Enrique Vila-Matas

07.11.2007 Zofia Prysłopska

Bartleby i Spółka

Okładka
zp
Okładka

Autor z dobrego rocznika 1948. Urodził się w pięknym mieście, Barcelonie. To dla mnie była wystarczająca rekomendacja. Choć jak się dowiedziałam, autor to ogólnie znany i nagradzany, u nas w Polsce trochę mniej. Dobra robota wydawnictwa i tłumaczki, Anny Topczewskiej.

Postanowiłam polecić tę książkę wszystkim. Ale tego nie zrobię, zważywszy na jej przesłanie. ;))
Dlaczego najczęściej czyta się książki? Z braku innych rozrywek? A może tylko z przyzwyczajenia? A nie daj Boże, z fanatyzmu? A może to jedno i to samo?
Wyznam, że ja czytam, by pogadać z kimś, z kim rozmowa mnie nie nudzi. Ale inni? Kto to może wiedzieć? A były robione jakieś badania?
Motywem tej książki – dziennika jest postawa Melville’owskiego pana Bartleby, który na każdą propozycję zrobienia lub napisania czegoś, odpowiadał: „Wolałbym nie”.
Dziś tak nikt, kto chce być (żyć) nie odpowiada. Każdy stara się udowodnić swoją wartość specjalisty lub geniusza. Nikt nie próbuje wykręcić się od pisania czy czegokolwiek tam. Przepychamy się rękami, a czasem nogami.

Aby książka o filozofii NIE miała sens, narratorem jest kopista, ktoś kto zbiera dowody na wielkość nienapisanej literatury. Ktoś kto stoi z boku.
Narrator kopista, zgodnie ze swoją profesją, ukazuje mi plejadę pisarzy, którzy znaleźli sens w odrzuceniu pisania. Tworzyli dla siebie i w sobie. Oba warunki spełniały się jednocześnie. Spotkanie z tymi twórcami, myślicielami, przewrotnie zebranymi przez Vila-Matasa jest cudowne. Jest zabawą w przypominanie sobie dawnych lekcji. I wyciąganie wniosków na przekór nauczycielom. Polecam młodzieży!

Tworzenie to choroba, to rozpad „ja”. „Mówienie – wydaje się twierdzić zarówno Wakefield, jak i Bartleby – oznacza zawarcie paktu z bezsensem istnienia.” (str 124)
A str 175: „Złe książki są intelektualną trucizną, która niszczy ducha. A ponieważ większość ludzi, zamiast czytać to, co najlepszego powstało w różnych epokach, poprzestają na ostatnich n o w o ś c i a c h , pisarze poprzestają na wąskim kręgu obiegowych myśli, a publiczność coraz głębiej pogrąża się we własnym bagnie”.(za Schopenhauerem) No tak, uczciwie jest nic nie pisać. Przekonano mnie.

I pewnie nic nie czytać?
Ale! Warto zauważyć, że wmawia mi to człowiek brzydki, nieudacznik, niekochany. Tak opisuje autor narratora. Kopista.
Cóż dodać?

Taka niezakończona recenzja dobrze się wpisze w atmosferę książki.

Wyd. Muza, Warszawa 2007

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Okładka