Mechaniczna pomarańcza

20.08.2008 Teresa Jurczyk

Anthony Burgess, pisarz angielski

Obrazek niżej podpisany
nn
Mechaniczna pomarańcza

Filologom wszelkiej maści
Jak zauważyłam, Strumienie starają się rekomendować w pierwszym rzędzie nowości wydawnicze. Od czasu do czasu robią jednak od tego odstępstwo i zamieszczają wypowiedzi internautów o książkach, wydanych nieco wcześniej. Ja chciałabym zachwycić się „Mechaniczną pomarańczą” Anthony’ego Burgessa. A już szczególnie gorąco polecam ją filologom wszelkiego autoramentu, gdyż ich zapewne zainteresuje to, co autor i tłumacz potrafi wydobyć z materii słowa.

Najpierw krótko o zawartości: rzecz dzieje się w trudnym do zidentyfikowania, zachodnim chyba mieście, a w tym mieście grasują młodociane grupy przestępcze. Alex, piętnastolatek, jest hersztem jednej z nich. On, jedynak, ma zacnych, zapracowanych, spokojniutkich rodziców, którzy już dawno utracili jakikolwiek wpływ na syna. Nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć, co robi, kiedy nie idzie do szkoły lub przepada na wiele wieczornych i nocnych godzin. Wierzą, że część wolnego czasu poświęca na pracę, dzięki której nie brakuje mu pieniędzy. Pieniądze jednak pochodzą z bezwzględnych i okrutnych rozbojów. Młodociani przestępcy działają bez niepokojów sumienia. Co więcej, akcje, które są wymierzone przeciwko innym, im podnoszą adrenalinę i dają wiele, wiele emocji. „Być dobrym to cale nie musi być fajne” – powie Alex więziennemu kapelanowi już jako numer 6655321. Nie gustuję w okropieństwach, więc oszczędzę opisów gwałtów i innych fizycznych agresji. Powiem tylko, że owszem, powieść można zaliczyć do gatunku kryminałów, ale na tym zaszeregowania nie można zakończyć, gdyż jest tutaj i wnikliwa warstwa psychologiczna, pokazująca destrukcję postaw, i futurologiczne wejrzenie w bardzo prawdopodobną przyszłość, kiedy coraz więcej ludzi utraci wrażliwość sumienia, coraz więcej ludzi będzie chciało mieć to, co jest stanem posiadania innych, coraz więcej ludzi będzie chciało posiadać dobra bez pracy i wysiłku. A struktura władzy i organa, jak to się mówi, porządku publicznego, okażą się coraz bardziej bezsilne.

No i warstwa języka, niesamowita warstwa neologizmów, konstrukcji słowotwórczych i składniowych, bardzo adekwatnych do entropii wewnętrznej bohatera. Dominują w nich rusycyzmy. I tu był pies pogrzebany. Przez te rusycyzmy przez 15 lat cenzura nie dopuszczała książki do druku. No, bo przecież nie mogła się w czytelniku zrodzić sugestia, że być może bohater ma rosyjski rodowód, że w Kraju Przodującego Socjalizmu biorą początek mafijno-gangsterskie poczynania tych bezprizornych”, choć akurat Alex do tej kategorii nie może się zaliczyć.
Lektura tej książki najpierw sprawia trudność, a potem niesamowitą przyjemność, która bierze się nie tylko ze śledzenia bardzo dynamicznej akcji, ale też z obcowania z tym niesamowitym językiem, który autor i tłumacz tworzą, a który w pewnej mierze też jest futurystyczny, gdyż wskazuje, ku czemu zmierza nasze komunikowanie się, zwłaszcza mówione. Powieść dopełniają dwie glossy tłumacza i słowniczek. Akurat mnie zdarzyło się stosunkowo dobrze znać język rosyjski i połknęłam powieść bez zaglądania do wykazu słów osobliwych, ale myślę, że czytelnicy, którzy uczą się już tylko zachodnich języków, będą często sięgać do słownika. Zresztą tłumacz przygotował też drugą wersję książki, ze stylizacją anglojęzyczną. W posłowiu opowiada o tym, jak trudno było wydać za komuny tę książkę i jaka praca wiązała się z przekładem, a doprawdy są to fascynujące wyznania.
Robert Stiller „Mechaniczną pomarańczę” obok „ Człowieka z Nazaretu” uznaje za najbardziej wybitne pozycje w obfitym dorobku pisarza. Gorąco więc polecam jego twórczość, a mam ku temu okazję, bo już w listopadzie wypadnie 15 rocznica śmierci Anthony’ego Burgessa.

Anthony Burgess „Mechaniczna pomarańcza”, vis-a-vis etiuda, Kraków 2004, przełożył z angielskiego i posłowiem opatrzył Robert Stiller.

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Mechaniczna pomarańcza