój na polu ciężko pracuje
więc o gościnę musisz go spytać
on głową rodziny niech decyduje

Mąż wrócił późno i słuchać nie chce
że dobry uczynek ma do spełnienia
w końcu przekonać dał się niewieście
wszak jego serce nie jest z kamienia

Wędrowców głodnych czekaniem zmęczonych
idź zaproś żono w te skromne progi
dom przecież gościny udzielić może
przybyłym ze świata z dalekiej drogi

Chociaż przy stole w tym biednym domu
jest miejsce i talerz dla brata każdego
lecz oni każą sobie wybierać
na gościa spośród nich tylko jednego

Coś trzeba zrobić kogoś zaprosić
sprytny mąż Sukces sobie wybiera
praktyczna żona myśli o Dostatku
a przy Miłości córka się upiera

Zaprośmy Miłość do naszego domu
bo najważniejsza dla naszej rodziny
przecież to ona tylko się liczy
ją Ojcze drogi wybrać musimy

Bo tam gdzie Miłość gości w rodzinie
tam Sukces Dostatek też zamieszkają
tam zgoda będzie będzie też szacunek
bo wdzięczni goście już o to zadbają

Sen o drodze do raju

Usiana szkłem i kamieniem
długa i kręta droga
pięła się hen wysoko
do tronu samego Boga

Usłana ostrym gwoździem
trudną powolną była
a bose stopy wędrowców
bezlitośnie raniła

Mimo cierpień i znoju
mimo trudu wielkiego
szli pełni wiary nadziei
do Ojca Niebieskiego

Na przedzie kroczył Jezus
boso w cierniowej koronie
On pierwszy dotarł do Ojca
i usiadł na złotym tronie

Spojrzeniem pełnym miłości
zachęcał lud zbolały
by szli po Jego śladach
co drogą do nieba być miały

Maryja Matka Jego
tę drogę im wskazała
i Ona jako pierwsza
nagrodę otrzymała

I jak każda matula
o los dzieci stroskana
pomogła tym co ufali
prowadząc ich do Pana

Zaś Ci co stracili wiarę
zbyt szybko rezygnowali
zwyciężeni przez smutek
na brzegu drogi zostali

Zachłanny człowiek

Zawołał Pan Bóg człowieka do Siebie
z ofertą dogodną właśnie dla niego
by wypowiedział się też na temat
co do długości życia ziemskiego

-Człowieku daję Ci lat czterdzieści
jak król beztrosko będziesz żył sobie
koń krowa dojna i pies przybłęda
służyć Ci będą o każdej dobie-

Wzywa więc Pan Bóg na służbę konia
rzecze mu trochę zakłopotany
-i Ty dostaniesz lat ze czterdzieści
byś służył wiernie Panu nad Pany-

Koń chętnie spełni tę wolę bożą
lecz on żyć krócej na świecie woli
jego marzeniem dostać połowę
bo nie wytrzyma tak ciężkiej doli

Lecz oto krowa już u wrót stoi
chcąc być posłuszną Ojcu na niebie
i ona myśli wynegocjować
lepsze warunki życia dla siebie

Pies także odda połowę życia
nie będzie błąkał się w poniewierce
każde stworzenie małe czy duże
powinno żyć godnie ma przecież serce

Niemądry człowiek tak myśli sobie
czterdzieści lat dla mnie to i tak mało
może tę resztę życia od zwierząt
uprosić by się u Boga dało

-Zachłanność Twoja nie ma granicy
dostaniesz lata któreś wyprosił
i odtąd będziesz jak te stworzenia
to ciężkie brzemię na barkach nosił-

Te końskie lata które dostaniesz
będą harówką ponad twe siły
i będziesz błagał i będziesz prosił
by jak najprędzej ci się skończyły

Następne tylko taką nauką
za zmarnowane młodości lata
jak krowa dojna wykorzystany
zostaniesz biednym do końca świata

Odtąd Twe życie pasmem udręki
bólu cierpienia i samotności
jak pies przy budzie czeka na ochłap
obdarty z prostej ludzkiej godności

A będziesz czekał czekał daremnie
bez iskry nadziei prawa do głosu
pamiętaj tedy że każdy człowiek
ma wpływ na kolej własnego losu