Słodka choroba

04.02.2009 Z.P.

Sympatyczny psychopata

Obrazek niżej podpisany
nn
Słodka choroba

Jestem pożeraczem książek, groźnym potworem z wielką paszczą na przedzie, który wchłania napotkane książki. Takich jak ja jest wielu, zwłaszcza odwiedzających tę witrynę. Jakieś tam analizy wykazują, że coraz mniej ludzi czyta książki i prasę, zwłaszcza książki. Coraz trudniej zarobić na książkach. A pisarzy przybywa, towaru na rynku coraz więcej. Do czego to doprowadzi? Na wykresie prawdopodobnie krzywa książek przetnie się z krzywą pisarzy i każdy pisarz będzie jednocześnie jedynym czytelnikiem swojego dzieła. A potem?

Jedną z książek, które ostatnio pożarłam jest powieść Patricii Highsmith pt. Słodka choroba. Trudne nazwisko kompensuje łatwy tytuł.
Autorka zmarła prawie 20 lat temu, a napisała ponad 20 powieści. Jest mistrzynią powieści psychologicznej z wątkiem kryminalnym. Otrzymała wiele prestiżowych nagród i zebrała wiele pochwał z ust największych znawców literatury, ale po szczegóły odsyłam do innych stron internetowych.

„Słodka choroba” opowiada o pewnym Davidzie. Chłopak zdolny, miły, pracowity, lubiany w towarzystwie. Zakochał się w Annabeli, fajnej babce z sąsiedztwa. I co się stało, co doprowadziło chłopaka do podwójnego morderstwa? Miłością kochał dziewczynę idealną, jak z Romea i Julii, a raczej jak z Abelarda i Heloizy, bo ta para była w powieści wspomniana. Nie konsumował związku, lecz wyjechał, by zarobić na przyszłe życie dla siebie i dla swojej wybranej. A Annabela wyszła sobie w międzyczasie za mąż za prostego i konkretnego faceta. David był introwertykiem, nie umiał mówić o swoich emocjach, nie umiał ich okazywać. Przez cały czas się kontrolował, nie pozwalał sobie na żadne wybuchy i awantury. Annabela zamiast przerwać niezdrowy związek, odpisywała mu na listy, podsycając jego uczucie, pisząc : „kochany Dawidzie”, jesteś mi drogi, ale mam męża, w małżeństwie miłość jest inna niż w narzeczeństwie, etc. David chciał, by do niego wróciła, by z banalnej codzienności przeszła do jego świata wirtualnego, romantycznego.

Źle to się kończy, bo jakby inaczej. Amerykanie mają swoją wielką psychoanalizę, mówią dużo o uczuciach, wstydu nie mają, gdy ujawniają swoje skłonności erotyczne, pragnienia, niechęci , itd. Bohater Highsmith jest inny, ten miły chłopak zostaje niechcący mordercą, przypadkowo, bo nie umie mówić o swoich problemach, ukrywa je, jego osobowość ulega rozdwojeniu, nie wytrzymuje napięcia. Wybucha. Ma wykształcenie politechniczne, to chyba jest istotne w tej powieści (wszystko jest istotne, P.H. jest mistrzynią powieści psychologicznej), sferę uczuć chce uporządkować technicznie. A technika wymyśliła zawory bezpieczeństwa, które systematycznie upuszczają parę z rurociągów, by nie doszło do wybuchu. David ma zawory nieczynne.

Niszczy siebie i bliskich. Autorka napomyka w jednym czy dwóch miejscach o matce bohatera, kobiecie doskonałej i wymagającej, która raz na miesiąc przychodziła powiedzieć synkowi dobranoc. Nie częściej.

I proszę was w imieniu autorki, mamusie i tatusiowe, okazujcie dzieciom więcej czułości, na co dzień. Niech czasem pokrzyczą, potupią nogami, nabroją. I niech nie dążą bezwzględnie do doskonałości. Dopóki jesteśmy ludźmi, mamy prawo do błędów i potknięć. Ciasto i wiersz nie zawsze się musi udać perfekcyjnie, a i tak nam smakuje. Więcej radości czasem z zakalca niż srogiego profesora. Po przeczytaniu tej książki martwię się o dzieci, oby żadne nie zamieniło się w Davida, dobrego i zdolnego chłopca, który nie poradził sobie z emocjami. Warto chyba przemyśleć, a także polemizować.

Wydawca: Noir sur Blanc 2003, tłumaczyła Urszula Gutowska, tytuł oryginału This Sweet Sickness. stron 283

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Słodka choroba