Otrzymaliśmy nową recenzję.

05.07.2007 Weronika B.

Jeszcze jedna propozycja lektury.

strona tytułowa
Zbierane
np
strona tytułowa

Przychodzi czas w życiu każdego z nas. Włączasz telewizor – film leci, oglądasz przez pierwsze piętnaście minut, aha, mówisz, to taka historia… Kto producentem? Aha, to musi się zakończyć optymistycznie, a więc wiadomo, jak. Jeżeli to produkcja któregoś z krajów, gdzie lubią widza torturować przez cały seans a najbardziej na końcu, to się zniechęcasz. I w jednym i w drugim przypadku wracasz przed ekran po mniej więcej godzinie. Mówisz, no, tak, można było przewidzieć. Albo nie wracasz.

Bierzesz książkę fabularną do ręki. Nudzą cię te opisy codziennych zdarzeń lub udziwnionych przypadków. I tak, jak w przypadku TV, zaglądasz na koniec albo i nie. Odstawiasz na półkę i nie kupujesz.

A czytać musisz, bo jesteś uzależniony.

Wtedy bierzesz do ręki tom poezji pt. Zbierane 1960 – 2005, kobieta napisała – Krystyna Miłobędzka. Starsza już pani. Ukryta za jakimś zakrętem pod Poznaniem.

I czytasz z zapałem. Dobrze ponad 300 stron. Zdumiewa cię, że ta poezja otwiera ci oczy. Zaspokaja wszystkie pragnienia estetyczne (patrz wyżej, że nie jesteś już pobudzonym nastolatkiem).

Czytasz i się nie nudzisz. Znajdujesz na każdej stronie coś, co nazwałabym fabułą nieprzewidywalną, taki kłębek, którego nić nigdy się nie kończy, choć nim z całą żarliwością kręcę.

I znajdujesz to, co twoje. I to, czego nie doświadczyłeś, a było w przelotnych zastanowieniach.

Krystyna Miłobędzka nie żyje w skansenie, mimo że na uboczu. Jest poetką, która lubi gry lingwistyczne. Język to słowa, cóż więcej?

I nie karmi nas gotowymi zdaniami, gotowymi fabułami i haftowanymi makatkami. Trzyma ręce i nogi w samym źródle Wisły. I nie zajmuje jej Wisła pod Krakowem, Warszawą, czy Gdańskiem.

Krystyna Miłobędzka: Zbierane 1960-2005

Wydawca: Biuro Literackie 2006 Wrocław

w serii Dożynki

Dwa wiersze, ze stron przypadkowo otwartych:

(Str. 177 )

reszta w cieniu tej samej drogi

pierwsze drzewa w jaśnie

nie, niebo nie

za bardzo nie moje, zawdzięczane

przyszłam już na gotowe

to przez mały zapas słów

tego się nie stwarza, to biegnie się przed siebie z całych, nie,

nie sił, nie pamięci

nie wiem, gdybym miała większy zapas słów

opowiadam ci tylko jak jestem zrobiona od środka, co we

mnie zostało

same drzwi

ten ruch od siebie

ręka na twojej głowie

więc jestem tu żeby żyć? żeby się podarować – co ze mnie za

prezent?

(oraz ze strony 233)

cisza

nie ma słów na las w śniegu

brnąć w to dalej?

przystanąć?

uklęknąć?

zawrócić?

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: strona tytułowa * Zbierane