Krystyna i Włodzimierz Brzezińscy

05.12.2008 Redaktor

Wybiegam z uśmiechem na spotkanie

Obrazek niżej podpisany
Wybiegam z uśmiechem na spotkanie
zp
Wybiegam z uśmiechem na spotkanie

Prezentujemy poniżej naszą nową publikację:

Krystyna Brzezińska
Włodzimierz Brzeziński

Wybiegam z uśmiechem na spotkanie

Joasi i Bartkowi

Jelenia Góra – Wrocław 2008
Copyright
Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej 2008
Wydawca:
Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej
Projekt:
Zofia Prysłopska
Redakcja:
Krystyna Susabowska
Wydanie I
Nakład: 400 egz.
ISBN 978-83-61133-28-5
Tomik sfinansowany przez Miasto Jelenia Góra w ramach konkursu ofert na inicjatywy kulturalne 2008.

Druk i oprawa:
GS MEDIA
52 314 Wrocław, ul. Wałbrzyska 9E;

Przedmowa – rozmowa Matki z Synem

Czy wiesz mój Synu, kiedy zaczęłam pisać swoje wierszyki? W czasie okupacji niemieckiej, w 1942 roku. We wrześniu 1939 zaledwie składa-łam literki i do końca wojny pożegnałam się ze szkołą. Jak to się stało, że mimo to w wieku 11 lat pisałam i czytałam już dobrze, nie pamiętam. Zaraz po wybuchu wojny mojego Ojca zabrali do wojska i ślad po nim zaginął, a Niemcy Mamę z trójką dzieci wysiedlili z miejsca zamieszkania. Na przymusowe roboty byliśmy za mali, kazali nam jechać w głąb kraju, do tak zwanej Guberni. Z rzeczy mogliśmy zabrać tylko tyle, ile zdołaliśmy unieść. Pamiętam, że długo wahałam się, na co się zdecydować: czy na ulubioną lalkę, czy na gruby tom „Bajarz Polski”. Wybrałam książkę i to ona właśnie była moją edukatorską. To z nią pod pachą biegałam za krowami od wschodu do zachodu słońca, pasąc je gospodarzom, którzy nas przygarnęli. To „Bajarz Polski” spowodował, że sama nauczyłam się pisać i czytać na tyle, że z tęsknoty za tatusiem pisywałam do Niego listy wierszykiem w niewiadomym kierunku. Przytoczę fragment jednego z nich:

„Wróć tatko kochany
wróć do nas wróć
i z nas wszystkich
tę tęsknotę zrzuć.

Na próżno czekamy
dzień po dniu
Boże, nie pozwól
zginąć mu...”

I takie były początki mojego pisania wierszy, może Cię to zainteresuje? Później posypały się różne wierszydełka, które czas zatarł w pamięci, a jeszcze później wypełniły szuflady. „Bajarz Polski”: rozsypał się na strzępy.
Jakże odmienne było już Twoje życie powojenne. Urodzony 15 kwietnia 1958 roku byłeś bardzo oczekiwanym dzieckiem. Od tego dnia cały czas poświęcałam piastowaniu Ciebie. Wówczas napisałam dedykowany Ci wierszyk.

Dniem i nocą drżę o Twe zdrowie
bo jesteś mi najdroższy na świecie
wspomóżcie mnie Aniołowie
kiedy jestem tak utrudzona
niech wasz skrzydeł powiew
wzmocni me ramiona.
Zapatrzona, zasłuchana
na jedno czekam słowo
kiedy powiesz MAMA...

Zacząłeś pisać dość późno. Twoje wiersze wybuchły niespodziewanie jak gejzer, a genezą ich był ten sam motyw – tęsknota. Było to w okresie Twojego pobytu w Niemczech (lata dziewięćdziesiąte) na tak zwanej emigracji zarobkowej. Tam właśnie tęsknota, nostalgia za krajem, domem i rodziną spowodowały u Ciebie potrzebę pisania. Zacząłeś od wierszy osobistych, a z czasem rozwinąłeś tematykę. Po powrocie do kraju zacząłeś pisać wiersze satyryczne. Masz więcej ode mnie odwagi w ujawnianiu swej twórczości. Drukowano Cię w tygodniku „Angora”, w „Wałbrzyskim Informatorze Kulturalnym”. Debiutowałeś tomikiem „Wiersze spóźnione”, później wydałeś zbiór satyryczny „Bagatele i sofizdrzałki” . I tak trzymaj!!!

Syn:

Już tyle napisałaś o mnie, że niewiele mam na swój temat do dodania.
Gdybyś jednak zapytała, dlaczego idę w Twoje ślady, to odpowiem tak:
Pamiętasz, jak w naszym starym mieszkaniu wesoło trzaskał ogień w zielonym kaflowym piecu, przy którym wieczorami czytywałaś wierszowane historie o Leszku i Mieszku i ich przygodzie z niedźwiedziem? O świteziance, o duchu Maryli, co czekała na słowa: „to lubię”? Tych i wiele innych opowiastek (Pan Drops i jego trupa, Ptasie radio, Lokomotywa) słuchałem po wielokroć z wypiekami na twarzy i znałem je potem na pamięć. Nasiąkałem poezją od najmłodszych lat, jakże więc mógłbym o niej zapomnieć?

Matka:
No cóż, wobec tego – drukujemy, choć z pewnym zażenowaniem wydobywam na światło dzienne swoje strofy. Raz kozie śmierć! Moją domeną jest melodyjny rym. Tak, ten staroświecki, wyśmiewany, częstochowski. Ale przecież nie mogę przeciwstawiać się swojej naturze, nie byłabym sobą. Gdyby Nikifor uległ modzie, nie byłby tym, kim pozostał.

Syn:
To prawda, Mamo. Rymy nie mają przed Tobą tajemnic, ale musisz jeszcze zaprzyjaźnić się z rytmem. Rytm jest najważniejszym elementem każdej artystycznej wypowiedzi. Wiesz jak to jest, kiedy w tańcu ktoś Ci depcze po nogach. Czyż nie ?  

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Wybiegam z uśmiechem na spotkanie * Wybiegam z uśmiechem na spotkanie