Polecam do czytania Karola Maliszewskiego

25.05.2009 Zofia Prysłopska

Na wypadek gdyby był jutro Dzień Matki lub cudzoziemiec lekceważył polszczyznę

Karol Maliszewski to niezwyczajna postać w obszarze pisanego słowa, wierszowanego i prozaicznego. Trudno o nim pisać, bo sam wszystko pisze i rozmawia z nami
„…przez ścianę
z trawy, gliny, przez korzenie, kłącza”.
Ciągle nie wiem, czy to wirtuoz czy perfekcyjny rzemieślnik. Z wirtuozerią tworzy swe wiersze, na przykład mój faworyt:

Ostatni wiersz dla matki

światło rdzy
kryjesz ty


Rdza traw, ta rozpacz,
pod bukami przepaść

przepaść rozpatrz
z góry, przyklaśnij do echa.

Tam przerzuca miasto
zmarłych, stąd światło

na wzgórzach; rozrasta się
cmentarz, rozpycha

jak nowotwór; grząskie pola
równa spychacz,

potwór w snach dziecka;
mamo, pamiętasz

mnie z tamtych przerażeń;
iść na swój grób trzeba odważnie

A potem tka kunsztowny dywan z ohydnej codzienności - opowieść „Sajgon” (publikacja w Twórczości nr 1/2009).
Polecam odczytywanie tych wierszy na głos, by usłyszeć polszczyznę twardą jak bryły węgla, żadną tam dworską czy damską. Do ucha wpadają nam dźwięki bębnów, fortepianu i puzonów, a oczy rejestrują pracę mistrza stolarskiego, którego dłuto rzeźbi zwrotkę po zwrotce.
W Sajgonie przelatujemy jak wiatr przez małomiasteczkowe ulice, unosząc śmieci, wyrywając przechodniom z rąk kartki i parasole, zadzierając spódnice i przewiewając dziurawe portki.
A mnie, starszą panią, trochę męczy tempo tego maratonu, nie daje mi autor czasu na przerwę, leniwą refleksję. Pewnie mu szkoda marnowania go, sam jest zapracowany ponad miarę, uczciwy to mistrz, co sam tworzy muzykę i libretto.

Jest krytykiem literackim, zna fach literata. W każdej książce znajdą się jakieś słabsze momenty, kiedy autor trochę popłynie z prądem, odłoży wiosła. Nie poznają się – daje sobie rozgrzeszenie. Ale nie Maliszewski. On ciągle wiosłuje, czy też wracając do poprzedniej metafory – w jednej ręce trzyma pałeczkę dyrygenta, drugą rozgrzewa smykiem skrzypce do rozżarzenia.

W Sajgonie napisał, że chodzi „O rozmijanie się”.
„O to, że my wewnętrzni rozmijamy się z nami zewnętrznymi”.
Czy jeszcze dziś komuś o to chodzi? Czy jeszcze ktoś poza Maliszewskim robi literacki ład w naszym życiu? A do tego grając dobry jazz?

Polecam lekturę jego poezji, prozy i szkiców krytycznych, więcej informacji tutaj:

1. Twórczość nr 1 ze stycznia 2009 roku
2. Tomik Zdania na wypadek, wyd. Klub Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2007
Z tego tomiku pochodzą powyższe cytaty wierszem.
3. Inne – patrz wikipedia http://pl.wikipedia.org/wiki/Karol_Maliszewski
Oraz http://poezja-polska.art.pl/stary/new/tomiki.php?id=33&wiersz=1137