W CIENIU LIPY CZARNOLESKIEJ

27.12.2006 almanach

Publikujemy poniżej po jednym utworze każdego z autorów almanachu. Pełny tekst oczywiście w papierowym wydaniu.

Obrazek niżej podpisany
zp
Pierwszy almanach

W hołdzie Janom, Mistrzom Słowa

Temu z Czarnolasu

I Księdzu Twardowskiemu

 Wrocław 2006


Copyright by: Stowarzyszenie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej, Jelenia Góra

Wydawca:

Stowarzyszenie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej

58-506 Jelenia Góra, ul Komedy-Trzcińskiego 12

www.strumienie.vel.pl

Pozycja nr 7/1 z serii „Strumienie”

Redakcja i korekta:

Zofia Prysłopska, Maria Suchecka

Zdjęcie na okładce:

mip

Projekt graficzny okładki:

Grzegorz Szajuk

Wydanie I

Nakład 400 egz.

ISBN  83 – 924890 – 0 -  4

Druk i oprawa:

GS MEDIA

52 314 Wrocław, ul. Wałbrzyska 9E;

tel. (0-71) 788 27 99; 788 27 52;

fax (0-71) 788 27 71

www.gsmedia.com.pl

e-mail: biuro@gsmedia.com.pl


Od Wydawcy

Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej oddaje do rąk Czytelników swój pierwszy almanach, prezentując w nim nie tylko utwory członków tej grupy, ale również jej sympatyków. Dla wielu z nich druk utworów w tym zbiorze jest debiutem. Przygotowany przez nas tomik jest formą autoprezentacji w środowisku, w którym stowarzyszenie, powstałe we wrześniu 2006 roku, zaczęło działać. Otrzymaliśmy znacznie więcej utworów, niż mogliśmy pomieścić, dokonaliśmy więc ich wyboru, tak aby żaden z Autorów nie został pominięty, a mógł podzielić się choć cząstką swojego dorobku, wydobytego za naszą namową z czeluści szuflady, a chronionego do tej pory przed niepowołanym okiem.

Jak Czytelnicy zauważą, Autorzy dzielą się swoim doświadczeniem emocjonalnym i intelektualnym przemyśleniem w formie, jaką najbardziej sobie upodobali. Mamy więc tutaj zarówno wiersze białe, uwolnione z rygorów regularnej wersyfikacji i rymu, jak i strofy klasyczne, którymi rządzi rytm i rym, dając muzyczne wręcz efekty. Mamy wśród debiutantów zarówno osoby w sędziwym wieku,  jak i nastolatka, próbującego dopiero swych sił w poezji. Obok Autorów z cenzusem naukowym zaistniały w tym zbiorze ze swoimi utworami również osoby, którym nie była dana edukacyjna szansa. Spodziewamy się większości z nich na naszym wspólnym literackim spotkaniu w grudniu bieżącego roku w kawiarni Muza Osiedlowego Domu Kultury w Jeleniej Górze. Niestety – Pawła Kurzawy nie będzie wśród nas, gdyż niezbadane wyroki losu, jak mówią poeci, o poranku „przecięły nić Jego życia” Nie powitamy wśród nas utalentowanej Małgorzaty Jaworskiej, którą bezlitosna choroba więzi w czterech ścianach. Nie doleci z Australii 96–letnia Pani Józefa Sendłak, na odległym kontynencie skazana na nostalgię za Polską. Prawdopodobnie także i Pani Małgorzacie Mierczak, artystce scen operowych, która dzieli czas między koncerty, pracę naukową, twórcze i organizacyjne działania na rzecz realizowanego od kilku lat w Karpaczu  projektu „Muzyczny Ogród Liczyrzepy”, którego jest inicjatorką i reżyserem, nie uda się przybyć z Austrii na 18 grudnia do Jeleniej Góry,  aby wziąć udział w promocji  tego almanachu, ale już zapowiedziała, że postara się zwrócić uwagę na tę pozycję różnym środowiskom zagranicznym.

Liczymy na wyrozumiałość Czytelników, którym nie przybliżamy w notkach wydawniczych sylwetek Autorów. Po prostu niech wiersze będą ich wizytówką, życzliwie przez Państwa przyjętą.

Maria Suchecka


Magdalena Baczyńska

Z miłości

Zerwać dwa jabłka z drzewa zielonego

Zaśpiewać arię o wiosennym brzasku

Położyć się obok na gorącym piasku

Przynieść krople deszczu na gorących ustach

Przykryć włosami, które wiatr rozhuśtał

Pokazać spojrzeniem skąd echo zawoła

Zasnąć na wieki w lazurowym niebie...

To wszystko kochanie dla Ciebie.


Anna Boruta – Lechowicz

***

 

Rozświetlone twarze,

roześmiane oczy,

głos ciepły,

woń ulotna

z mgiełką tęczowej

radości.

 

Oni wiedzą –

wyjeżdżają razem

na statku przyszłości

w przemijającą dal.

Wiedzą –

że uniosą ich fale

nieodgadnione,

przebarwione

i pełne niespokojnej

głębi.

Wiedzą, że dopłyną

do krainy –

wiecznej szczęśliwości – tylko –

utrzymają tęczową nić

wzajemnej miłości.

Wiedzą

Sierpień 2006


Krystyna Brzezińska

Koncert sudecki

Zadął Halny w swe fanfary!

Wpada między pnie – filary

I z tą leśną klawiaturą

Zaczął koncert uwerturą-

Na początek przyciszoną

Jakby largo, unisono –

Potem z coraz większą siłą

Że aż w lesie zadudniło! –

Pomieszały się nastroje

Dźwięków gamy – całe roje!

Drżą gałązki od osiki

W takt rockowej muzyki?

To Halny trąbi na polanie

Niczym Armstrong w Orleanie…

Raptem cichnie. Przerwa mała

Mormorando szemrze powała…

Do chóru dołącza lasu połowa

Halnego wtórując słowa. –

Poszumem płynie melodia

To pewnie leśna rapsodia?

Łagodnie falują konary

Obejmując siebie w pary …

Dumne buki z brzeziną

A jawory z jarzębiną

A sosenki jak panienki

Otaczają smukłe świerki.


Liście tańczą ścieląc trawy

Las zaprasza do zabawy! –

Melomanów i też drwali

Do sudeckiej tej La Scali…

Jelenia Góra 2005 r.


Kazimiera Czurka

Moje dłonie

Moje dłonie

niegdyś chyże

jak ptaki w locie

dziś mi

nie chcą już być

posłuszne

teraz częściej widzę je

jak zmęczone

z nastroszonymi

piórami palców

odpoczywają na skraju

kwietnej łąki obrusa


Małgorzata Jaworska

Kupiłam bilet

Kupiłam bilet na księżyc

by więcej nie płakać,

by uciec od marzeń

i snów.

Nie chce więcej

ciebie widzieć.

Nie chcę skomleć

o łaskę.

Nie chce więcej siebie dręczyć.

Kupiłam bilet na księżyc

bez powrotu.

Wyjadę

bez ciebie,

zdjęć,

listów.

Chcę zapomnieć

tam...




Anna Jędrzejczyk

Rodowody

rodowodem dumy

chwalą się tylko drzewa

które okrywa mrok

w mroku wszystkie barwy śniegu

są własne

czasem rozwiesi je fen

na zmęczonych szczytach

wygładza cierpliwości

tradycyjnej zieleni

czy pamiętasz jak była

zielona?



Elżbieta Kanzawa

Kwiat zasuszony

Kwiat zasuszony

                      i bezwonny

Znalazłam w książce

                    z dawnych lat.

Jak głos przeszłości

                   nieuchronnie

Już się do mojej duszy

                   wkradł.

Gdzież kwitł on, jakie

                  wiosny znał?

I po cóż w książce

                  leżeć miał?

Czy na pamiątkę

                  czułej schadzki?

Czy znaczyć miał

                  rozłąki ból?

Czy był to tylko

                znak przechadzki

W cienistym lesie?

 W ciszy pól?


Otylia Kernicka

Jestem tu

Mężowi za miłość

W snach mi kradłeś pocałunki

wykopywaliśmy skarby

ochraniałeś mnie ramieniem

przed tłumem

Było bezpiecznie

bogato szczęśliwie

Szarość jesiennego poranka

zwiastuje dni

osamotnienia wśród ludzi

Walczę by sen

w części chociaż się sprawdził

Czy odważę się

przytulić mimochodem

zwyczajność życia

Sensu egzystencji

dawno nie szukam

Jesteś skarbem

wyłuskanym z pospólstwa

Wrocław jesień 2006



Lidia Komsa


Jak w modlitwie…

Poezja jest w rosie porannej

Jest w owadzim brzęczeniu

We mgle białej jak mleko

W tchnieniu

Czasem gdy pójdziesz na spacer

Weźmie Ciebie pod rękę

Poznasz ciepły jej dotyk

W cierpieniu

Kiedy zasypiasz jest z Tobą

Po nocy otwierasz z nią oczy

Bo tak jak w modlitwie

- jest zawsze

Rano

Wieczór

We dnie

 I w nocy.


Sławomira Korona Szadkowska

Dlaczego istnieją motyle?

Kto stworzył ich nieużyteczne piękno

- bo czemu mają służyć

nieprawdopodobne barwy i wzory

osiadłe na skrzydłach tak cienkich

jak promień słońca?

Kwiaty powietrza

Kto, cierpiąc na nadmiar wyobraźni

lub niedosyt piękna na ziemi

w szaleńczej wizji

zrodzonej z błysku barw

pod zamkniętymi powiekami

stworzył motyle?

A może wiem?

Może motyle istnieją po to,

by kiedy siądą na mej ręce

wzbudzić najczulszą tkliwość?


Lidia Krzysztoń

Baletnica

Cóż za piękna baletnica

już od rana tańczy dzisiaj

kręci koła i ósemki

nawet ukłon robi piękny

               Tak wiruje w rytm walczyka

że muzyka jej umyka.

Gdy przysiada na chwileczkę

szybko składa sukieneczkę.

Lecz ta przerwa krótko trwała

bo za chwilę się zerwała

rozłożyła swoje szaty,

które mają haft bogaty.

               Podziwiajmy więc motyle,

które żyją krótką chwilę.

Niech wytańczą się przez lato

kiedy pora przyszła na to.

I niech będą ich tysiące

tak jak kwiatów jest na łące,

i ty także bądź motylem

choć na małą krótką chwilę

               i zawiruj w rytm walczyka,

niech muzyka nie umyka.

(Z przygotowanego do druku zbioru bajek „Od ślimaka do rumaka”)


Zdzisława Kubów

Przy Siloe

Dwie chwile układały się we mnie

Przemiennie

Radość tkałam na jednej z nich

Druga smutkiem więdła po świt

Rzekł Pan:

Nie bój się

do sadzawki idź

A tam...

Jedna chwila promienieje już we mnie

Radość na kanwie jej tkam.


Paweł Kurzawa

(*Nowogard 30 kwietnia 1979

+Refrancore 5 września 2006)

***

               „Bo myśli moje nie są myślami waszymi

ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana.

Bo jak niebiosa górują nad ziemią,

tak drogi moje – nad waszymi drogami

i myśli moje – nad myślami waszymi”.

                                             (Iz. 55, 8 – 9)

Po kładce życia stąpam

nad otchłanią wieczności zawieszonej

ostrożnie, krok po kroku

by w przepaść nie runąć.

Każdy kolejny dzień wędrówki mnie zmienia

istotę i istnienie, materię i formę, ciało i duszę.

Oglądam się wstecz, a brzegu nie ma.

I kiedy przed siebie patrzę

także go nie widać.

Ten most życia w próżni zawisnął.

Teraz wiem, że z wieczności wyszedłem

i ku niej podążam.

Przedziwne to, bo właśnie

czas pcha mnie do przodu –

Tam gdzie nie ma czasu.


Małgorzata Mierczak

Muzyczny Ogród Liczyrzepy

Rapsodia Karkonoska (fragmenty)

Opera Ducha Gór  - Uwertura

Pod białą pierzyną, srebrnym Śnieżki szczytem,

pośród mchu i głazów, wśród świerków i liści

śnię Liczyrzepy skarby w nich ukryte…

Czuję, że mi się wkrótce to marzenie ziści.

W podziemnej grocie z najdroższych kamieni

Trolle strzegą klejnotów karkonoskiej ziemi.

Złoto, srebro, granaty i niedźwiedzie skóry:

- w nich ciepło zawinięte drzemią partytury.

Miękka puszystość mchów ciemnozielonych 

pokrywa skarbiec. Ślad nut znaleziony:

pod skalnym blokiem, pod zmurszałym głazem

ten świerk i wodospad będą drogowskazem.

Źródło Łomniczki wytrysnęło z góry

W strumyku się kąpie blask koloratury:

 gam, trylów i pasaży - z ust Księżniczki Emmy,

 która się zabłąkała w przestrzeniach podziemnych.

Władca Pałacu chce walczyć z honorem:

próbuje ją przekonać swym dźwięcznym tenorem.

Duet z księżniczką Emmą, słodkim zakładnikiem #

- w perlistych tercjach frazy skroplił się strumykiem.

Złocista harmonia - dźwięczące rubiny,

akordy - klejnoty w złocie i czerwieni.

Nuty się wplątały w cień kosodrzewiny,

zmieszały się z liśćmi w kolorach jesieni.

Symfonia granitów uderzyła w skały,

Duch Gór wyśpiewał arii swej potężne frazy

Ona go nie chce! Grzmoty więc rozbrzmiały:

zraniony Władca zrzuca w dół doliny głazy.

Tu gniew Liczyrzepy, tam rozpacz Księżniczki.

Burza, huragan, błysk, strumienie wody #

Ze źródełka wypadły złociste kamyczki

- następnych pasaży muzycznych powody.

Kaskada tonów – deszcz appoggiatury:

Tron Mistrza otoczony wodospadem dźwięcznym

Emma wybiegła – jej koloratury ♫

kłują wśród ostrych świerków chichotem niewdzięcznym.

Zioła się zaplątały tercją i oktawą,

Tron lśni ozdobiony słonymi kroplami.

Łzy Liczyrzepy spadają do Stawu,

Karkonosze w nutach błyszczą rubinami.


Urszula Musielak

Brzoza

Płakałam nad złamaną brzozą

młodziutką, świeżą i zieloną,

ledwo swe listki rozwinęła

a już ujrzałam ją zemdloną.

Zrobiła to nikczemna ręka

dlaczego?

po co?

tego nie wiem…

Wiem jednak,

że ten widok

ogromna

dla mnie

to udręka!

maj 2006


Barbara Pawłowicz

Wszędobylska szarość

Szary poranek

szara droga

szary człowiek

odziany w szary garnitur

depcze szarą rzeczywistość

szare krople deszczu

spadają na jego szary kapelusz

przemoczone szare życie

owinął szarą chustą

w dziurawej kieszeni szary pusty portfel

z którego wydał ostatni szary grosz

szare rzadkie włosy

na jego mądrej głowie

podpowiadają mu

że już dość szarej brzydoty

czas odmienić świat

wziął, więc szary człowiek pędzel farbę

i...

namalował szarą różę



Ewa Pelzer

***

 Każdy z nas jest aktorem

 na małym kawałku sceny świata.

 Odgrywa lepiej lub gorzej swą rolę,

 zwykle przeciętniaka a czasem wariata.

 Role muszą się równoważyć,

 jak noc z dniem, dobro ze złem,

 jak miłość i nienawiść, nie być i być,

 jak równowaga w jawie ze snem.

 Nie wolno bezkarnie tylko brać,

 jakby nie było w życiu dna,

 trzeba coś z siebie czasem dać

 a.....równowaga trwa.

      - jesteśmy trawą z wielu traw.


Maria Potoczna


Dwie zmarszczki

Gdy drwa

wypalą się

do cna

zostaje

pogorzelisko

Próżno by szukać

ciepła

tam

gdzie popiół, sadza

To wszystko

Wicher nadleci

resztki zmiecie

ulewny deszcz

rozmyje ślady

 i tyle

Z wielkich marzeń i nadziei

dwie zmarszczki nowe

na twarzy.


Stanisław Schubert

Spleen

Jak to Wieszcz  napisał?

O szyby deszcz dzwoni.

Lało pewnie jak z cebra

Wicher czapki zrywał

Nie było dobrej kawy i soku Dodoni

Radio w powijakach, choć hejnał strażak grywał

Dzisiaj też ponuro, zimno w kościach łamie.

Nuda w telewizji. Potrzebne mi proszki.

Na ekranie i w życiu mniej są ładne panie.

Koń ma także kaca. Stanęły dorożki.

Nie masz skąd brać rymu, to uciekła wena.

Znak, że czas kończyć, zwijam więc manatki.

Odżyję przy muzyce, tej Millera Glena

Sprzęt i płyty w domu. Wyjeżdżam do matki.

Ciechocinek 25 I 1999


Józefa Sendłak

Ciekawość

Gdyby tak można w chwilę

oblecieć cały świat,

zobaczyć wszystko,

co w nim ciekawego, a potem spokojnie

zostać

w jednym miejscu


Sebastian Suchecki

Istota

Kontemplując góry o wschodzie

Ujrzałem ich piękno

niedostrzegalne dla innych

Dla ludzi żyjących w pośpiechu

To tylko formacja

skał i piasku

Dla mnie - istota

W ciele gleby i kamienia

Porośnięta lasami

zamieszkana żyjątkami

Dalej istota

Wieczna - po swojemu

Nie pozbawiona uczuć i duszy

Przeciwnie

W pełni je posiadająca

Władczyni spokoju i natchnienia

Od wieków mieszkanka tych ziem

Na wieki ich obywatelka

 8 września 2005


Krystyna Susabowska

Jesienny dzień

Jesienny dzień

i szkoda każdego promyczka

Czas ucieka chyłkiem

miga podeszwami

milowych butów

Na balkonie petunie

darzą mnie jeszcze

bladoróżowym uśmiechem


Magdalena Szczębara

Brzoza

Stoisz wśród dębów

Biała, dostojna, spokojna.

Pozwól mi przytulić się do ciebie,

Pozwól się wyciszyć.

Słyszę twój głos, jak aksamit,

Który pieści czucie.

Twój spokój przepływa

Przeze mnie całą –

Chcę ci powiedzieć:

Dziękuję za szczodrość.

październik 1999


Stanisława Szeliga

Moje pisanie

Z epizodów codzienności zdarzeń

Pragnę stworzyć poemat

Ciągłe starania rozsypują się w pył

Wiatr jesienny roznosi nostalgię

unoszącą się nad ziemią

nutka wspomnień cieniem

przeszłości mgłą osnuwa.

Krople deszczu kapią jak łzy

niespełnionych marzeń.

Klucz dzikich gęsi przypomina

że ostatni liść za chwilę spadnie

Już powiało chłodem

Rozmarzyłam się – to takie ludzkie

westchnienie do tego,

co tak szybko znika.

Jak ptaki w locie - za horyzontem

poszukiwania przyszłości

nigdy nie wiem, co się jeszcze

zdarzyć może

wraca ponownie myśl

by sklejać maleńkie epizody

w poemat ludzkich zdarzeń.


Elżbieta Szulc

Pielgrzymka

Którędy dojdę do celu

pielgrzymka dni życia

przez piekło Sartre’a skazana

na prostytuowanie bezcennych godzin

dla kromki chleba i egzystencji, bycia...

Co mnie czeka na końcu tunelu?

Czy jest gdzieś większe piekło,

niż tu na ziemi?

Odpoczynek strudzonym, zmęczonym,

sprawiedliwym i podłym, szlachetnym...

Jednakowy w nicości i zapomnieniu.


Edyta Świetlik

Znaki

Od zarania

przygotowane

do odkrywania zakrytego

rozpoznawania nie rozpoznanego

używania nie używanego

czekają

w oznaczonym miejscu

i czasie

na swoich „kolumbów”

wciąż nowe

ciągle więcej….


Helena Wielgus

Podziękowanie

U schyłku życia

miła niespodzianka

mnie spotkała

na wieczorku poetyckim

wiersze promowałam.

Radość i trema

tak się zaprzyjaźniły

na dźwiękach muzycznych

w obłoki pofrunęły.

Serdeczna atmosfera

lata nie ciążyły

tego wieczoru one też

gdzieś się ulotniły.

Dziękuje za dobro

którego doświadczyłam

i niezapomniane chwile

które przeżyłam.

Wieczór poetycki

i róże czerwone

mocno do serca

przytulone.

 28.10.2006 r.


Józef Zaprucki

U Kazia na dworcu

Zapach wody kolońskiej

jak wtedy:

socrealizm w całej krasie

włosy Kazia

czarne jak heban

dziś:

białe jak śnieg.

Pociągi za oknem

jak niegdyś

odjeżdżają

pełne nostalgii,

kiedy on

nożyczkami ze stali

twardej jak szyny

strzyże czas,

co się zatrzymał

w tym miejscu

tylko na chwilkę...

by wszystko

wkoło przemienić

...prócz Kazia.

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Pierwszy almanach