1. Renia Sobik
Pamięć
Maleńka chwilka jak oka mgnienie
zabrała wszystko nic nie zostało
zabrała ze sobą radość cierpienie
jak by wszystkiego jej było mało
To wieczność będzie jej główną siłą
ona to życiu nadzieję daje
chwila zadumy nad bliskich mogiłą
nad tym co mija i co zostaje
My wspominamy choć pamięć zawodzi
Wasze uczynki potknięcia i twarze
głośno rozmawiać dziś się nie godzi
modlitwę szeptaną przyjmijcie w darze
O przyjaciele których już nie mamy
ten dzień pamięci Wam się należy
jasny płomień znicza w podzięce Wam damy
i bukiet kwiatów co na grobie leży
Pierwszy listopada
Dzień zimny i ponury
liść suchy na ziemię pada
refleksje budzą wspomnienia
pierwszego listopada
Na grobach bliskich szeregiem
znicze i świeczek tysiące
jasnym światełkiem migoczą
podmuchem wiatru drżące
Ciepłem rąk chroń to światło
i spraw by nigdy nie zgasło
modlitwą za dusze zmarłych
niech pali się tak jasno
Niech w naszych sercach zagra
i dotknie strunę pamięci
uleci jak ptak do nieba
gdzie Bóg gdzie Wszyscy Święci
Jestem ziarenkiem piasku
W morzu otchłani wszechświata
Bóg mnie umieścił tuż obok siebie
dał miłość radość prawo wyboru
i przygotował mieszkanie w niebie
Ja sługa niewdzięczny ślepy i głuchy
jeszcze nie widzę tej Bożej miłości
dla mnie ważniejsze uroki świata
przecież daleko mi do wieczności
Lecz czas już czeka na mnie z wyrokiem
los go przyniesie niespodziewanie
wtedy otworzą się moje oczy
tylko nadzieja w Bogu zostanie
Bo jestem mniejszy niż ziarnko piasku
mniejszy niż gwiezdny pyłek w kosmosie
wobec potęgi i mocy Stwórcy
co decyduje o moim losie
Dla tych, którzy odeszli
Lampiony i świece zapalone
na płycie mogiły przeznaczenia
w dowód pamięci Tych co odeszli
których los skreślił z księgi istnienia
Na twarzy już dawno obeschły łzy
nie został po nich nawet ślad mały
czas leczy rany serca i duszy
a nasze tęsknoty z wiatrem odleciały
Dla Tych co odeszli czas się zatrzymał
lecz dla nas płynie nieubłaganie
zabierze nam wszystkie nasze marzenia
jedynie wspomnienie po nas zostanie
Trzymaj się Tato!
Kołderką suchych liści przykryty
zasypia cmentarz ciszą kołysany
przy świeżej mogile pachnącej ziemią
stoi samotny i załamany
I któż mu teraz poda ranną porą
gorący kubek kawy na śniadanie
kto z taką troską będzie powtarzał
szybciutko wstawaj późno kochanie
Został samiutki jak kołek w płocie
dzieci odeszły gdzieś w świat daleki
lepszego życia i chleba szukają
nie potrzebują ojcowskiej opieki
Pamięć przywoła spędzone razem
z żoną rodziną zeszłoroczne lato
a teraz tylko ten krótki telefon
wyrazy współczucia trzymaj się tato
Modlitwa światłem do Boga
W zapalonej świecy płomień życia zgasł
tylko szary dymek w niebo ulatuje
dni się wypełniły i już nadszedł czas
idź duszo do Boga bo Cię potrzebuje
Nie wędruj po ziemi przyjaciół nie szukaj
że ich opuściłeś z tym się pogodzili
nie zawracaj z drogi i do drzwi nie pukaj
oni z twym odejściem już się oswoili
Modlitwa i pamięć niech w sercu zostanie
lecz ona nie zwróci życia ulotnego
dla Ciebie pielgrzymie światełkiem się stanie
i Cię zaprowadzi do Pana naszego
Drogę Ci oświetli byś nie szedł w ciemności
i bez trudu trafił wprost do nieba bram
w duszy twojej radość i spokój zagości
bo tam cię przywita sam nasz Bóg i Pan
Czas przemijania
Chodzę po łące wokoło kwiaty
wabią motyle, woń rozsiewają,
a myśli te same niezmienne od lat
jak bumerang natrętnie wracają.
Te życie które tak szybko mija
widzę jak na ekranie w kinie,
to co minęło ,to co nadejdzie
z czasem i w wieczność odpłynie.
Ile przed sobą mam godzin i dni,
czy zdążę tu wrócić tego lata,
czy może już jutro odejdę stąd
w obcy mi wymiar innego świata
Ciągle wspominam Tych których nie ma,
i co odeszli jeszcze przede mną,
teraz szczęśliwi u boku Ojca
czekają, by być już razem ze mną.
2. Zofia Szydzik
* * * ( gdy nadszedł czas...)
zakłopotany złożyłeś
na progu przed gościem
pełne naczynie doczesności
(spakowałeś ostatni bagaż )
zabrałeś wszystko co cenne
gorące noce naszej wiosny
pełne złote kłosy naszego lata
słodkie winogrona naszej jesieni
(wyruszyłeś w ostatni rejs )
zostałam na progu z pytaniem
nigdy niewypowiedzianym
wtłoczonym na powrót do ust
tą chwilą prawdziwa do bólu
(i jak zawsze... )
zapomniałeś zabrać ze sobą ciepły sweter...
Po drugiej stronie tęczy
Przebudzona z głębokiego snu
znalazłam wraz z porankiem
list pożegnalny, enigmatyczny
jak Twoja dusza.
Nie rozumiem przesłania,
nie potrafię złamać kodu,
przykładam do czoła,
przyciskam do serca.
(gdy nadejdzie noc wsłucham się w ciszę
i będę czekać milcząc).
Treść czytać mi będą
szeleszczące liście.
Noc i gwiazdy prześlą
zakodowane przesłanie.
(... po drugiej stronie tęczy nie ma bólu,
nie ma końca, ni początku... )
Ten nie przeczytany list
uczynił brzemię moje lekkim.
Ciężkie myśli moje
w muzykę zmienił.
(dla Tereski K. w dowód pamięci)
wspomnienie
widzę cię
w wiosennych trawach zroszonych deszczem
wśród łąk zielonych i gajów
w kwiecie wiosennej konwalii
wśród szemrzących ruczajów
rozpoznaję
i słucham
letnim rankiem gdy skowronek wzlata
gdy nad głową śpiew jego pięknie dzwoni
wśród mazurskich jezior toni
słyszę cię
i szukam
w koronach drzew tańczących nieustannie
wśród liści koloru żółci i czerwieni
w kolorach jesieni
odnajduję
i wspominam
zimowym mroźnym porankiem
idąc po skrzącym się śniegu
miły byłeś moim kochankiem
odszedłeś...
refleksja
wsłuchana w zaduszną ciszę
nieruchomieję
podczas rozważań nad frazą
ale i jednym z motywów
ludzkiego bytu
„memento mori”
szyderstwo
z ludzkich dążeń
konieczność – czy upiorna namiętność
śmierć trzyma się życia
gdy ono w podróży ponad niebytem
zgarnia co najpiękniejsze
czasem
zgubi coś w roztargnieniu
w tym jego piękno
miłość czy nienawiść
płynie z jej kościstych dłoni
które gaszą wszelkie światło
strącając życie w otchłań
przygnębienie
wpisuje się w omszały kamień
pochylony pod ciężarem historii
nie jest już tylko przelotnym cieniem
lecz niemym krzykiem
o pamięć
powroty
mamo
powtarzałaś mi często
życie objawia się o świcie jako radość
w zmiennej grze jego kolorów
w muzyce poranka i wieczoru
w blaskach i półcieniach dnia
troski
zanosiłaś do przydrożnej kapliczki
zamieniając je w żarliwe modlitwy
chabry i maki kolorami i zapachem
wznosiły je do nieba prosząc o pomyślność
wracam
by pozbierać resztę twoich słów
zagubionych między chatą a sadem
bez nich przeoczę to co najwartościowsze
smak życia
jest bardziej intensywny
kosztowany małą łyżeczką
ze świadomością o twojej bliskości
dzieli nas tylko mój cień
ty
bezbarwna - enigmatyczna
jesteś osią mojego istnienia
w radosnej chwili i w gorzkiej chwili
przez pryzmat twoich oczodołów
żyję mocniej
patrzę głębiej
wnikliwiej słucham
rozumiem więcej
kocham bezgranicznie
pokochałam również i ciebie
zakodowaną we mnie...
.
jesteś zimnym tłem mojego bytu
dzięki tobie
jestem gotowa dalej ŻYĆ
3. Stary450
Zapalmy płomyk pamięci
Gdy brzydka nawet pogoda,
Chociaż godzina niemłoda,
Chodźmy na cmentarz pobliski,
Zapalmy lampkę dla bliskich.
Zapalmy płomyk pamięci,
Dla tych, co nie byli święci,
Wspomnijmy coś ciekawego,
Co dali z życia swojego.
Zapalmy płomyk wieczności
Tym, których leżą tu kości,
Żywym wspomnijmy ich czyny,
I zapomnienia przyczyny.
Zapalmy płomyk wspomnienia,
Na grobach gdzie brak imienia,
Może czyjegoś sumienia
Obudzi pamięć istnienia?
wkrótce kruki wykraczą
Gdzieś za Wzgórzem Wisielców
gdzie cieśnina podmywa
stok złocisty od wieków
- czapla łowy odsypia.
Sosny dwie rozpaczliwie
piasku się przytrzymują,
w szczęście wliczają chwile
- gdy stojące się budzą.
Deszcze piasek zmywają,
wicher pcha w sióstr ramiona,
wkrótce kruki wykraczą,
która pierwsza z nich skona.
Rok po roku ściągają
ludzkie nogi piach z góry.
a korzenie z rozpaczą
wznoszą krzywe kikuty.
Czasem dwa ludzkie serca
tu zwierzenia spisują,
nożem kalecząc drzewa
- miłość głupotą tucząc.
Patrzę jak pochylone
kroczą w górę ku siostrom,
woli czasu pokorne
słońcu oddają pokłon.
4. Halina Rakowska
***
świeca zgasła
jak ćma
do światła podążasz
szukasz Edenu
by tam odpocząć
wszystko
dobre i to złe
trudne
przyjemne
smutne
radosne
zamykasz
od do
czasem już
określonym
przez pryzmat
innego wymiaru
spoglądasz
na odciśnięte ślady
przebytej drogi
Tato
Dzwonek do drzwi
- telegram -
czarnym piętnem znaczony,
w nim trzy słowa,
że już Cię nie ma,
że już nie będziesz,
odszedłeś - i to na zawsze.
Czuwałam nocą
przy Tobie z nadzieją,
że świt Cię zbudzi
i powiesz - to żart,
Ty pozostałeś zimny
mając radosną twarz.
I czułam -
jak dusza Twoja
swe włości żegnała
zaglądając w każdy kąt.
A potem rekwiem,
kondukt żałobny,
kondolencje,
konsolacja.
Pustka.
Twe serce -
tak nagle przestało bić,
odszedłeś -
choć łatwiej już było Ci żyć.
Dlaczego?
Byłaś tak blisko,
a jednak daleko.
Podeszłaś bliżej,
i tak Cię nie było.
Mówiłaś do mnie,
ja Cię nie słyszałam.
Dotknęłaś mych dłoni,
ja tego nie czułam.
Coś się wydarzyło,
co zdarzyć się mogło,
co stać się musiało,
stało się to teraz,
teraz nas spotkało.
Dlaczego, ponieważ,
w szpitalu, nie w domu,
bez nas, a byliśmy,
a jednak, pomimo,
co by było, gdyby,
i tak w nieskończoność.
Odeszłaś, ale czy musiałaś,
teraz , może później.
Zostań jeszcze z nami,
Mamo!
- Nie Ty o tym decydowałaś.
* * *
Wpatrzona w płonące znicze
stoisz z pochyloną głową
a myśli same biegną
tam, gdzie
słyszysz głos kołysanki
i czujesz ciepłe ramiona.
Na plecach
bagaż przeżytych chwil,
w kieszeniach
ukryte smutki i radości,
obok twoje latorośle,
a ty ze wzrokiem
utkwionym w marmur
z nie ukojoną tęsknotą
powierzasz własne troski.
5. Krystyna Sławińska
Ekshumacja
otwieram stary album
z rodzinnymi zdjęciami
przez grubą warstwę minionych dni
dokopuję się do twarzy, oczu, ust
rozłożyły się wybladły
pożółkły źle utrwalone
pozostały szczątki uczuć
kosteczki twardych zasad
tombakowe skarby
gładka cera kształtne rysy
rozsypały się w popiół
sitem pamięci przesiewam
i to co pozostało skrzętnie
chowam na dnie serca
O siatryma
(Eleonorze M.)
O siatryma!
Kto do mnie przyszedł?!
- cieszyła się z wizyty.
Sadzała gościa jak króla
przy stole i wyciągała
z przepastnego kredensu
świąteczne nakrycia
i schowane głęboko smakołyki.
W kuchni pachniało wanilią i cytryną.
Toczyły się opowieści
okraszone wykrzyknikiem:
o siatryma!
W przedtelewizyjnych czasach
snuła opowieści z życia sąsiadów,
jakby opowiadała zaległe
odcinki serialu.
Postacie z jej barwnych
opowiadań zaludniały
moją dziecinną wyobraźnię.
O każdym wiedziała dużo,
wszystkich kochała, rozumiała.
Każdy , nawet alkoholik Stasio,
mieli szanse zasiąść przy herbacie
na królewskim miejscu w kuchni.
Tylko narkomanom wybaczyć nie mogła,
że w ogródku nie mogły niebieskim makiem
szumieć makówki na najcudowniejsze
zawijane makowce.
Odeszła z zapachem wanilii.
Zabrała na drugą stronę
tajemnicę wyjątkowego smaku
kruchych ciasteczek.
O siatryma !
6. Lidia Komsa
Zaduma
wiatr szeleści liśćmi
deszcz puka w okna
starzec szuka schronienia
kartki z kalendarza wydziera czas
nieuchronnie
spoglądam w lustro
jesień życia rzeźbi dłutem
nieprzerwanie
bielą pokrywa skronie
blask w oczach tli się
jak zapalony znicz
na bezimiennej mogile
w dzień zaduszny
7. Helena Wielgus
Święto zmarłych
Kwiat chryzantemy
w wielu barwach się mieni
zachwyca swoją urodą
jest to kwiat jesieni.
Jesień to czas zadumy
nad przemijaniem człowieka
nad tymi którzy odeszli
i tym co nas czeka.
Kładziemy chryzantemy
na mogiłach bliskich
oni w tym dniu wspomnień
żyją w sercach naszych.
Stojąc nad mogiłami
zadumani nad przyszłością
smutek w blasku świateł
przeplata się z wiecznością.
Chryzantemy złociste
wśród zniczy blasku nie mają
stoją w wielkiej zadumie
nasz smutek wyczuwają.
Chrzanów 01.11.2008 r.