Poezja nocnych świateł

05.06.2011 Jan Owczarek

czyli o twórczości Lesława Wolaka

„Noc pośpiesznie wyszła zza zakrętu i zawisła nade mną. Jej długi warkocz opadał na mą twarz i ranił oczy jak przypadkowy chrabąszcz. Zaskoczony jej pośpiechem i natarczywością próbowałem, idąc niemą ulicą miasta, znaleźć jakąś grudkę ciepła, choćby ulotny płomyk.” [„Noc”]. Gdy czyta się tę i podobne frazy, odnosi się wrażenie, że to klimat prozy Brunona Schulza. Tajemniczy, przemieniony przez noc krajobraz miasta, metaforyczne fantasmagorie pozwalają na takie skojarzenia. Jednak  Lesław Wolak, autor „Naświetlania nocy”, pragnie bohaterką swoich wierszy i miniatur poetyckich prozą (przez niektórych krytyków nazywanych mitopoezami) uczynić noc, porę ontologicznie (i dosłownie) niejasną, niedoprecyzowaną, podatną na oddziaływanie tajemnicy. Jej depozytariuszem jakże często bywa sen, który miewa barwę księżyca:

                                     (…)

                                     I znowu nade mną tańczy srebrny sen.

                                     Przypływ i odpływ z brzegu mojej wyspy,

                                     Jak złodziej  unosi dźwięki i obrazy.

                                     Dreszcz przenika zimny niby płozy sań.

                                  

                                     I znowu nade mną tańczy srebrny sen.

                                     Ciągną przez podwórze ciężkozbrojne armie.

                                     Czy to Mozart wygrywa swoje smutne arie?

                                     Czy o świcie uderzy złoty promień w dzwon.

                                                                 (*** I  znowu nade mną tańczy srebrny sen…)

Wieloznaczność i niedookreśloność obrazu tworzy niezwykły świetlnomroczny klimat, bo też Wolak chce nas prowadzić po niejasnych światach, których kontury, dzięki naświetlaniu nocy są jednak wyraźne. W metaforyce wyczuwa się tony podobne gdzieniegdzie do niektórych wierszy Bruna Milczewskiego, albo, jak w wierszu ***Prowadź mnie nocy, do poezji Wencla:

                                    Prowadź mnie nocy przez to pole białe.

                                    Spod kopyt i sań śnieg jak manna pryska.

                                    Śnieg krąży niby sokół, gwiazda błyska

                                    W górze. Wietrze wrota otwórz całe.

                                    Księżyc sunie okrągły niby młynarz

                                    I prześwietla jak rentgen nasze dusze,

                                    I widzisz przez mgłę trzy krzyże na górze,

                                   A wolny idzie wzdłuż muru Barabasz.

                                   (…)

Wydaje się, że Lesława Wolaka fascynuje metafizyka nocy, a jej niezwykłości nie da się uchwycić w słowach jednego wiersza. Stąd w wielu innych utworach zbiorku „Naświetlanie nocy” obecność podobnych motywów i mroczno – jasnego klimatu. Rzec można, że tabuny metafor autor kiełzna w przestrzeni między zmierzchem a świtem:

                                   Jesienne wieczory są jak dojrzałe kobiety spoglądają nam w oczy(…)

                                  W pokoju szemrze melodia starej maszyny do pisania,

                                  W sadzie za rzeką wiatr zerwał owoce przed czasem. (…)

                    

                                   Jesienne wieczory uginają się niby konar starego drzewa,

                                   W śmiertelnej słabości miniatura wszechświata.

                                                                     (*** Jesienne wieczory jak dojrzałe kobiety…)

                                           (…)

                                    Świt pnie się nad dachami po zorzy nieba.

                                    Piękno przyciąga piękno jak żywioł śmierć.

                                    Kiedy wciągane po rampie są łodzie na brzeg,

                                    Obudzone jaskółki odlatują bezpowrotnie.

                                                                      (***W świetle ram kontury snu ciemnieją…)

Świt jest zjawiskiem antynomicznym wobec zmierzchu i jako zwiastun jasności przyciąga piękno. Jest komunią dnia. Nadzieją na wyjście z poplątanych labiryntów nocy. Mimo zauroczenia (od słowa „urok”) tajemniczością nocy widoczna jest tęsknota do świata jasnego i dobrego, świata wstającego znad porannych jeziornych mgieł:

                                    (…)

                                    Poświata nieba niesie nowe wizje.

                                    Warkocz komety błądzi w labiryncie.

                                    Płyną anioły nad brzegiem jeziora.

                                    Wszystko ocaleje z jedynego źródła.

                                    Barwy jasne, deszcze srebrne, malachity.

                                    Rozpłynie się w ustach opłatek komunii.

                                    Świt przyjdzie jak zbawiciel i serce obudzi.

                                                                            (*** Mgły błądzą nie tylko w kotlinach…)

Mgły są w „Naświetlaniu nocy” motywem nieokazjonalnym, są duchami- zwiastunami krawędzi nocy i dnia. Podobnie jak noc potęgują tajemniczość i pewną grozę opisywanej przestrzeni, która niekoniecznie jest obszarem sensualnego doświadczenia, a stanowi krajobraz wewnętrzny:

   „Mgły z gór spływają w dolinę. Ptaki odpływają od światła do gniazd. Do nieuchwytnej biegniesz, którą możesz tylko przyśnić. (…)

    Czy widzisz płomień, to światło w duszy? To jakby spiżowa powieka nieba otworzyła się i nagle widzimy jasno, co z nami. (…)

                                                                            („Płomień”)

     Wydaje się, że przywoływane w tekstach rekwizyty są przez autora traktowane jako jedynie znaki wywoławcze dla skojarzeń, dzięki którym wkroczymy w swoistą aurę tej poezji i poetyckiej prozy. I rzeczywiście metaforyzacja obrazów w utworach Wolaka jest skutecznym środkiem poetyckiej wizualizacji. Wędrujemy w gąszczu metafor i rekwizytów i zastanawiamy się, jaki jest cel naszego wędrowania. Może intencją autora jest próba przedarcia się przez nieprzeniknione tajemnice bytu, choćby w błysku onirycznej jawy, zaskakującego zestawienia sennych faktów. Może uda się wydobyć, wyświetlić, dzięki intuicji obudzonej mocą poezji, choćby skrawek Nieznanego:

     Rzeka kołysze i przekracza dotyk traw. Na brzegu ze srebrnej ciemności ulatuje ptak. (…) To jakby błysk oświetlający zarys drogi, którą trzeba pokonać. (…) Wiersz kołysze wówczas przestrzenią – to jedyne świadectwo istnienia.

      Kiedy mgła opada jak dym z parowca i staje się ujściem rzeki, wysłużone barki przesuwają się z nią w obiektywie wieczności.

                                                                                 („Wiersz kołysze”)

       Sen jest bowiem równie wiarygodnym odbiciem istniejącej rzeczywistości jak zmysły. Więcej, zdaje się być bardziej realny od jawy. Należy tylko przekroczyć bramę i przejść na drugą stronę istnienia, niepochwytnego dla wyrastającej z sensualizmu empirii:

Otworzyłem drzwi do snu, drżącą ręką nacisnąłem klamkę. Noc nie jest już taka jasna, a dzień taki ciemny. (…)

-Witaj Aniele cichej nocy, prowadź mnie małymi krokami. Tak jakbyś prowadził Panę Młodą do ślubu. Tak jakbyś prowadził mnie na ścięcie. (…)

                                                                                  („Faza REM”)

Ta ambiwalencja wynika z niepewności, co też sen przyniesie. Będzie szczęśliwym śnieniem czy sennym koszmarem?  Naświetlanie nocy jest zaproszeniem do szczególnej wędrówki. To podróżowanie przez malignę odrealnionych obrazów, wyostrzające widzenie rzeczy tajemnych i niepochwytnych,  próba doświadczenia ontologii snu, jego do końca nierozeznanej natury. Lesław Wolak, dotychczas autor tomiku „Księga wiatru”, tym razem zaprasza nas w krainę własnych wewnętrznych światów budzonych pierwszym sennym oddechem.

Lesław Wolak, Naświetlanie nocy, Wydawnictwo AD REM, wyd. I, Jelenia Góra 2010, s.45