Pierwsza w Polsce relacja z premiery "Kup kota w worku" Tadeusza Różewicza

10.09.2008 Redaktor

Mam nadzieję, że nikt od 18.00 nie zdążył mnie ubiec

Więcej z etykietką: książki
Obrazek niżej podpisany
zp
Tadeusz Różewicz
Tadeusz RóżewiczTadeusz RóżewiczTadeusz RóżewiczTadeusz RóżewiczTadeusz Różewicz

Krysiu byłam tam w waszym i swoim imieniu. Świetnie się bawiłam! W waszym imieniu i swoim też. Następnym razem, może zaproszą na dobry obiad, też pójdę w waszym imieniu, a potem wszystko opowiem, jak smakowało.

Otóż przed chwilą niemalże, świat mógł ujrzeć nową książkę Tadeusza Różewicza. Spotkanie, o którym tak entuzjastycznie opowiadam odbyło się w Ossolineum, Wrocław, 10 września o godzinie 18.00. Zaproszenie rozrzucało po mieście Biuro Literackie, wydawca książki, która nosi tytuł” Kup kota w worku”. Od Różewicza kupuję w ciemno. Już nie wiem, czy ja siedzę w tym worku i kupuję, czy poeta siedzi w worku i czasem, z rzadka wychyla wąsy na zewnątrz. W każdym razie spotkania z naszym wrocławskim Mistrzem są rzadkie. Tym bardziej cenne.

Relacja na żywo: uzbierało się ponad 100 ciekawskich i wielbicieli, przeważa młodzież licealno-gimnazjalna. Jest telewizja, radio. Poeta wchodzi ze swoją świtą. Miła twarz, uśmiechnięty do ludzi, pogodny. Spotkanie prowadzi profesor Jacek Łukasiewicz (poeta, krytyk literacki, historyk literatury), a Biuro Literackie, wydawcę reprezentuje Artur Burszta. Prof. Łukasiewicz powiedział parę słów o tomiku, którego przecież nie mogliśmy jeszcze znać. Książka to spektakl wielu form prozatorskich i poetyckich, ubarwiona obrazkami dziecięcymi, sanatoryjnymi i konferencyjnymi, teksty zmieniają tonację. Wiele w nich komentarzy i odwołań do mitów, postaci, codzienności. Zwrócił uwagę na doskonałość parodii Derridy.

Potem do głosu doszedł Mistrz. Czytał powoli, niegłośno, okraszając lekturę żartobliwymi i ironicznymi komentarzami.

Powiedział, że wiersz, który przeczyta, tak jak wiele innych to wzór, foremka, a czytelnik może go wypełniać swoimi przeżyciami. ”Muszę robić małe przerwy albo wypić trochę wody”. Potem przerywa w połowie czytanie utworu i mówi: „a zresztą państwo będą czytali”. „A to jest niecenzuralne”, więc nie przeczytał. Z ironicznym dystansem do swojego słowa, robi przerwy, skróty mówiąc: „i tak dalej, i tak dalej”. „To są przytyki do powieści Kundery” (teraz szukajcie, które!).

Zamyka swoją premierową książkę i mówi: "Pomysły z powietrza rzadko się biorą. Biorą się z tradycji literatury…” Czyta parodie skamandrytów i inne. Twierdzi, że „Jeżeli ktoś nie stworzył swojej formy, nie można z niego robić parodii”. Najpierw trzeba więc wziąć na tapetę prawdziwego twórcę, by parodia była udana.

„I tak dalej, i tak dalej”

A w pewnym momencie: „Kto tam gwiżdże?”

Starsze Panie śmiały się szczerze i pełną przeponą z każdej rubasznej wzmianki. A młode dziewczyny, które potem wracały ze mną tramwajem, tak komentowały to spotkanie: „Wszyscy się śmiali, ja też, a nie było z czego.” Ale większość na pewno doceniała artyzm, ciepło i ironiczny humor poety.

Sił zabrakło Wielkiemu Tadeuszowi, by dalej czytać, ale zabrał się do wpisywania autografów. Tłoczyliśmy się wokół stołu. Wszyscy podsuwali książki. Mnie się udało zamienić ze dwa zdania z poetą, oczywiście w waszym, Krysiu, imieniu. Zapytałam, czy prawdziwe są pogłoski, jakoby następne spotkanie z czytelnikami było zaplanowane za miesiąc w Jagniątkowie?  Nie zaprzeczył, ale uzależnił od kaprysów czasu, zrozumiałam niszczącego. Chciałam powiedzieć: Pieprzyć czas!, ale nie mogłam, bo występowałam w imieniu was, damy eleganckie i szanowni panowie. Zapowiedziałam jedynie, że go dopadniemy gdzieś w Karkonoszach.

Czekajcie więc na sygnał, na znak i ruszamy do Jagniątkowa, do Muzeum Hauptmanna.

(20.15)

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Tadeusz Różewicz * Tadeusz Różewicz * Tadeusz Różewicz * Tadeusz Różewicz * Tadeusz Różewicz * …więcej