najbardziej zaskakująca i tajemnicza książka 2016 roku
Tę książkę polecam wszystkim starowinom obojga płaci. Mam na myśli „Małe eksperymenty ze szczęściem”. Na ostatniej stronie okładki wyczytałam, że jest to „Najbardziej zaskakująca i tajemnicza książka 2016 roku. Dziennik, w którym nie ma tabu”. Kiedy zabieram się za lekturę nowej pozycji, lubię poszukać w internecie informacji o autorze. Tym razem nic z tego, bo powieść napisał „Autor, który nie zamierza się ujawnić. Domyślam się, że to jakiś starzec, ale nie stetryczały. To ktoś, kto zamieszkał w domu opieki i poznał ludzi w swoim wieku (ci najmłodsi dopiero po siedemdziesiątce, reszta sięga o dziewiątą dekadę życia. No i moja generacja, a ja do niej należę, może przejrzeć się w tej powieści jak w zwierciadle. Zobaczyć zmarszczki, obwisłe policzki i podbródki, łysiny przeświecające przez resztki włosów, siwizny pań wyzierające spod odrostów, nieskutecznie pokryty makijażem uwiąd urody. Pensjonariusze domu starców są zrzędliwi, niechętni wobec siebie, zawistni, napastliwi, podejrzliwi, złośliwi,
Narzekający na wszystko i tylko ślady młodości, nawet tej wojennej, jawią się jako jasne pasma w wietrzejącej pamięci. W tym domu są dwa sektory. W jednym przebywają ci, którzy potrafią zapewnić sobie samoobsługę, zmienić wmiarę potrzeby pampersy, ślinią się przy posiłkach umiarkowanie, naturalne odgłosy trawiących, starych żołądków potrafią zatuszować nagłym porywem udawanego kaszlu, żeby ci z sąsiedztwa nie poznali, co to za odgłosy i wonie wydobywają się z ich siedzeń. W drugim sektorze przebywają starcy wymagający całkowitej opieki, najczęściej z powodu utraty pamieci i umiejętności rozumnego reagowania na wszelkie bodźce.
Nie wszyscy jednak podlegają tej regule. Narrator, który przedstawia się jako Hendrik Groen, pisze dziennik. Opisuje w nim dramatyczne (upadki, złamania, zgony) ale też i zabawne zdarzenia, jak na przykład pomór rybek w akwarium, nakarmionych specjalnie ciasteczkami przez jednego z pensjonariuszy po to, by rozsierdzić kierowniczkę tego zakładu. A kierowniczka jest paskudna nie tyle z wyglądu, co z charakteru i zamiast ułatwiać, to utrudnia życie swoich podopiecznym. Narrator znajduje sobie podobnych, którzy szukaja odmiany w nudzie i monotonii tej egzystencji. Zakładają kilkuosobowy klub, na zmianę każdy z nich wymyśla jakąś atrakcję: a to wyjście do ogrodu botanicznego, a to warsztaty kulinarne w eleganckiej restauracji, a to naukę gry w polo lub coś innego, co nie jest przewidziane w planie działań adresowanych przez kierownictwo dla pensjonariuszy. Wracają szczęśliwi, rozbawieni, wzbudzają zazdrość pozostałych. Ani ich pomysłowość, ani inteligencja, ani poczucie humoru nie wygrywają z prawami natury. Jeden cukrzyk musi się poddać amputacji. Jedna z uroczych pań traci pamięć, ale postanawia wydać resztę oszczędności na sprawienie radości sobie i przyjaciołom, a najbardziej urocza z klubowych pań rozkochuje w sobie narratora, który jest wdowcem i ulega urokowi szczupłej, więdnącej, ale zachowującej wdzięk i elegancję staruszce, a końcu jednak i ona zostaje przeniesiona do tego drugiego sektora, gdzie nie może się zdarzyć nic innego, jak zgon.
Pensjonariusze boja się cierpienia. Negocjują z lekarzem w sprawie eutanazji. Chcą załatwić formalności, póki rozum jeszcze funkcjonuje. To jest piękna, poruszająca powieść, która traktuje o okrucieństwie starości. Uczy i ostrzega, jak nie znaleźć się w jej najgorszym wydaniu. Napisałam na wstępie, że polecam ja wszystkim starowinom. Teraz zmieniam zdanie. Polecam ją wszystkim, którzy dopiero do starości zmierzają lub zmagają się z nią w wydaniu starszego pokolenia.
Małe eksperymenty ze szczęściem. Sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 83 i ¼., z niderlandzkiego przełożył Ryszard Turczyn, Poznać 2016, Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz s.c.