Spotkanie z literaturą Zielonej Wyspy

04.10.2007 AP

Poezja Jamesa Clarenca Mangana

Obrazek niżej podpisany
Wikipedia
Popiersie Poety

Irlandzcy pisarze mają przedstawicieli w literaturze światowej najwyższego lotu. Na czele stawia się Jamesa Joyca, ale tylko nieznacznie mu ustępują: J.C. Mangan, Jonatan Swift, Thomas Moore, Oskar Wilde, W.B. Yeats, George Russell,  G.B. Shaw, C.S. Lewis, Samuel Beckett, Edna O’Brien, Seamus Heaney i wielu innych. Irlandczycy mają wielki wpływ na losy świata działając na wszystkich kontynentach (i Herzog i były prezydent Reagan to Irlandczycy!), z tym że niewielu z nich mieszka w Irlandii. I niewielu z nich mówi w swoim kraju po irlandzku. Wielkim dramatem twórców irlandzkich jest brak codziennego języka narodowego, który zastąpił wygodny w użyciu i rozpowszechniony przez kościół katolicki angielski. Kilka wieków temu tylko Biblia była drukowana po irlandzku, ale dziś uczą się irlandzkiego obowiązkowo w szkołach.

Jednym z ciekawszych poetów dublińskich był James Clarence Mangan. Urodzony w 1803 roku tłumacz z kilku języków (których zresztą dobrze nie znał), eseista, poeta, autor listów. W tamtych czasach część literatury miała formę epistolografii, czyli korespondencji między znanymi osobami. Zamiast drukować, pisali często i chętnie bardzo obszerne listy-eseje, które potem upubliczniali.

Mangan urodził się w rodzinie z aspiracjami intelektualnymi, ale nieporadnej w biznesie, wcześnie zaznał biedy i od 15 lat musiał iść do pracy. Najpierw chodził do trzech szkół, w tym jednej z nich, chyba najlepszej, prowadzonej przez jezuitów. Tam poznał języki obce. Pracował głównie jako urzędnik, trochę jako pomocnik bibliotekarski. Był niezwykle oryginalnym człowiekiem, jak na tamte czasy to niepospolitym dziwakiem, co mu przysparzało kłopotów. Jakaś nieszczęśliwa miłość, alkoholizm, opium, depresje, bieda to jego piekło za życia, plus tęsknota za utraconym językiem narodowym, w którym jako Irlandczyk myślał, ale nie był w stanie się wyrazić w obliczu wszechobecnego anglicyzmu. Te niepokoje wewnętrzne zaowocowały m.in. wierszem „Syberia”. Publikował w prasie, pokazywał się na Uniwersytecie Dublińskim, był widoczny w ówczesnym światku literackim. Zachowało się dużo opisów jego ekscentrycznego wyglądu, ale niewiele prac literackich.

Najpierw apolityczny, a z czasem żarliwy patriota, nawet jak oceniają niektórzy, nacjonalista irlandzki. James Joyce pięknie o nim pisał w swoich utworach, poszukując literackich korzeni.

Mangan związał się z ruchem patriotycznym przed i w czasie tzw. „Great Famine”, Wielkiego Głodu, zwanego też Irlandzkim Holokaustem w latach 1845-1849.

Był w końcu łatwym łupem dla cholery, który dosięgła go w 1849 roku.

Nie znalazłam dotychczas tłumaczenia na język polski jego wiersza pt. „Syberia”. Przedstawiam poniżej swoją wersję.

SYBERIA


Na pustkowiach Syberii
Oddech lodowatego podmuchu
Rani jak zęby ze stali.
Zatracona Syberia odsłania
Tylko zepsucie i śmierć.

Zepsucie i śmierć jedynie.
Żadnych letnich rozświetleń,
Noc się stopiła z Dniem.
W syberyjskich pustkowiach
Już zawsze
Krew czernieje a serce obumiera.

W syberyjskich pustkowiach
Nie uroni się żadna łza,
Bo zamarza już w mózgu.
Nic nie czuć poza tępym bólem.
Bólem ostrym lecz martwym,

Bólem jakby śnionym.
Kiedy lata uciekają
Rytmem pogrzebów, bez znaczeń,
Gdy człowiek żyje oraz nie żyje.
Nie żyje -- ani nie umiera.

W syberyjskich pustkowiach
Jest piach i są skały,
Nic nie rozkwita zielenią ani czułością.
To ośnieżone szczyty wyrastają wysoko,
I żarłoczne bryły lodu.

I zesłani gdzieś tam
Są jednym i tym samym.
Mają swój udział i kłamstwo ma swój,
Bo nosi się piach w sercu
I śniegi zabójcze.

A jasne jest, że na tych pustkowiach
Nikt nie złorzeczy Carowi.
Każdy ludzki język jest rozsiekany
Północnym Podmuchem, który tnie twarz
Ostrzem sejmitora.

I takie piekło każdy ogląda
Do czasu, gdy pożarty przez głód
I dobity chłodem, w końcu tam sczeźnie.
Ale nie bardziej wtedy zwłokami
Niż kiedy dech wydawał ostatni.

Tłumaczenie: AP, korekta Redakcji

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Popiersie Poety