Profesor Andrzej Dziedzic o Jeleniej Górze i literaturze

01.09.2007 Zofia Prysłopska

Profesor Andrzej Dziedzic, literaturoznawca i filolog, specjalizujący się w literaturze francuskiej, wykładowca na Uniwersytecie w Wisconsin (USA) jest jednym z tych, którzy wsparli nasze starania o rozpoetyzowanie powszechne i ofiarował nam swoje Przykazania dla Początkującego Poety. Dał się ostatnio, w czasie pobytu w Jeleniej Górze, namówić na wywiad, za co mu bardzo dziękujemy.

Obrazek niżej podpisany
nn
Profesor Dziedzic nagrodzony

I poniżej publikujemy.

Zofia Prysłopska: Co tym razem zadziwiło Pana w Jeleniej Górze?

Andrzej Dziedzic: Za każdym razem, kiedy odwiedzam Jelenią Górę, zauważam duże zmiany. Ludzie są coraz bardziej uśmiechnięci, mniej zestresowani i optymistycznie nastawieni do życia. Szczególnie widoczne jest to w rozmowach z młodzieżą, która właśnie ukończyła studia i przygotowuje się do rozpoczęcia kariery zawodowej. Poza tym, miasto Jelenia Góra wydaje się o wiele bardziej kolorowe niż w poprzednich latach. Pięknie pomalowane i wypielęgnowane domy, zadbane ogródki, w szybkim tempie rozbudowujące się dzielnice mieszkaniowe i obiekty gospodarcze, czasem aż nie do poznania. Kotlina jeleniogórska jest niepowtarzalnym, przepięknym zakątkiem turystycznym, do którego zawsze z przyjemnością wracam.

Od czego ciekawego oderwał się Pan w rodzinnym uniwersytecie w Wisconsin?

Do Jeleniej Góry zazwyczaj przyjeżdżam w lecie. Jest to niestety również czas, w którym moja uczelnia organizuje wiele imprez artystycznych nie tylko dla studentów, ale również dla ich rodziców i przyjaciół. Każdego roku sponsorujemy festiwale szekspirowskie zapraszając na nie profesjonalne trupy aktorskie z Wielkiej Brytanii i Irlandii. Przedstawienia odbywają się zarówno w lokalnych teatrach, jak i na łonie natury, na specjalnie przygotowanych do tego celu scenach. Muszę przy tym dodać, że tutejsze okolice są piękne, a przyroda bardzo bogata. Stan Wisconsin, a w szczególności dolina rzeki Fox, w której znajduje się uniwersytet, bardzo przypomina polskie Mazury. Miasta oddzielone są od siebie licznymi jeziorami, na których codziennie pływają łódki, żaglówki i motorówki. Okres letni pozwala studentom oderwać się od zajęć akademickich i miło spędzić czas oglądając przedstawienia teatralne, czy tez uczestnicząc w koncertach muzycznych. Zwolennicy przebywania na świeżym powietrzu mogą skorzystać z licznych parków, terenów piknikowych oraz ścieżek rowerowych.

 Czy dodałby Pan coś do przekazanych nam uprzednio rad?

Jeszcze kilka rad, które przyszły mi na myśl, i które dodałbym do tych poprzednio zaproponowanych: “Dziel się swoją poezją z innymi czytelnikami. Nie ignoruj ich komentarzy i sugestii. Uczestnicz w wieczorach poetyckich. Nie unikaj rozmów z wydawcami książek i edytorami. Zaprojektuj sobie stronę internetową, umieść na niej swoje wiersze i nie bój się promować swojej poezji.”

 

Proszę się przyznać, czy pisał Pan wiersze? Chyba każdy humanista pisał? Może Pan coś zacytować?

Muszę się przyznać, że wierszy niestety nie piszę. Bardziej interesuje mnie badanie i analiza tekstów literackich, zarówno poetyckich, jak i tych pisanych prozą. Od czasu do czasu tłumaczę również teksty z języka angielskiego na francuski i z francuskiego na angielski.

Jakie są teraz modne trendy w amerykańskiej poezji? Czy są różnice między Europą a Ameryką w tej dziedzinie?

W ostatnich 30 latach w poezji amerykańskiej pojawiło się kilka nowych trendów. Niedawno, znów modny stał się surrealizm, nurt, którego korzenie sięgają dziewiętnastego wieku. Najwybitniejsi reprezentanci tego trendu to Andre Codresku, Russell Edson i Maxim Chernoff. Głównym celem ich poezji jest badanie sfery ludzkiej nieświadomości. Uważają oni bowiem, że człowiekiem rządzą siły niezależne od jego świadomego “ja”. W swojej twórczości poetyckiej przypisują ogromną rolę niepohamowanej wyobraźni, pragną odnajdywać i kultywować psychologię duszy, a także dramatyzują nawet pozornie zwyczajne codzienne wydarzenia. Innym modnym trendem jest tzw. Multiculturalism, szczególnie popularny wśród czarnoskórych Amerykanów. Gwendolyn Brooks, Maya Angelou i Ismael Reed należą do kanonu najbardziej cenionych poetów reprezentujących ten styl. Twierdzą oni, że różne kultury wzajemnie uzupełniają się i są ściśle ze sobą powiązane, co z kolei wzbogaca tematykę ich wierszy, które znajdują wielu zwolenników wśród tutejszych miłośników poezji. Moim zdaniem, to właśnie styl i tematyka tego typu poezji znacznie oddala się od trendów poetyckich kultywowanych w Europie. Najbardziej chyba jednak nowatorskim i kontrowersyjnym trendem jest The Language Poets (w luźnym tłumaczeniu “poeci języka”). Ta grupa pisarzy zajmuje się tworzeniem nowego typu poetyckiego dyskursu poddającego w wątpliwość samą strukturę zdania jako zasadniczej jednostki wypowiedzi. W rezultacie, język ten przechodzi przez kolejne fazy dekonstrukcji i rekonstrukcji. Wśród twórców interesujących się tym rodzajem eksperymentalnej poezji na szczególną uwagę zasługują Amy Gestler i Adrienne Rich. W latach 90 ubiegłego stulecia pojawiła się jeszcze inna formacja poetów o nazwie The New Formalists (Nowi Formaliści). W przeciwieństwie do The Language Poets, starają się oni jak najbardziej oddalić od awangardowego sposobu komponowania wersetów i pozostają wierni znanym, tradycyjnym formom wypowiedzi.

Wśród naszych poetów jest wielu, którzy natchnienie czerpią z przeżyć religijnych. Czy w USA też tak bywa? Czy to jest widoczne na rynku?

Podobnie jak w Polsce, wielu tutejszych poetów inspiruje się przeżyciami religijnymi. Ja sam poznałem kilku pisarzy, których twórczość opiera się prawie wyłącznie na ich doświadczeniach religijnych. Istnieje również poezja o tematyce religijnej, ale niestety nie jest ona łatwo dostępna w księgarniach. Od czasu do czasu można znaleźć tomik poezji o charakterze religijnym, ale najczęściej tego typu książki zamawia się przez internet od specjalistycznych dystrybutorów.

Czy ma Pan kontakt z poetami amerykańskimi? Czy studenci garną się do poezji i do literatury francuskiego renesansu? Czy potrzeba wypowiedzi poetyckiej nie umiera z odchodzącymi pokoleniami?

Tak, z poetami amerykańskimi mam częsty kontakt. Podobnie jak wasze Stowarzyszenie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej, istnieje tutaj wiele grup zwolenników poezji. Ich spotkania najczęściej odbywają się w prywatnych domach, lub też w bibliotece publicznej, która udostępnia swoje sale i zajmuje się promocją tych spotkań. Na mojej uczelni również jest stowarzyszenie początkujących poetów. Pod nadzorem profesorów, studenci maja okazję podzielić się swoją poezją z innymi miłośnikami tej sztuki. Często również uczestniczą oni w konkursach i turniejach poetyckich. Na zajęciach z literatury, studenci bardzo doceniają wartość obcojęzycznej poezji, na przykład poezji francuskiej epoki renesansu. Początkowo jest ona dla nich niezrozumiała za względu na język, składnię i słownictwo. Jednak po szczegółowej analizie wierszy nietrudno jest im docenić jej urok i bogactwo. Mówiąc ogólnie, poezja w USA kultywowana jest przede wszystkim w środowiskach akademickich, najczęściej na wydziałach filologii angielskiej. Poza tym środowiskiem, sytuacja przedstawia się inaczej. Przeciętnego Amerykanina poezja nie bardzo interesuje. Woli on czytać powieści fikcyjne lub też kryminalne. Ze względu na brak dużego zainteresowania poezją, publikacja zbiorów wierszy w tym kraju nie należy do rzeczy łatwych.

 

Którymi poetami fascynują się Pańscy studenci?

Na wykładach z literatury francuskiej, moich studentów najbardziej interesują poeci okresu symbolizmu, przypadającego na koniec XIX wieku, przede wszystkim Arthur Rimbaud i Paul Verlaine. Jako prekursorzy tego trendu artystycznego, w swojej wierszach dążyli oni do wywołania nastroju nie poprzez efekty malarskie, tak jak to było w przypadku impresjonistów, ale poprzez rytm i muzykę wiersza. Wyrażali ogólnoludzkie problemy psychologiczne oraz treści metafizyczne, które można poznawać jedynie przez intuicję, emocje i podświadomość. Chcieli docierać w rejony niedostępne poznaniu racjonalnemu, poza byt realny, do rzeczywistości transcendentalnej. Ich podstawowym środkiem ekspresji stał się symbol, skrót, bowiem pojmowali oni sztukę jako swoisty język abstrakcyjnych znaków syntetycznych komunikujących o przeżyciach i emocjach artysty. Burzliwe życie obydwu poetów stało się kanwą filmu Agnieszki Holland zatytułowanego “Total Eclipse” (Całkowite zaćmienie), w którym w rolę Arthura Rimbaud wcielił się słynny amerykański aktor Leonardo di Caprio. Film powstał na podstawie scenariusza Christophera Hamptona opartego o temat jego własnej sztuki pod tym samym tytułem. Moich studentów zawsze fascynuje twórczość francuskich poetów-symbolistów, zarówno Arthura Rimbaud, Paula Verlaine, jak i innych. Dyskusje na temat intrygujących antologii wierszy tych pisarzy można łatwo usytuować w szerszym kontekście historycznym i artystycznym tego ciekawego okresu, znanego pod nazwą la belle époque. To, co symboliści osiągnęli za pomocą słowa pisanego, impresjoniści zdołali dokonać za pomocą pędzla i wyobraźni. Łączenie różnych dyscyplin sztuki: poezji, malarstwa, rzeźby, muzyki, jest zresztą coraz bardziej popularne w amerykańskim systemie uniwersyteckim, a studenci chętnie zapisują się na kursy, które proponują badanie literatury z punktu widzenia tzw. interdisciplinarity.

Czy poezja okresu renesansu jest tematycznie bardzo odległa od nas i naszych spraw?

Poezja francuskiego renesansu jest jednocześnie odległa i bliska. Odległa w czasie, bo dzieli nas od niej ponad 400 lat, ale także bliska, ponieważ porusza tematy, które nigdy nie tracą swojej aktualności. Główne tematy tej poezji to miłość, przemijanie czasu i śmierć. Na szczególną uwagę zasługują dwie formacje poetyckie tamtego okresu, L’école lyonnaise, czyli “Szkoła lyońska”, oraz La Pléïade, czyli po prostu “Plejada”. Maurice Scève, Pierre Ronsard, Joachim du Bellay oraz Louise Labé są najwybitniejszymi reprezentantami tych formacji. Ich nazwiska figurują dziś prawie w każdym programie studiów romanistycznych. W swojej twórczości, doskonałej formalnie, nasyconej erudycyjnymi aluzjami, wprowadzili oni do poezji francuskiej formy antyczne, ody, elegie, czy epopeje, oraz włoskie sonety miłosne inspirowane przez Petrarkę. W duchu epikureizmu opisywali oni piękno człowieka, przyrody, a także wysławiali radość życia i ulotność szczęścia. Poezja renesansu nigdy się nie starzeje. W XXI wieku, wiersze są nadal analizowane w świetle najnowszych teorii literackich, przede wszystkim przez krytyków amerykańskich, francuskich i brytyjskich, którzy za każdym razem zaskakują czytelników nowymi, wnikliwymi spojrzeniami w psychologiczną głębię tych pięknych tekstów.

To ostatnie pytanie, bo nie chcemy Panu zabrać za dużo czasu. Język angielski jest w dzisiejszych czasach zrozumiały i w Polsce. Kogo ze wschodzących gwiazd amerykańskich mógłby Pan polecić?

W amerykańskim krajobrazie poetyckim, na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Michael Dana Gioia, poeta, krytyk literacki, edytor i tłumacz. Jego książka zatytułowana Can poetry matter (Czy poezja ma sens), w której autor ubolewa nad obecnym stanem poezji w USA i nad malejącą liczbą czytelników wierszy, wywołała burzę wśród krytyków. Do dziś książka ta jest przedmiotem kontrowersyjnych debat i polemik. W ostatnich latach Giaio opublikował kilka tomów ciekawej poezji. Do najbardziej znanych należą Daily Horoscope (Dzienny horoskop) i The Gods of Winter (Zimowi Bogowie).

 Andrzej Dziedzic, Ph.D
Professor of French
Dept. of Foreign Languages
University of Wisconsin
800 Algoma Boulevard
Oshkosh, WI 54901 USA

 

Zobacz zdjęcia jako osobne strony: Profesor Dziedzic nagrodzony